XXX

307 8 2
                                    

Przez chwilę zapomniałam o wszystkich problemach. Ta krótka chwila pozwoliła mi poczuć się jakbym unosiła się na tafli wody w samym środku spokojnego jeziora. Wszechobecny spokój, cisza przerywana tylko przez nasze oddechy i śpiew ptaków za oknem. Delikatne światło wschodzącego słońca odbijające się od powierzchni mebli i tworzące na nich błyszczące diamenciki. Było cudownie. 

Delikatna pierzyna przy każdym nieśpiesznym ruchu muskała moje ciało zarówno teraz jak i minionej nocy. Były momenty kiedy jej dotyk zlewał się z dotykiem Mordreda i nie potrafiłam odróżnić jej od jego rąk, jego ciała. Kiedy tkanina przesuwała się po moich ramionach i plecach, a jego ciało ocierało o mój brzuch i piersi, w tych momentach zalewała mnie przyjemność tak wielka, iż sądziłam iż jej nie zniosę, a i tak było to niczym w porównaniu do momentu kiedy jego usta stykały się z moimi, kiedy odnalazł drogę do mojego wnętrza i połączył się ze mną w jedno. Chwila bólu kiedy przebił się przez moją błonę została wynagrodzona rozkoszą i szczęściem. Jego delikatność dała mi poczucie bezpieczeństwa. Nie śpieszył się, nie gonił za własnym spełnieniem. Skupił się tylko i wyłącznie na mnie. Dawał mi wszystko co mógł i wszystko co chciałam. Pozwalał bym razem z nim odkrywała ten nowy nieznany dla mnie jak dotąd świat. Słuchał moich słów, które co jakiś czas wydobywały się z moich ust. Głownie było to jego imię, które smakowało w tamtym momencie niczym czekolada. Słodkie słowo wypowiadane delikatnym szeptem. "Mordred, Moredred, Moreded"- nie miałam go dość. 

Kiedy nie wołałam go do siebie chociaż był tak blisko pozwalałam by komnatę wypełniały moje jęki. Nie potrafiłam ich kontrolować. Z każdym pchnięciem, każdą pieszczotą posyłającą mnie w stronę krawędzi pozwalałam by tańczyły wokół nas. Nawet gdy moje usta były nakryte jego ustami nie milkłam. A on? Przyjmował je, połykał i odpowiadał na nie swoimi. 

Przyjemność sprawiała, że moje oczy przymykały się, mrużyły niczym u kota. Kiedy je otwierałam widziałam tylko jego twarz. Jego zaróżowione policzki, lekko rozchylone usta, błyszczące oczy. Była tak blisko mojej, że jego przyśpieszony oddech mnie łaskotał.  Piękna, jego twarz była piękna. 

Wplotłam palce w jego włosy ciesząc się, że są nieco dłuższe. Zacisnęłam je przyciągając go bliżej do siebie. Bliżej, bliżej, musiał być bliżej. 

Przejęłam inicjatywę. Wpiłam się w jego usta z zadziwiającą zachłannością by następnie skierować go w stronę mojej szyi. Tak, chciałam go właśnie tam. Mordred zrozumiał to nieme polecenie i poddał się mojej woli. Kiedy kąsał moją rozgrzaną skórę ja wiłam się pod nim wyrzucając w górę biodra. Więcej, więcej, więcej. 

Skupił się na każdym fragmencie mojego ciała. Każdy został naznaczony jego pocałunkiem i dotykiem, aż cała byłam jego. I gdy oboje byliśmy już blisko powrócił ponownie do moich ust. Całował ich kącik z ujmującą delikatnością tak inną od gwałtowności panującej poniżej. Jego ruchy straciły swoją rytmiczność za to przybrały na sile. Silne, umięśnione ramiona owinęły się wokół mnie kiedy potężne skurcze zawładnęły moim ciałem. Eksplozja emocji przeszyła moje ciało, a on ruszał się dalej. Dopiero kiedy wykrzyknął moje imię, spojrzał mi w oczy i odnalazł w nich szczerą, odwzajemnioną miłość i jego ciałem wstrząsnęły dreszcze. 

Sen nadszedł niespodziewanie, chociaż byłam pewna, że dzisiejszej nocy nie zmrużę już oka. Będąc jednak wtuloną w ciepłe i miękkie ciało Mordreda zaznałam spokoju, który poniósł mnie do krainy snów. Czo on również zasnął? Tego nie wiem. Jednak kiedy się obudziłam on już czuwał. 

- Dzień dobry - przywitał mnie kiedy spojrzałam na niego 

- Dzień dobry - odpowiadam rumieniąc się lekko 

Naciągam pierzynę, która zsunęła się do moich bioder by zakryć nagie ciało. Modred łapie mnie za rękę nim udaje mi się to uczynić. 

- Po wczorajszej nocy nie musisz się przede mną chować - mówi posyłając mi łobuzerski uśmiech - Powiedziałbym nawet, że nie powinnaś. Uwielbiam na ciebie patrzyć. To najpiękniejszy widok pod słońcem. Nie odbieraj mi tej radości. 

Puszczam pierzynę na co mój towarzysz mruczy zadowolony. 

- Grzeczna dziewczynka - komentuje, nagle jednak poważnieje - Nic cię nie boli? Pierwszy raz może być dla kobiety bolesny. 

- Było wspaniale - zapewniam go 

- Nie o to pytałem. 

- Bolało tylko trochę, na początku, a potem...- nie potrafię odnaleźć właściwych słów by opisać co czułam później - Potem już o tym nie myślałam. 

Ulga maluje się na jego twarzy. 

- To dobrze

Leżymy tak jeszcze przez chwilę. Nasze dłonie błądzą po nadal rozgrzanych ciałach. Tym razem jednak nie szukamy cielesnej przyjemności. Ten dotyk nie ma w sobie nocnego żaru. Po prostu cieszymy się z naszej bliskości nim przyjdzie nam zmierzyć się z kolejnym dniem. 

Za drzwiami rozlega się hałas. Dźwięk czyiś kroków wpada do komnaty. 

- Moi ludzie, twoja straż - oznajmia Mordred - Teraz oni będą cię pilnować. 

- Wolę ciebie - stwierdzam 

- Też wolałbym się tym zająć, ale obawiam się, że byłbym mniej efektywny. Rozpraszasz mnie i to bardzo skutecznie. 

- Myślałam, że umiesz skupić się na kilku rzeczach równocześnie.

- Zazwyczaj tak, ale w tym przypadku moja uwaga jest skoncentrowana tylko na tobie. Chociaż nocne warty chyba jednak wezmę na siebie. 

- Nie mam nic przeciwko, nawet jeżeli cierpi na tym twoja efektywność jako strażnika 

- Twoje bezpieczeństwo jest ważniejsze niż seks - stwierdza wyplątując się z moich objęć i sięgając po rozrzucone na podłodze ubrania.

Patrzę jak zakłada je na siebie.

- Gdzie idziesz? - pytam 

- Porozmawiać z moimi ludźmi. Gdy napar będzie gotowy broń musi być pod ręką. Obawiam się, że wielu żołnierzy będzie miało problem z oddaniem swojego oręża nawet jeżeli miałoby to być tylko na chwilę. 

- Możemy użyć broni Emyrcji - sugeruję

- W Taraku broń jest przekazywana z ojca na syna. Moi żołnierze walczą tymi samymi mieczami od dzieciństwa. To dla nich świętość. 

- Mam iść z tobą? - pytam

- Nie, zajmę się tym sam. Odpocznij jeszcze chwilę. Dalio?

- Tak?

- Żałujesz? Żałujesz wczorajszej nocy?

- Ani odrobinę - zapewniam go 

Uśmiech pojawia się na jego twarzy. 

- Wygramy Dalio i będziemy mieć jeszcze setki takich nocy.


Oddana wrogowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz