XXII

430 21 2
                                    

Życie ciągle mnie zaskakiwało. Codziennie dowiadywałam się jak mało jeszcze wiem i rozumiem. Kto by pomyślał, że będę tulić w ramionach mężczyznę, który jeszcze kilka dni temu był moim największym wrogiem. Czy mogłam przewidzieć, że poczuję współczucie do osoby, której do tej pory życzyłam wszystkiego co najgorsze?

Nie rozumiałam wszystkiego. Wsłuchując się w historię Mordreda czułam jego ogromną rozpacz i ból. Stanął zupełnie sam przeciwko potwornej, mrocznej sile, która uchodziła dotychczas za legendę. Został niesłusznie oskarżony o rzeczy, których nie zrobił. W chwili największej próby i słabości nie otrzymał od nikogo pomocy, a jednak się nie załamał. Nie pozwolił się omotać i przejąć nad sobą władzy. Jako ktoś kto również doświadczył ingerencji cieni mogłam go tylko za to podziwiać. 

Jednak pomimo iż z jednej strony go rozumiałam nie mogłam pozostać obojętna na jego błędy. Zabijanie i prowadzenie wojny nawet w szczytnym celu nigdy nie było dobre. Chciał uchronić nas przed niebezpieczeństwem, a sam się nim stał. Chciał pokonać zło sam je rozsiewając. Podjął wiele złych decyzji, których skutków już nie cofnie, i które będą go prześladować do końca jego życia. Wiem, że tak będzie ponieważ był dobry. Miał serce, które nie było z kamienia, i które czuło. Miał duszę i potrafił kochać. Mordred kochał swoją rodzinę i patrzył na jej upadek. Kochał swoich braci, a zabił jednego z nich. 

Okazało się być prawdą to co już podejrzewałam. Mordred był człowiekiem o dwóch twarzach. Z tą różnicą, że obie były prawdziwe. Żadna z jego twarzy nie była maską noszoną by oszukać innych. Mordred był dobry, potrafił współczuć i okazać żal, zależało mu na innych. Mordred był zdeterminowany, gotowy na wszystko, nawet na przekroczenie pewnych granic, których inni nie śmieliby przekroczyć. Potrafił być bezwzględny i groźny. 

Nie wiem ile tak siedzimy. Ciągle trzymam go w objęciach i pozwalam aby doszedł do siebie. Nie poganiam go, nie popędzam, chociaż wiem, że powinniśmy wracać na zamek. Zbyt długo nas nie ma. 

W końcu mężczyzna kładzie swoje jeszcze trzęsące się dłonie na moich ramionach i odsuwa się ode mnie. Na jego twarzy jest tyle bólu i żalu, że niemal pęka mi serce. 

- Będę błagał cię o wybaczenie do końca moich dni - oznajmia

- Nie musisz, powiedziałam już, że ci wybaczam 

- Wiem, ale i tak będę to robił. Zasługujesz na to, a ja nie zasługuję aby tak łatwo mi wybaczyć. Nie po tym co zrobiłem. 

- Nie powiem, że postąpiłeś właściwie. Nie pochwalę twoich czynów bo nie zasługują one na pochwałę. Mogę cię jednak zapewnić, że od teraz nie jesteś sam. Będę dźwigać z tobą to brzemię i pomogę ci pokonać cienie. Zrobię co w mojej mocy. Ciebie nie słuchali, ale może wysłuchają mnie. 

- Wierzysz w to, wierzysz, że możesz ich przekonać bez pokazania im tego wszystkiego? 

- Spróbuję, moim ludzie mi ufają. 

- Oni cię kochają Dalio - mówi Mordred - Ja nigdy...nigdy nie widziałem aby ktoś wzbudzał taki podziw. Nawet mój ojciec, inni królowie, ty jesteś inna. Twoje słowo będzie dla nich świętością. Jeżeli ktoś może ich przekonać to tylko ty, a oni przekonają innych.

- To dlatego mnie oszczędziłeś? - pytam - Dlatego mnie nie zabiłeś, tylko postawiłeś u swojego boku? Muszę to wiedzieć Mordredzie.

Mężczyzna obejmuje dłonią mój policzek. Delikatnie muska skórę palcami. Wpatruje się uważnie w rysy mojej twarzy. W jego spojrzeniu pojawia się łagodność jakiej jeszcze dotąd u niego nie widziałam. 

- Kiedy cię ujrzałem...byłaś piękna. Nie miałaś na sobie wytwornej sukni, biżuterii, a byłaś najpiękniejszym co kiedykolwiek widziałem. Nie chodzi mi nawet o wygląd zewnętrzny, chociaż jest doprawdy oszałamiający. Było w tobie coś takiego, że po raz pierwszy od bardzo długiego czasu poczułem nadzieję. Nie mogłem, nie chciałem odbierać światu takiego skarbu. Dotychczas tylko słyszałem o tobie, że jesteś dobra, sprawiedliwa i kochana przez swój lud. To było jednak niedopowiedzenie. Prze te kilka dni odkryłem, że wszystko co najlepsze jest tutaj.

Mówią to odrywa rękę od mojej twarzy i palcem wskazuje na moje serce. 

- Uosabiasz wszystko co jest przeciwnością cieni. Jesteś światłem. 

- A jednak udało im się mną zawładnąć. To ty się im oparłeś. 

- Zawładnęły tobą przez ból, którego ja jestem przyczyną. 

- Uratowałeś mnie przed nimi

- Sama to robiłaś, ja tylko byłem przy tobie

- Czasem tylko tego trzeba, kogoś bliskiego.

- Jestem takim kimś dla ciebie, kimś bliskim? - głos mężczyzny drży, tym razem jednak nie z cierpienia i bólu. 

- Nie wiem Mordredzie - odpowiadam szczerze - Może nie teraz, ale w przyszłości mógłbyś kimś takim być. 

- Jeżeli więc pozwolisz będę czekał. Na ciebie warto czekać.

Ostrożnie zbliża twarz do mojej. Zatrzymuje się ledwie centymetr od niej wahając się czy może zrobić to co zamierzał. Widzę walkę jaka się w nim toczy. Pomagam mu podjąć tę decyzję. Pokonuję dzielącą nas odległość i muskam jego usta moimi. Tylko trochę i tylko na krótko. Mordred nie potrzebuje więcej, przejmuje kontrolę. 

Jego pocałunek jest dłuższy i bardziej zachłanny. Odpowiada jego osobowości. Kryje się w nim władczość i zaborczość godna króla oraz wojownika. Miękkie, nieco popękane od braku wody usta łączą się z moimi odnajdując wspólny rytm. To mój pierwszy pocałunek i wszystko jest takie...naturalne. Przymykam oczy rozkoszując się tym momentem. Na chwilę znikają wszelkie troski i zmartwienia. Nie ma królowej Emyrcji i króla Taraku, jestem tylko ja i on. Dalia i Mordred. Kobieta i mężczyzna. 

Mordred trzyma ręce przy sobie. Nie przyciąga mnie do siebie. Daje mi możliwość aby przerwać to w każdym momencie. Przejął inicjatywę, ale to ja mam realna władzę. Tylko ode mnie zależy czy każę mu przestać. Jeżeli to zrobię posłucha mnie, nie będzie protestował. Ja jednak nie chcę przerywać. 

Sekundy zdają się być wiecznością. Być może nawet czas stanął w miejscu. W końcu jednak Mordred odsuwa się, a ja ponownie otwieram oczy. Jego twarz wygląda teraz zupełnie inaczej niż jeszcze przed chwilą. Jakby ubyło mu lat, których i tak przecież nie ma. Zdaje się być odmieniony, uspokojony. Coś w jego oczach również się zmieniło. 

Widzę przed sobą zakochanego we mnie mężczyznę i z całego serca pragnę abym kiedyś nauczyła się jak oddać mu tę miłość.  

**********************************

Kolejny rozdział wpadnie prawdopodobnie końcem tygodnia :)

Oddana wrogowiWhere stories live. Discover now