Rozdział 25 (8.03.2017)

0 0 0
                                    

Wczoraj Tymek uznał że skoro już mam ochraniacze na przedramiona to mogę iść z nim na spotkanie Bractwa, jak nazywał swoją grupę treningową. To dlatego obecnie kręciliśmy się poza murem, pomimo, że słońce już zaszło i nastała szarówka. Na szczęście nie musieliśmy odchodzić zbyt daleko od miasta, ale i tak miałam problem żeby wyobrazić sobie że ludzie chodzą tędy samotnie i to po ćmoku*. Tak czy siak, na podmiejskie pole, gdzie szwendaliśmy się my i inne grupki, wychodziło przez bramę coraz więcej osób. Teraz było nas już całkiem sporo, w większości nastolatki i młodzi dorośli, ale zauważyłam też kilka starszych osób, a wszystkim pod nogami pałętała się dzieciarnia. Jednak, nie czułam się aż tak źle, jak zwykle w tłumie.
Nagle jeden z dorosłych oderwał się od grupki sobie podobnych, z którymi rozmawiał i podniósł głos, tak by każdy go usłyszał.

- Zbiórka! Dzieciaki, zaraz do was przyjdzie pani Anna, reszta niech ustawi się w dwuszeregu.- zawołał, co sprawiło, że wszyscy się uspokoili i podzielili na grupy, gdzie stanęli w podwójnym rzędach. We dwójkę ustawiliśmy się w dwuszeregu razem z grupą młodszych nastolatków. Po chwili podszedł do nas jeden z dorosłych, mężczyzna pachniał smokiem i wcześniej nie wyczuwałam go w okolicy, więc musiał przyjechać niedawno. Szybko nas policzył i powiedział:

-Dobra, nie znam was, ale niech ten kto przychodzi na spotkania najdłużej, poprowadzi rozgrzewkę, zaraz do was wrócę, tylko zamienię parę słów z naszym dowódcą- rzucił i się oddalił w kierunku swojego przedmówcy. Z jakiegoś powodu wszyscy popatrzyliśmy na jedną dziewczynkę, wyglądała na jakieś 14- 15 lat, za rok czy dwa najpewniej przejdzie do wyższej grupy- pomyślałam. Później już skupiłam się na ćwiczeniach, które nam zapodawała, bo wymagały one sporo koncentracji. Większość wykonywaliśmy w biegu, dopiero wtedy zorientowałam się, że dziewczyn było niewiele i wszystkie swoim zachowaniem przypominały mi Martę.

 Chyba z dziesięć minut ganialiśmy dookoła pola, rozgrzewając mięsnie rąk i nóg. Później przyszła kolej na inne ćwiczenia, ale i tak po zakończeniu rozgrzewki spora część była zasapana. W tym ja, choć trochę odzyskałam oddech podczas drugiej części. Kiedy pachnący smokiem ponownie do nas podszedł, byliśmy już rozgrzani. Podzielił nas na pary i polecił osłonić broń zaklęciem. Jako, że wciąż mi to nie wychodziło, to po prostu nie wyciągałam pazurów. Wylądowałam w parze z na oko szóstoklasistką. Kiedy już wszyscy mieli parę i osłoniętą broń, mężczyzna rozdał pozostałym tarcze. Moja partnerka dostała okrągłą, trzymała ją w prawej ręce, a w lewej miała swoja osłoniętą szablę. Zetknęłam nadgarstki, uruchamiając ochraniacze.

-O! masz karawasze- rzuciła dziewczyna, krążąc wokół mnie.

-Ano mam- potwierdziłam, obracając się tak, by wciąż obserwować przeciwniczkę. Zaatakowała, nie ostrzem, jak się spodziewałam, tylko tarczą. Oberwałam w lewą rękę tak mocno, że mnie odrzuciło do tyłu! Tyle dobrego, że udało mi się wyprowadzić cios pod jej osłoną.

-Maja, używaj obu rąk!- zawołał prowadzący. Z tego co zauważyłam, to chodził pomiędzy pojedynkującymi się parami i poprawiał błędy. Uchyliłam się przed kolejnym ciosem tarczą, a szablę sparowałam przedramieniem. Z jakiegoś powodu, nie miałam problemów z odgadnięciem co moja przeciwniczka zrobi. Było to dziwne, ale przydatne.
***

Nawalaliśmy się tak chyba z pół godziny i w miarę upływu czasu, obrywałam coraz częściej, ale kiedy skończyliśmy, okazało się, że to Maja- moja przeciwniczka zebrała więcej siniaków. Jednak przydał się fakt, że przeciwko jej tarczy i szabli, ja mam cztery uzbrojone kończyny i zęby.

-Dobra, wystarczy!- zawołał pachnący smokiem, który chyba miał się nami zajmować.- przetasowanie!- krzyknął, kiedy zwróciliśmy na niego uwagę. Moja dotychczasowa przeciwniczka, dyszała ciężko, ale pomimo to wyszeptała do mnie, że tą komendą, instruktorzy wskazują nam zmianę partnera w treningu. Podziękowałam jej rozejrzałam się po polu. Sporo osób zaczęło już drugi pojedynek, ale część nadal kręciła się szukając swojego partnera. Zebrałam się w sobie, ale zanim zdążyłam podejść do którejś z nich, Krystek się do mnie odezwał.

ZojaWhere stories live. Discover now