Rozdział dziesiąty

299 15 4
                                    

— Ha! Wiedziałam!

Bianca krzyknęła tak głośno, wyszczerzając zęby, że od razu odechciało mi się spać. Odkąd zrezygnowałam z picia kawy, rozbudzałam się dopiero gdzieś około południa; do tego dochodził fakt, że pół nocy spędziłam na całowaniu się z Ramosem w ogrodzie hotelu Ritz. Nie miałam więc siły — ani ochoty — na użeranie się z radością Bianci, która wręcz wybuchła, gdy przyznałam się jej i Irmie, że znów spotkałam się z Sergio, że zrobię to jeszcze nieraz i powtórzyłam im jego słowa (no, mniej więcej).

— Mówiłam ci, że nie przestał cię kochać! — krzyknęła. Siedziała przy barze w zwiewnej sukience o kolorze bzu z włosami związanymi w dwa warkocze i przeglądała w internecie sukienki na ślub. Irma przyniosła z góry połowę swojej szafy i rzuciła ją na jeden z boksów, a ja zajmowałam boks obok z wyciągniętymi nogami na siedzeniu i starałam się nie zasnąć. — On za bardzo za tobą szaleje, żeby ot tak się odkochać.

Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby opowiedzieć im o tym, co wymyślił dla mnie Sergio. Po powrocie do domu zastałam Biancę śpiącą na kanapie przy szóstym sezonie Doctora Who i odetchnęłam z ulgą, że nie musiałam z nią rozmawiać. Ale rano, gdy pojechałyśmy do knajpy, żeby wybrać sukienki na ślub, czekała już na mnie kolejna kartka, taka sama jak poprzednia, tyle że o jaśniejszym odcieniu szarości i z adresem ku pamięci Evelyn oraz datą szesnastego czerwca. Chociaż żadna z nich nie zadawała żadnych pytań, wiedząc, że i tak nie odpowiem na nie, wzruszyłam ramionami i od niechcenia zauważyłam, że to będzie trzecia randka z Ramosem. Reszta sama się potoczyła.

Dobrze je znałam i spodziewałam się, że akurat w tym przypadku będą mnie oceniać tak, jak ja oceniałam siebie za to, że pozwalałam Sergio, żeby mnie całował jak wariat i mówił mi, że jestem miłością jego życia.

Ale nie zrobiły tego. Opowiedziałam im ogólnie wszystko — Irma na koniec miała ze szczęścia łzy w oczach, a Bianca uśmiechała się z wyraźną satysfakcją. Racja była po ich stronie, a ja ze smutkiem zauważyłam w myślach, że od początku to wiedziałam, ponieważ mnie też trudno było uwierzyć, by Sergio mnie nie chciał. Nie byłam już Carter sprzed trzech lat, która zachodziła w głowę, czy chłopak ją lubi; byłam Carter, którą fikcyjne, miłosne historie nauczyły, że kiedy facet naprawdę szalał za kobietą, to ciężko mu było przestać. Sęk w tym, że sądziłam, że jeżeli wmówię sobie, że zdążył o mnie zapomnieć albo znienawidził mnie dość mocno, żeby się we mnie odkochać, łatwiej mi będzie ruszyć ze swoim życiem naprzód.

Ale teraz, wiedząc, że Sergio wciąż nie widział poza mną świata, to nie miało znaczenia. Mogłam więc wyznać prawdę moim dwóm ulubionym kobietom i przyznać się, że się myliłam.

— To było jasne jak słońce. — Irma zrobiła rozmarzoną minę i sięgnęła po sukienkę w kwiaty, żeby przyjrzeć się jej w lustrze, które stało na środku knajpy. — Sergio patrzy na ciebie tak, jak Lupo za życia patrzył na mnie.

— A skąd ty wiesz, jak on na mnie patrzy? — zdziwiłam się i poprawiłam się na siedzeniu, opierając plecy o zimną ścianę, bo poprzednia pozycja mnie usypiała.

Odkąd Ramos zaczął się pojawiać w Knajpie Irmy, chyba nigdy nie znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu, żeby na siebie patrzeć i żeby Irma mogła wyciągać takie wnioski. Chowałam się przed nim zawsze gdy przychodził, pomijając imprezę z okazji wygrania La Ligi, ale wtedy przecież traktował mnie jak powietrze.

— Nie dostrzegłaś tych ukradkowych spojrzeń? — Irma popatrzyła na mnie, machając sukienką. Pokręciłam głową. — Zawsze gdy przyjeżdżał po ciasto to szukał cię wzrokiem. A jak zobaczył cię krzątającą się po kuchni oczy mu się świeciły. On ma miłość do ciebie wypisaną na twarzy.

ZACHMURZENI [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz