Rozdział 3

12 1 3
                                    


Rano obudziły mnie promienie słońca i przeczucie, że muszę już wstawać. Słońce właśnie wschodziło, wyciągnęłam plecak spod biurka, gdzie wczoraj go wrzuciłam i wsadziłam zeszyt, pióro z nabojami, oraz ściągnięty z drzwi plan lekcji. Zarzuciłam plecak na plecy i wymknęłam się z pokoju. Drzwi i tak zaskrzypiały, ale na szczęście nikt chyba tego nie usłyszał. Zbiegłam cicho po schodach, w sam raz by zderzyć się z tym czarnowłosym chłopakiem z wczoraj. Właśnie wychodził z łazienki i chyba się mnie nie spodziewał.

-Uważaj, jak lecisz! - wrzasnął za mną i odskoczył.

Nie powiem trochę zabolało, ale tylko mruknęłam- przepraszam i wyszłam przed blok. W sam raz by wpaść na Karola, który właśnie wchodził do budynku. Czyli nici z przejażdżki przekazałam Krystkowi, który właśnie wynurzył się z kłębiących się na niebie chmur. Karol miał w dłoni gwizdek i w chwilę po przekroczeniu progu zagwizdał i wrzasnął: pobudka, śniadanie za 15 minut! Jako że stał tuż obok mało nie ogłuchłam. Zanim odzyskałam słuch i przestało mi brzęczeć w głowie minęła dłuższą chwilą. W łazience było słychać szum wody i inne odgłosy, oraz kłótnię o kolejkę. Karol poszedł ich uspokajać, a ja usiadłam opierając się o ścianę i wyciągając przed siebie tylne łapy. Jednak nici z mojego spokoju, pomyślałam widząc, że z budynku wychodzi i siada obok mnie chłopiec z brązowymi, kręconymi włosami i niebieskimi oczami.

- Też masz dość hałasu? - zapytał

-Ano, nie do wiary jak głośno mogą być ludzie- potwierdziłam

- Ci są jeszcze w miarę ok, bo poruszamy się całą bandą po sporej przestrzeni, ja mam w sumie piątkę rodzeństwa, ci to potrafią dać w kość- oznajmił

- A tak w ogóle to jestem Zoja, ale mama mnie nazywa Wichrem-przypomniało mi się, że powinnam się przedstawić

- Kacper- odparł

W tym momencie z budynku wyszedł Karol z resztą grupy i musieliśmy przestać rozmawiać. poszliśmy na śniadanie, gdzie dostaliśmy po misce jajecznicy.

 Na śniadaniu odkryliśmy z Kacprem, że siedzimy obok siebie, naprzeciwko niego siedział mały chłopiec. Wczoraj nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz wyraźnie czułam, że się w coś zmienia. Miał strasznie jasne włosy i oczy. Jak mi Kacper wytłumaczył dobrze zrozumiałam wczoraj plan lekcji, a sala do nauki nazywa się klasa. Po śniadaniu Karol nas zaprowadził na 1 piętro, do naszej klasy. Nasza grupa miała być podzielona na dwie części. Ja byłam w tej drugiej, razem z Kacprem, tym chłopcem ze śniadania oraz 17 innymi osobami. W klasie czekała na nas wyglądająca na miła nauczycielka. Powiedziała, że będzie nas uczyć historii i innych przedmiotów humanistycznych, pierwszy raz usłyszałam tą nazwę, więc obiecałam sobie po lekcji dopytać o nią Kacpra.

Nauczycielka zaczęła od wytłumaczenia nam czym jest historia i podziale na okresy. W ten sposób dowiedziałam się, że ludzie jako gatunek są naprawdę starzy. Oraz iż nauka rozwijała się dziwnie, bo na początku powoli, a później coraz szybciej. Kiedy nam to tłumaczyła zorientowałam się w końcu czemu po Górzysku tak wiele osób chodziło z wydzielającymi wibracje urządzeniami. Jak tylko skończyła o tym mówić, usłyszałam dziwny dźwięk.

-Hej! Wicher, wszystko gra to tylko dzwonek. Nie musisz wyciągać pazurów- to Kacper szeptał mi do ucha. Faktycznie wysunęłam pazury, i to u wszystkich łap! Często mi się to zdarzało, kiedy się wystraszyłam, w sumie lepsze to niż palenie wszystkiego, a to się działo, kiedy się zdenerwowałam.

- Ej, a co to ta humanistyka? - spytałam, kiedy pani wyszła z klasy i zostawiła nas samych.

- wszystkie nauki związane z językami i relacjami międzyludzkimi- odparł

ZojaWhere stories live. Discover now