Rozdział szósty

309 20 8
                                    

— O, tego bym z łóżka nie wypuściła — palnęła Bianca i przesunęła palcem w prawo po ekranie mojego telefonu, nim zdążyłam ją powstrzymać.

— Cholera — mruknęłam, kiedy wyskoczyło okienko z wiadomością.

Wiedziałam, że założenie konta na aplikacji do randkowania będzie durnym pomysłem i wcale nie chciałam tego robić, tyle że tylko tak mogłam ukryć przed Isco fakt, że „rozważam inne opcje". On sam był przeciwny poznawaniu ludzi przez internet, więc nie musiałam się martwić, że mnie tam znajdzie. Choć tak naprawdę nie miałam żadnych powodów do zmartwień, ponieważ nie byliśmy ze sobą na wyłączność. Ani nawet nie byliśmy ze sobą.

Bianca powiedziała mi o tej aplikacji, kiedy wróciłam w sobotę do domu i stanowczym tonem oznajmiłam, że zamierzam się umawiać z obcymi facetami, zamierzam ich wykorzystywać i następnego dnia nie zamierzam do nich dzwonić, tak, by nie zauważyła, jak bardzo się trzęsłam po spotkaniu z Ramosem. Wystarczyło podać imię, wiek i miasto, dodać swoje zdjęcie, wybrać interesującą nas płeć oraz w jednym zdaniu coś o sobie napisać. Później wyskakiwali mężczyźni i jeśli któryś wpadł mi w oko, należało przesunąć palcem w prawo. Jeśli i ja mu się spodobałam, pojawiało się okienko z wiadomością, gdzie mogliśmy lepiej się poznać i ewentualnie wybrać na randkę.

Dzisiaj był już wtorek i jak dotąd przypadłam do gustu każdemu, którego przesunęłam. To znaczy Bianca przesunęła, ponieważ ja byłam strasznie wybredna i musiałam się im tłumaczyć, że to nie ja, tylko moja przyjaciółka uważa ich za wartych uwagi. I jak na złość uznawali to na tyle urocze, by chcieć się ze mną umówić. Spławiałam jednego po drugim, aż Bianca wreszcie nie wytrzymała i mnie skrzyczała. Według niej próbowałam oszukać wszystkich wokół tą swoją chęcią randkowania, a w rzeczywistości łudziłam się, że pogodzę się z Ramosem.

Ale ja wcale się nie łudziłam i naprawdę chciałam zacząć chodzić na randki. To nie była moja wina, że ta aplikacja pełna była facetów nie w moim typie. Na przykład ten, którego Bianca właśnie przesunęła — typowy mięśniak. Nawet w swoim opisie wspomniał, że każdą wolną chwilę lubi spędzać na siłowni. Biance się podobał, bo jak się zmrużyło oczy, to można było dojść do wniosku, że przypominał Rafaela z Jane The Virgin; też był taki opalony i miał gęste, ciemne włosy. I chociaż uwielbiałam Rafaela, byłam raczej pewna, że nic nas nie łączyło. Nigdy nie byłam na siłowni, chyba że w szkole na wf–ie wieki temu, a sam wygląd nie załatwiał sprawy.

Kiedy więc napisał: „Cześć, dzięki za przesunięcie, poklikamy?", wyłączyłam aplikację i odsunęłam telefon po blacie barowego kontuaru jakby zaczął mnie parzyć. Bianca mlasnęła z niezadowoleniem i przeczesała ręką włosy, które miała upięte w wysokiego kucyka.

— Nie wiem, jaki ty masz problem — skarciła mnie i obróciła się na krześle. Było przedpołudnie i Knajpa Irmy świeciła pustkami; Irma zamiatała podłogę, nucąc Juanesa pod nosem, a my z Biancą siedziałyśmy przy barze, pijąc cappuccino. — Sama mi powiedziałaś bardzo wyraźnie, że marzysz o czymś niezobowiązującym. Tymczasem zachowujesz się, jakbyś szukała kandydata na męża.

— Nieprawda — burknęłam i napiłam się ciepłego jeszcze napoju. — Nie zwalaj na mnie winy za to, że na tej aplikacji jest masa fatalnych kolesi.

— Fatalnych? — powtórzyła Bianca i zmarszczyła czoło. — Carter, dzięki tej apce byłam na pięciu fantastycznych randkach. Każda zakończyła się fenomenalnym seksem i po wszystkim żaden nie zaczął planować ze mną rodziny. To ty wybrzydzasz.

— Nieważne — machnęłam ręką i odwróciłam głowę w stronę okna. Zapowiadał się kolejny, upalny dzień w Madrycie, ale do knajpy nie dochodziły promienie słoneczne, więc o tej porze było w niej dość chłodno; na tyle, by na moich nagich ramionach pojawiła się gęsia skórka.

ZACHMURZENI [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz