rozdział 4

8 0 1
                                    


- Padłas! Ok, kiedy w pobliżu są Obławnicy, wszyscy muszą być w swoich barakach- wyjaśniła nam Zofian.

-Zofian, czy właśnie zaklęłaś? - upewnił się Kacper, otwierając drzwi.

- z „Potopu" ale tak- odparła- na sam dół i biegnijcie wzdłuż płotu- stwierdziła Zofian

- Wicher, kaptur i maska- przypomniał mi Tymek

Zbiegając po schodach, jednocześnie wkładałam kaptur i zapinałam maskę, ale kiedy dotarliśmy do wyjścia byłam już gotowa. Odgłosy wciąż się nasilały, więc nie czekając pognaliśmy do płotu i wzdłuż niego aż do naszego domu. Wpadliśmy po schodach na górę, chłopaki oddzieliły się na 1 piętrze, a ja po chwili byłam u siebie, na wszelki wypadek szybko ogarnęłam wszystkie moje rzeczy i usiadłam na biurku, gotowa do ucieczki, kiedy Obławnicy wpadną do baraku. Krystek się ożywił i dał mi sygnał, że jakby co to może mnie stąd zabrać. Po chwili faktycznie usłyszałam, że wpadają do budynku i wyszłam przez okno, zamknęłam je za sobą i mała smużką mocy sprawiłam, że klamka zapadła. Wyszłam na dach i wezwałam Krystka, ale zanim przyleciał zobaczyłam jak na dole rozmawia ta czarnowłosa dziewczynka z jakimś Obławnikiem, mówiła do niego per Tato. Wyczułam, że Krystek jest już gotowy, więc podniosłam się z dachu (spadek nie był zbyt duży) i ruszyłam biegiem do drugiego końca, kiedy byłam w połowie z chmur wypadł ciemny kształt, a jak skoczyłam w dół był już w odpowiednim miejscu bym wylądowała mu na grzbiecie. Przypięcie się do uprzęży było kwestią chwili. Nie czekając aż się przypnę, Krystek wyleciał prawie pionowo w górę, zanim ktokolwiek nas zauważył byliśmy już ukryci w chmurach.

Sądząc po odgłosach dochodzących z dołu mieliśmy sporo czasu dla siebie, nim będę mogła bezpiecznie wrócić na ziemię.

Jak tylko Krystek wypoziomował lot przesłał mi obraz jak biegnę po dachu, przekreślony wielkim czerwonym iksem. Była to jego forma narzekania na to, że ryzykuję. W odpowiedzi pokazałam mu ciemny kształt wypadający z chmur, gotowy by mnie złapać. Na to odpowiedzi nie znalazł.

Z nudów, bo nic się nie działo, zaczęłam trenować magię, czyli przywoływać ogień na dłoniach, rzucać nim w powietrze i skłaniać by wydłużał się i przybierał kształt długiego noża. Tą ostatnią sztuczkę, odkryłam parę dni temu. Po chwili Krystek zanurkował w chmurach i już byliśmy tuż nad moim barakiem, więc zgasiłam ogień i zerknęłam w dół, obok głowy Krystka i mojej nogi. Obławników już na szczęście nie było widać ani słychać. Wobec tego przerzuciłam nogę nad grzbietem Krystka, odpięłam się i zeskoczyłam w dół, lądując na czterech łapach i niestety tracąc równowagę. Krystek, rzecz jasna od razu to zauważył i mi wytknął. Na szczęście szybko ustabilizowałam się na szczycie dachu i po cichu przeszłam do końca, niestety to nie był mój koniec i musiałam iść z powrotem. Będąc na swoim krańcu wbiłam pazury rąk w krawędź dachu i spuściłam nogi za krawędź. W ten sposób, korzystając z pazurów i schodząc tyłem dotarłam do mojego okna. Magią otworzyłam klamkę i wsunęłam się do pokoju. Niestety, wszędzie czuć było Obławników, na szczęście chyba się nie zorientowali, kto tutaj mieszka. Zostawiłam otwarte okno, by wywiało zapach i rozpakowałam plecak.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, zawęszyłam i wyczułam Tymka z Kacprem. Otworzyłam im drzwi i wpuściłam do pokoju.

- Tak z ciekawości, Tymek czemu byłeś taki nieswój u Zofiana? - zapytałam go jak tylko weszli i zamknęłam za nimi drzwi.

- Lepiej siądźcie, bo to trochę potrwa- stwierdził, a kiedy usiedliśmy na podłodze – opowiedział nam co się stało.

Najpewniej Wicher wyczuła, że się zmieniam w wilka. Urodziłem się w Żelastwie, tak tym co go spalono 5 lat temu. Zginęła wtedy cała moją rodzina, rodzice, dziadkowie, nastoletni wówczas brat i siostra. Wszyscy się zmienialiśmy w wilki. Ja wtedy miałem 4 lata i ostrą grypę, więc leżałem w szpitalu, tutaj w Ranko. Tej nocy miałem podobno straszną gorączkę, nic z niej nie pamiętam. Ale jak 3 dni później wyzdrowiałem to nie było już nic i trafiłem do sierocińca.

ZojaWhere stories live. Discover now