Idąc zamkowymi korytarzami po raz pierwszy w życiu czuję się obco i niepewnie. Nie jestem pewna czy ma to związek z mężczyzną kroczącym u mojego boku czy spojrzeniami moich poddanych kierowanymi w naszą stronę. Zakładam, że z jednym i drugim.
Pomimo wczesnej pory zamek tętni życiem. Zauważam, że jest tu więcej żołnierzy niż zazwyczaj. Obrali wartę przy każdym wejściu do zamku i patrolują korytarze dwa razy częściej. Nigdzie jednak nie dostrzegam żołnierzy Mordreda, który mają swój udział w tym całym zamieszaniu.
- Cóż za oddanie - komentuje to wszystko mężczyzna zdając sobie zapewne sprawę z czego wynika taki stan rzeczy
- Czego się spodziewałeś? Wtargnąłeś do zamku ze zbrojnymi.
- Wypraszam sobie, nigdzie nie wtargnąłem. Wjechałem tutaj główną bramą w twoim towarzystwie i za twoją zgodą.
- Semantyka
- Tak właściwie kiedy wydałaś rozkaz aby wzmocnić straż? Musiałem to przegapić, a obserwowałem cię bardzo uważnie cały czas.
- Nie wydałam takiego rozkazu - oznajmiam - Musiał to zrobić któryś z generałów lub doradców.
- Twoi ludzie mają brzydki zwyczaj robienia czegoś bez twojej zgody. To jawne okazywanie braku szacunku i zaufania wobec ciebie.
- Raczej przejaw ich wiedzy i doświadczenia, które zdobywali latami. Nie będę tego kwestionować.
- Semantyka - mówi naśladując mnie - Ja z kolei chętnie się temu przyglądnę. Nikt z moich ludzi nie ośmieliłby się zrobić czegokolwiek bez mojej wiedzy i pozwolenia.
- Z powodu szacunku czy strachu? - pytam znajdując w sobie na to odwagę
- Nie ma jednego bez drugiego. Dziecko szanuje swoich rodziców nie tylko przez wzgląd na wzajemną miłość, ale też ze strachu przed ich gniewem i oczywistą władzą jaką nad nim posiadają. Tak samo żołnierze czy inni poddani powinni czuć respekt przed władcą wynikający z tych dwóch rzeczy.
- Ja nigdy nie bałam się swoich rodziców - stwierdzam
- Byłaś ich córeczką, dziewczynką, księżniczką, promieniem słońca, jako chłopiec byłabyś wychowywana inaczej. Kobiety są delikatniejsze i nie wymagają tak twardej ręki w procesie dorastania, natomiast nie zbudujesz z chłopca prawdziwego mężczyzny samymi czułościami. Tutaj potrzebna jest dyscyplina, rygor i właśnie strach. Strach przed autorytetem. To dlatego posyła się młodych mężczyzn do wojska, na szkolenia bitewne, wyprawy w dziewicze rejony.
- Ty się bałeś? Twoi rodzice...twój ojciec wychowywał cię w strachu?
Mordred wykrzywia usta w półuśmiechu. Jego ramię które trzymam idąc przy jego boku napina się nieznacznie jakby uderzyły w niego niechciane wspomnienia.
- Moja matka była wspaniała - odzywa się po chwili milczenia - Podobnie jak twoja zmarła gdy byłem bardzo mały. Nie tak mały jak ty, miałem wtedy kilka lat. Do dzisiaj pamiętam jej zapach i głos. Śpiewała, kochała śpiewać. Mój ojciec też nie był zły, ale został sam z czwórką dorastających chłopców z których musiał zrobić mężczyzn, a jednego posadzić na tronie. Bardzo pilnował abyśmy zachowywali się odpowiednio i zgodnie z naszym statusem, a my robiliśmy wszystko by tak nie było. Co chwila wpakowywaliśmy się w coraz to nowsze kłopoty. Kradliśmy owoce z targu, płoszyliśmy zwierzęta, podglądaliśmy damy w czasie kąpieli. Nawet nie zliczę ile razy dostałem po uszach bo byłem najmłodszy i biegałem najwolniej.
Wyobrażenie sobie małego Morderda jako urwisa jest niemal niemożliwe i bardzo kontrastuje z obecnym obrazem. W jaki sposób stał się tym kim się stał? Kiedy dziecięce swawole zamienił na wyrachowany rozlew krwi?
YOU ARE READING
Oddana wrogowi
AdventureMłoda królowa zostaje zmuszona do poślubienia bezwzględnego króla sąsiedniego królestwa. Czy w obliczu większego zagrożenia tych dwoje odnajdzie nić porozumienia? Czy miłość może się narodzić pośród nienawiści? Niesamowita okładka jest dziełem...