XXXI

400 12 3
                                    

- Zaniedbałam cię

- Mogłabym powiedzieć to samo - mówię z uśmiechem kładąc swoją dłoń na pomarszczonej dłoni Mery - Jak się czujesz? Przeziębienie minęło? 

Kobieta wygląda o wiele lepiej niż kilka dni temu, a ja mimo wszystko mam wyrzuty sumienia, że nie poświęcałam jej w tym czasie więcej uwagi. Zajęłam się innymi rzeczami i całkiem zapomniałam o mojej najwierniejszej przyjaciółce i powierniczce. 

- Nie zaprzątaj sobie tym głowy, masz tyle obowiązków - pociesza mnie kobieta - Ciężko znaleźć czas na wszystko. 

- Jednak nie jest to niemożliwe 

- Prawda, lecz bardzo trudne. Jeszcze nabędziesz tą umiejętność. Starszym łatwej jest zarządzać czasem. Młodym zawsze się śpieszy, gonią na życiem i mają słuszność, ono tak szybko przemija. Jak wczoraj pamiętam lata mojej młodości. Miałam tylu zalotników, tyle propozycji, nie zawsze były one obyczajne, ale...

- Mery - wybucham szczerym śmiechem patrząc na kobietę, która sięga myślami wstecz 

- A co myślałaś? Młodość musi się wyszumieć. Oj, a ja szumiałam, szumiałam. 

- Znalazłaś spośród tych licznych zalotników tego jedynego? - odkąd sięgam pamięcią u boku Mery nigdy nie było żadnego mężczyzny. Nigdy nie pytałam dlaczego tak było lub co się stało. 

- Owszem, był taki jeden. Młody, przystojny żołnierz z tej samej wioski. Był kilka lat starszy, a głowę miał pełną marzeń. Aż dziw, że znalazło się w niej miejsce dla mnie. Na jednym z festynów poprosił mnie do tańca, a ja przepadłam dla jego zielonych oczu. Przetańczyliśmy całą noc, a potem byliśmy nierozłączni. 

- Brzmi wspaniale - mówię nachylając się w jej stronę - Pobraliście się? 

- Nie było nam dane - radość znika z jej twarzy i zastępuje ją smutek - Zginął pełniąc służbę. Zaatakował go jakiś rabuś podczas próby ucieczki. Wbił mu nóż w samo serce. 

- To okropne - mówię ze współczuciem - Tak mi przykro.

- Dawne dzieje - zbywa moje współczucie

- Potem nie było już nikogo? Byłaś przecież młoda, przed tobą było jeszcze tyle lat, nie chciałaś ponownie się zakochać?

- Problem nie tkwił w tym, że tego nie chciałam, lecz w tym, że nie mogłam. Nie potrafiłam pokochać nikogo innego, nie tak jak jego, nie tak jak powinnam. Kiedy tak naprawdę oddasz komuś serce, trudno potem ofiarować je komuś innemu. Czasem na miłość mamy tylko jedną szansę. Nie wolno tego zmarnować. 

Mery patrzy na mnie jakby chciała coś jeszcze dodać. Przez chwile waha się, ale w końcu podejmuje decyzję. 

- Ty swoje już oddałaś, prawda? - pyta - Widzę w tobie tą zmianę. Podarowałaś mu swoje serce.

Ostatnie zdanie nie jest pytaniem, kobieta stwierdza fakt. Przejrzała mnie, dostrzegła coś co innym mogłoby umknąć. 

- Tak, pokochałam Mordreda. Wiem, że możesz uważać to za lekkomyślne czy głupie, ale on jest zupełnie inny niż sądziliśmy na początku, niż ja sądziłam. Jest dobry, szlachetny i dzielny, a wszystko co zrobił, on ma na to wytłumaczenie. Teraz nie mogę ci jeszcze tego zdradzić i nie mam na to dowodów, ale wkrótce o wszystkim ci opowiem i wtedy zrozumiesz. 

- Nie trzeba mi dowodów dziecko - zapewnia mnie kobieta - Twoje słowa mi wystarczą. Wiem, że nigdy nie pokochałabyś kogoś niegodnego. Jeżeli twoje serce go wybrało to miało ku temu powody. 

Uśmiecham się z wdzięcznością. Powinnam wiedzieć, że Mery nie będzie mnie oceniać. Kto jak kto, ale ona zawsze mi ufała. Popierała moje decyzje i ufała osądom. 

Oddana wrogowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz