rozdział 14 (Sylwester)

1 0 0
                                    


Dzisiaj już było spokojnie, tylko Marta zmusiła mnie do umycia włosów. W pierwszym dniu świąt dała mi szczotkę, wcześniej podbierałam grzebień Kacpra. Nie radził sobie z moimi kudłami zbyt dobrze, więc Marta kupiła dla mnie nową.

Jak zwykle mruczałam podenerwowana, kiedy rozczesywałam moje włosy. Miały fakturę mojego futra, ale były dużo dłuższe i rozczesując je zahaczałam o uszy. Umordowałam się makabrycznie, ale na szczęście później mogłam się już urwać do chłopaków. Do tej pory było tyle roboty, że nie udało nam się wymknąć całą trójką, więc jeszcze nie obejrzeliśmy wspomnień z sznurka. Wbiegłam o schodach na poddasze, po jednej stronie był pokój Tomka, a po drugiej należący do mojego przyjaciela. Weszłam przez drzwi, a chwilę później usłyszałam kroki Tymka i Kacpra na schodach, parę minut później dołączyli do mnie, po czym zajęliśmy swoje już normalne miejsca, ja na komodzie, Kacper przed laptopem, przy biurku, a Tymek na podłodze.

-Dobra, pokaż nam to- powiedział Kacper, kiedy laptop się włączał. Podałam mu sznurek, chwilę poklepał w klawisze, wysunął jakąś podstawkę i włożył do niej sznurek z koralikami, po chwili podstawka się zamknęła. Kiedy wspomnienia się przegrywały, odwrócił się do nas, mnie siedzącej po turecku na komodzie, z wciąż mokrymi włosami i Tymka, który opierał się o ścianę.

- Mógł cię rozpoznać, czy raczej nie? - odezwał się Tymek

- Nie sądzę, starałam się. Na upartego, mogliby zobaczyć odciski moich łap na śniegu w zaułku, ale musieliby specjalnie szukać- odpowiedziałam

-Dobra mamy to- stwierdził Kacper odwracając się z powrotem do komputera. Po czym włączył film. Obrazy były mocne i dość mroczne. Opowiadały historię, jak zwerbowano naszego informatora, nie widział twarzy zleceniodawcy, kontaktowali się tylko przez internet. Jego zadanie polegało, na tym by znajdować łaki, odkrywać ich słabości i mocne strony, gdy wiedział już wszystko, zawiadamiał zleceniodawcę, który chyba panował nad dementami i obławnikami. Niedługo później, uderzali, Jak się okazało, nie zabijali łaków, tylko zabierali ich gdzieś, nasz informator nie wiedział, gdzie, zawsze dostawał datę ataku i wyjeżdżał poprzedniego dnia. W ten sposób unikali ryzyka, że ktoś odkryje ich proceder. Mój tata był im problemem, bo co prawda nic na nich nie miał, ale coś podejrzewał. Starali się zawsze zabić wszystkich, którzy mieli kontakt z łakami, im bliższy tym bardziej chcieli się ich pozbyć. Prosiłam tylko o wspomnienia o Żelastwie, ale i tak założyłam, że jestem już na ich celowniku, podwójnie, jako łak, i jako córka mojego taty. Żelastwo wycieli w całości dlatego że się wkurzyli.

-Nie wiem jak wy, ale ja zamierzam dorwać tego zleceniodawca i zmusić by odpowiedział za swoje zachowanie- Warknęłam, ukazując kły.

-Jestem z tobą. Ci dranie wybili moją rodzinę, wieś i pozbawili mnie stada, a w wilczym świecie utrata stada to najgorsza rzecz, która może się wydarzyć. - powiedział Tymek, właściwie powinnam powiedzieć Tymon, bo odezwał się bardzo dorośle.

- Dołączam się, nie umiem patrzeć na czyjąś krzywdę i nie reagować, a fakt, że jesteś moją koleżanką, i najpewniej na radarze tych drani sprawia, że nie potrafię przejść obok tego obojętnie. Ale jedna sprawa, jestem informatykiem, nie umiem się bić, a w każdym razie nie dotrzymam waszej dwójce kroku, więc umówmy się, że ja odpowiadam za wywiad, a wy za zasadzki i walki, dobra? Będziemy się bić z dorosłymi facetami z bronią palną, po prostu sobie nie poradzę, a i wy potrzebujecie treningu- wygłosił przemowę Kacper

-Ok, to kiedy się wybieramy do Żelastwa? – zapytałam

-podczas ferii, Krystek nie uniesie dwóch osób, więc musicie mieć jakieś wytłumaczenie, dlaczego tam jedziecie i dużo czasu- powiedział Kacper odwracając się do laptopa i coś klikając, po chwili pokazał nam mapę. Z Górzyska do miejsca, gdzie niegdyś leżało Żelastwo było dość daleko, po pierwsze, rzeka i dalej kilka dolin. Ale do przejścia.

- Droga wciąż tam jest, może po prostu ktoś nas zawiezie? - zainteresował się Tymek

- O ile wiem większość miejscowych uważa to miejsce z przeklęte i pamiętaj, że jesteśmy dwójką dzieci- powiedziałam, oglądając mapę. Sanaj zimą dość często zamarza, ja przejdę to za jeden dzień, a ty? - zapytałam Tymka

-Raczej tak- odpowiedział

-Potrzebujecie historyjki, która wyjaśni napotkanym ludziom co robicie. - powiedział Kacper odwracając się z powrotem w naszą stronę.

-Może po prostu powiemy odrobinę okrojoną wersję prawdy? -zapytałam

-W sensie, że będziemy mówić, że jedziemy na groby mojej rodziny? - Odezwał się Tymek

-Możemy trochę przerobić, ale ogółem tak- powiedziałam

-Ferie się zaczynają, gdzieś za tydzień- powiedział Kacper-wtedy jedziecie, tylko jak?

-Taksówka? - powiedział Tymek

-proponuje co innego- powiedziałam czując pomysł Krystka, latającego obecnie ponad chmurami. Ale i tak słuchał co się u nas dzieje. - od ilu lat można prowadzić motor? - powiedziałam, nie znałam zbyt dobrze ludzkiego prawa.

-Myślę, że w tym swoim maskowaniu, wyglądasz na szesnastolatkę, więc można by spróbować. - zastanowił się Kacper

-Jak na mnie to na bardzo drobną, ale mogłaby ujść nawet za dorosłą, dopóki się nie odezwie- uśmiechnął się Tymek

-A, co nie tak z moim głosem? - popatrzyłam na chłopaków z ukosa

-wciąż jest dziecięcy- odpowiedział mi Kacper i w tym momencie coś huknęło za oknem. -Fajerwerki! - ucieszył się.

-zatyczki w uszy, Wicher- mruknął Tymek do mnie. Sam już wkładał

-OK- odmruknęłam, wyciągając z kieszeni moje.

Wstaliśmy i wybiegliśmy na korytarz, cudem nie zderzyłam się z Tomkiem, Kacper i Tymek usiedli na poręczy schodów i po prostu zjechali na sam dół, ja skoczyłam na parter, pilnując tylko by w nic nie trafić. Wypadliśmy na zewnątrz, poza tym, że strasznie huczało, fajerwerki były całkiem fajne, kolorowe wybuchy rozświetlały niebo nad rzeką.

Wszyscy się śmiali i wołali, „szczęśliwego nowego roku". Jakieś piętnaście minut później wróciliśmy całą grupą do kuchni, dorośli nalali sobie szampana, a młodzi w tym ja dostali sok, obserwując innych zajarzyłam sprawę. Zamiast życzeń, kiedy stukaliśmy się kieliszkami z chłopakami powiedzieliśmy, „na pohybel draniom" Tymek usłyszał podobny cytat w jakimś filmie i strasznie go teraz śmieszył. Kiedy dopiliśmy sok, wygoniono nas spać, później jak rozstawałam się z Kacprem i Tymkiem na schodach, szturchnęliśmy się wesoło na pożegnanie i powiedzieliśmy sobie nawzajem „dobranoc".

ZojaWhere stories live. Discover now