Rozdział czwarty

393 20 1
                                    

Oficjalnie Pola Lozada Montoya nie pracowała w soboty, ale zdecydowanie nie była osobą lubiącą życie rodzinne, więc zawsze gdy jej żona Margo doprowadzała ją do szału zwykłymi pracami domowymi, Pola „uciekała" do swojej poradni w centrum, tłumacząc się ukochanej niespodziewanym przypadkiem. W rzeczywistości leżała na kanapie w gabinecie i oglądała zagraniczne filmy, a ja wiedziałam to nie dlatego, że tak dobrze się znałyśmy, a dlatego, że jej recepcjonistka, młodziutka Gisele, była siostrzenicą Margo i z nimi mieszkała, no i lubiła paplać. Za odpowiednią cenę dawała mi znać, czy Pola jest u siebie, kiedy w weekend czułam, że nie dotrwam do poniedziałku bez pilnej sesji terapeutycznej. Tak jak właśnie dzisiaj.

Tą odpowiednią ceną była jedna z dwóch ostatnich koszul, które mi zostały po Ramosie. Czy raczej które na szybko spakowałam, zanim wyruszyłam w świat w zeszłym roku. Gisele szalała za piłkarzami, bo umilali jej życie w Hiszpanii; dwa lata temu zawaliła testy SAT i jej matka, siostra Margo, tak się na nią wściekła, że przegoniła ją z Nowego Jorku do Madrytu. Przypominało to trochę moją historię, bo też wylądowałam tu za karę, ale Gisele — w przeciwieństwie do mnie — potrafiła dostosować się do każdej sytuacji życiowej. Kiedy ja marnowałam miesiące na szukanie sposobu, żeby stąd uciec, Gisele chodziła po klubach i flirtowała z kim popadnie.

Z ciężkim sercem oddawałam jej tę koszulę, bo wtedy wydawało mi się, że jeszcze nie jestem gotowa pożegnać się z Sergio na dobre. Bianca, próbując mnie pocieszyć, wpadła na pomysł, żebym kupiła sobie komplet drogich koszul i ulubione perfumy Ramosa, spryskała je nimi i nosiła tak długo, aż by nim przesiąkły, no ale aż tak z tego powodu nie rozpaczałam, żeby uciekać do takich rzeczy. Nic dziwnego, że od razu złapała wspólny język z Gisele; poznały się parę miesięcy temu, kiedy Bianca przyjechała ze mną do poradni i natychmiast się polubiły. Do tego stopnia, że kilka tygodni później imprezowały razem z Neymarem w jakimś klubie w Barcelonie.

Rzadko jednak korzystałam z gadulstwa Gisele. Dziś był ten szczególny wyjątek, ponieważ obudziłam się rano będąc na granicy szaleństwa i Pola była jedyną znaną mi osobą, która potrafiła mnie przed nim uchronić. Nie mogłam o tym porozmawiać z Biancą, bo wiedziałam, co by powiedziała: że kłamałam i wcale nie chcę zapomnieć o Ramosie. Z Irmą też nie, bo zaraz by pobiegła do kościoła, żeby wymodlić nasz powrót do siebie. Troy'owi starałam się nie zawracać głowy swoimi problemami odkąd został ojcem, a Pepe, Marcelo i Cristiano na pewno wszystko powtórzyliby Sergio. Isco nie znałam na tyle dobrze, poza tym to trochę go dotyczyło. Zostawała mi Pola — nie dość, że była neutralna, to w dodatku wiązała ją tajemnica lekarska.

Czułam, że wariuję, ponieważ unikałam Sergio jak ognia przez prawie pół roku na darmo: wystarczyło zobaczyć się z nim dwa razy w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin i raz zamienić parę słów, żeby to wszystko poszło na marne. Już wczoraj byłam o krok od postradania zmysłów, bo podejście René do mojej tragedii obudziło dawno uśpione demony i teraz chciałam tylko leżeć na podłodze, wypłakując oczy tak długo, aż zabraknie mi łez. Zazwyczaj starałam się nie myśleć o Dixie i nie patrzeć na wytatuowaną datę jej śmierci na nadgarstku, bo to był jedyny sposób, żeby przetrwać każdy kolejny dzień. Isco również nie był zbyt pomocny z tymi swoimi pytaniami, czy było w porządku, skoro ewidentnie nie było. Gdy nie znalazłam żadnego sensownego alkoholu, wsiadłam za kółko, pojechałam do domu i zasnęłam. Spałam bez przerwy do rana, a po przebudzeniu pierwsze, co zrobiłam, to się ubrałam i pojechałam do Poli.

— Pola jest w drodze — powiedziała Gisele na dzień dobry, kiedy weszłam do recepcji. Siedziała za biurkiem w białej sukience na ramiączka w kwiatowe wzory i przeglądała Tumblra; w soboty za wiele się nie napracowała. Proste, kruczoczarne włosy sięgały jej do ramion, miała grube brwi i piwne oczy.

ZACHMURZENI [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz