Rozdział 11 (15.12.2016)

1 0 0
                                    


Wyjątkowo krótki, wiem, tyle że jest on naprawdę ważny, więc dodaję.

***************************************************************************************

Dzisiaj obudziłam się z silnym postanowieniem by w końcu wytłumaczyć wszystko chłopakom. Po wydarzeniach z Mikołajek przez parę dni próbowałam ich unikać, ale się po prostu nie dało, nie kiedy usilnie próbowali do mnie zagadywać. Zwłaszcza Kacper, który, wedle mojego dotychczasowego doświadczenia powinien mnie omijać na korytarzach i ogółem trzymać się z daleka. Wyskoczyłam z łóżka, przez te parę miesięcy od września opanowałam już sztuczkę zwaną zarabianiem. Raz w tygodniu, w nocy chodziłam na polowania. Moimi ofiarami padały głównie zające, skóry sprzedawałam przedsiębiorstwu zajmującemu się garbarstwem i wykorzystywaniem futer, a reszta szła dla rzeźnika przy jednej ulicy. W ten sposób za jednego zająca dostawałam jakieś 20 zł, tak więc wystarczało mi ustrzelić jednego zająca i mogłam iść spać. Dzięki temu mogłam sobie kupić materiał i nici wraz z igłą i uszyć sobie nowe ubrania (za te spalone). W ten sposób miałam już osobne ubrania na Wf, a że dzisiaj mieliśmy tylko 2 takie lekcje i magię to wepchnęłam do plecaka czystą koszulkę i spodnie. W końcu wyjaśniło się o co chodziło, kiedy po mojej pierwszej mszy w mieście pani od matmy została porozmawiać z księdzem. Jakiś czas temu Karol mnie złapał i zapytał, czy chciałabym wziąć chrzest. Wypożyczyłam później z biblioteki mała Biblię i zrozumiałam o co chodzi. Tak więc po lekcjach magii miałam też przygotowania, co polegała na rozmowach z proboszczem, w ten sposób krok po kroku dowiadywałam się tego co większość ludzi poznawała prze całe dzieciństwo. Już wiedziałam kim jest wyczuwany przeze mnie wszędzie Kumpel.

Zarzuciłam plecak na ramiona, wsadziłam moją nową szczoteczkę do kieszeni i wypadłam z pokoju, zbiegłam po schodach i stanęłam na końcu kolejki do łazienki. Chwilę później za mną stanął Tymek i wesoło pacnął mnie w ramię.

-cześć, przestałaś się już dąsać? - zapytał, kiedy się do niego odwróciłam.

-Nie dąsałam się, próbowałam was chronić, idioci! - palnęłam, chyba trochę za ostro

-To chociaż wytłumacz, przed czym- powiedział Kacper, wychylając się zza Tymka- Ostatnio panowałaś nad tym na tyle że zdążyłaś zwiać i nikomu się nic nie stało. - dodał. Przesunęliśmy się do przodu.

- Wtedy tak, ale ile razy jeszcze mi to wyjdzie nie wiem. To tylko kwestia czasu, kiedy ktoś wejdzie mi w zasięg i zginie. - westchnęłam smutno

- A sio demonie! - zawołał Tymek- oddaj nam Zoję

-Tymooon- Powiedziałam, ale czułam, że się uśmiecham

-Hej, nie przejmuj się tym, nam to nie przeszkadza- powiedział Kacper, a w tym momencie dotarliśmy do drzwi łazienki.

-To dobrze, przynajmniej nigdy nie będzie wam przy mnie zimno- Uśmiechnęłam się odzyskując tak typowy dla mnie optymizm.

-No właśnie, nie wiem jak wy, ale ja zdążyłam się stęsknić za naszymi wyczynami. - Tymek nas szturchnął w plecy

- Ja też- powiedziałam wyciągając z kieszeni szczoteczkę i przyjmując pastę od Kacpra. Myliśmy razem zęby i było już w porządku, jak przed tym paskudnym dniem.

Kacper wypluł pastę do umywalki i pacnął mnie w plecy, tak że aż się zakrztusiłam.

-Zbiórka na śniadanie! - wrzask Karola rozdarł powietrze, wypłukałam szczoteczkę i pobiegłam za chłopakami.

Po śniadaniu pobiegliśmy do wielkiej sali gimnastycznej, w podziemiach. Wolałam, kiedy mieliśmy Wf na zewnątrz, bo wtedy dźwięk się nie odbijał i nie dezorientował mnie i Tymka. Czyli tych z wrażliwym słuchem, ale no cóż. Komuś spadła piłka, a nasza dwójka miała wrażenie, że strzelają z armaty. Kiedy graliśmy w piłkę nożną, jak dziś nie było jeszcze tak źle, ale przy grze w kosza.... Więc, kiedy zaczęliśmy mieć Wf na sali Tymek mi powiedział, bym kupiła sobie zatyczki do uszu, podobno pomagają. Kupiłam parę i faktycznie było trochę lepiej. Kiedy nasza trójka była w jednej drużynie, nie dało się nas pokonać, niestety tym razem nasi nauczyciele wymyślili, że będą grać chłopcy na dziewczyny. Wobec tego wylądowałam w jednej drużynie z dziewczynkami, którym w większości w ogóle się nie chciało ruszać, więc one stały na końcu boiska, a ja i jeszcze jedna dziewczynka biegałyśmy po boisku usiłując grać. Rzecz jasna przegrałyśmy, nie dało się tego uniknąć, nie wtedy, kiedy byłyśmy same przeciwko 5 chłopakom. Nawet fakt, że mogłam przeskoczyć nad głowami większości z nich, wiele nie pomógł. Na szczęście Tymek i Kacper nie nabijali się z tego zbytnio.

Później, po przerwie Kacper poleciał na dodatkową informatykę, a ja i Tymek poszliśmy na drugą stronę podziemnego korytarza. Na lekcję z Iontasem. Dziś, zdecydowanie chciał nas nauczyć jak się bronić, kiedy nie możemy się ruszyć ani o centymetr. Dla mnie nie jest to problem, po prostu strzelam smugą ognia. Natomiast reszta miała z tym niejakie problemy, no poza Kaliną, która jako wodniaczka wyrzucała z siebie strugę wody, mającą siłę uderzenia, porównywalną z naprawdę dużym wodospadem. Tak więc po lekcji, część manekinów była spalona, część sali zalana wodą, niektóre przedmioty zostały zamrożone w lodowe sople, a mniej więcej pośrodku wznosił się ziemny kopiec, pozostałość po nieudanym zaklęciu Andżeliki. Tak więc zanim mogłam pójść do Kościoła, musiałam razem z resztą posprzątać salę. W dodatku, kiedy już miałam wychodzić, by odebrać plecak z szatni, zatrzymał mnie Iontas.

-Postaraj się lepiej panować nad gniewem, i magią, dobrze? Nie mówię, że masz całkiem go niwelować, tylko spróbuj go zachować i wypuścić później. Dobrze? - powiedział do mnie- tydzień nie mogliśmy o tym pogadać, bo miałem pogrzeb jednej ciotecznej babki. Dlatego teraz ci o tym mówię.

-OK- odpowiedziałam po prostu. Było mi... miło, że mnie nie owrzeszczał, tylko spróbował znaleźć rozwiązanie problemu. Dzwon na szczycie budynku szkoły wybił kolejną godzinę i zorientowałam się, że jestem już spóźniona. Więc szybko pomachałam Iontasowi na do widzenia i poleciałam na zajęcia, do proboszcza. 

ZojaWhere stories live. Discover now