Rozdział 21 (20.02.2017)

0 0 0
                                    

-Wicher, do cholery, obudź się, za chwilę się przekręcisz! - ktoś wrzeszczał mi nad głową, słyszałam krzyk, ale miałam problem, by zrozumieć słowa. Ludzie ja tu chcę spać, pomyślałam z powrotem osuwając się w kokon snu. Kiedy już myślałam, że mi się udało, dostałam zimną wodą prosto w ucho! Warknęłam wściekła, że mi przerwano sen, ale usiadłam na materacu, w pełni obudzona.

-Co jest takiego pilnego, że nie mogę się wyspać? -poddenerwowana warknęłam, do nachylających się nade mną Tymka i Kacpra, ten ostatni wciąż trzymał w ręce szklankę, z której mnie oblał. Potrząsnęłam głową, by pozbyć się wody z ucha. Nie był to dobry pomysł, bo zakręciło mi się w głowie i straciłam na chwilę wzrok.

-No nie wiem, może fakt, że jest już po obiedzie, a ty wciąż śpisz, no i może to, że wyglądasz jak kościotrup? - zapytał Tymek, przekrzywiając śmiesznie głowę.

-O faktycznie- mruknęłam widząc, że promienie słońca wpadają przez okno pod takim kątem, że musi być już popołudnie.

 -co robiłaś, że jesteś na granicy śmierci? - zapytał Kacper, był już spokojniejszy, ale wciąż uważnie mnie obserwował.

-przesadziłam z magią- odpowiedziałam

-ech, za dużo fantastyki czytałam w moim życiu- westchnęła Zofian, która właśnie weszła do pokoju. Z regału wzięła jedną grę i wyszła, a po chwili usłyszałam jak schodzi po schodach.

-dobra, idiotko, idź coś zjeść. Dzisiaj idziesz się ładować! - oznajmił mi Tymek

-tak, alfo! - przewróciłam oczami i spróbowałam wstać. Nie był to najlepszy pomysł, bo z głodu kręciło mi się w głowie tak mocno, że myślałam, iż za chwilę zwymiotuję! Usiadłam z powrotem i po chwili ponowiłam próbę. Tym razem mi się udało.

-wygląda na to, że musimy pilnować się nawzajem-kiedy wychodziłam z pokoju usłyszałam jeszcze głos Kacpra. Tymek coś mu odpowiedział, ale byłam zbyt zmęczona by zrozumieć jego słowa. Zjechałam po poręczy na sam dół i z gara stojącego na kuchence wzięłam sobie trochę mięsa, a z chlebaka parę kromek chleba. W kuchni zawsze było coś do jedzenia, bo oprócz głównych posiłków, każdy jadł wtedy, gdy zgłodniał. Z miską w ręku usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. W ciągu tej zimy miałam okazję zobaczyć, jak to jest, kiedy nie musisz wiecznie bać się o życie swoje i przyjaciół. Jeszcze bardziej uderzył mnie fakt, który przekazała mi parę dni temu Marta, że łaki często rodzą się w pełni normalnych, ludzkich rodzinach, które nigdy nie miały styczności z magią i gdyby nie pech i paskudny los, to te dzieci mogłyby by być w pełni ludźmi! Kończąc spóźniony obiad pomyślałam, że czas zakończyć te małe wakacje i wrócić do szkoły, zbyt długo już zostaliśmy w domu mojego przyjaciela. Wylizałam miskę z resztek jedzenia i odniosłam ją do zmywarki, po czym poszłam na górę, żeby się spakować. Powrót do szkoły był konieczny, najlepiej czułam się wśród gór, bo w miastach musiałam cały czas pilnować się, by nikt niepowołany nie zorientował się czym jestem. Posiłek pomógł mi odzyskać siły, więc nie miałam już podobnych sensacji co tuż po przebudzeniu, dzięki niemu odzyskałam również jasność myślenia. Wbiegłam po schodach na strych i z mojego ulubionego kąta zabrałam Zośkę oraz notatnik, wczoraj zapomniałam to zrobić. Schodząc po schodach słyszałam że pozostali też się już pakują, a po wejściu do pokoju Zofiana, zobaczyłam jak jego właścicielka pakuje do torby ubrania. Zwinęłam moje ciuchy, piórnik i notatnik, po czym wsadziłam to do plecaka. Zniosłam moje rzeczy na dół i wróciłam by schować moje posłanie.

Ściągając po schodach materac, by wsadzić go do komórki, słyszałam jeszcze jak w salonie kłóci się dwójka z rodzeństwa Kacpra, oceniając po głosach, Kuba i Zuzia. Przez moment miałam ochotę tam iść i ich pogodzić, ale zanim się do tego zabrałam, już przestali. Wróciłam więc do mojego plecaka i Zośki, po czym czekałam na resztę. Nie musiałam długo siedzieć sama, bo już po chwili zeszli, taszcząc swoje tobołki.

ZojaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt