8. Nie taki zły Diabeł

8.5K 692 330
                                    

Diabeł został uznany za najgorszego, za kogoś, kogo powinnyśmy się bać, ale też trzymać respekt w swoich zasobach, by w razie potrzeby go użyć. W moim świecie nie ma Diabła, Boga ani żadnych innych stworzeń. Ateizm narodził się we mnie po śmierci babci, choć tłumaczyłam sobie już od młodocianych lat, że to wszystko jest stworzeniem natury i tylko natury. Ewoluujemy nadal, a pochodzimy od małp i koniec. Babcia utwierdziła mnie w przekonaniu, że to, co widoczne - istnieje, a to co nie widoczne i nie ma wytłumaczenia - jest człowieczym wymysłem. I tą teorią podążam do dziś. Moja własna ścieżka wiary pośród bandy chrześcijan.

– Aurora! – woła Candida, wybiegając z pokoju. Zerka w moją stronę i kuca przede mną ze zmartwionym wyrazem twarzy. – Coś się stało? Zemdlałaś? – pyta przerażona, a ja jedynie uśmiecham się nieśmiało. Mogłabym zemdleć, mogłabym dać się kolejnym uniesieniom, mogę zabrać się do chmur, by poczuć tę lekkość, tę... radość.

– Czemu tak głupio się uśmiechasz?

– Życie się do mnie uśmiecha – odpowiadam rozmarzona. Pan Lucyfer i ja. Ja i pan Lucyfer. I nagle już nie mam żalu, że pocałował swoją żonę. Ja też to dostałam, poczułam się jak we własnym raju i to mi wystarcza. Z chęcią skosztowałabym pocałunków jeszcze raz.

– Mówisz dziwnym językiem. Teraz tak bardziej ludzko. Dlaczego klęczysz pod obrazami?

Ponownie się uśmiecham. Lucyfer i ja... Mogłaby być to piękna historia, która zostałaby nagrana i puszczona w kinach. Ha! To ta euforia rozpiera mnie całą.

– Chodźmy, Candido, ale muszę cię pilnować. Tak nakazał twój tata – mówię, a na myśl o jej ojcu robi mi się ciepło. To było nieziemskie uczucie...

– Aha! Czyli przed chwilą widziałaś się z moim tatą? Co on ci zrobił? Czy on wykonywał jakikolwiek pedofilski ruch w twoją stronę? – pyta podejrzliwie, marszcząc czoło. O rany. Prawie wybucham śmiechem.

– Nie, Can. Nie wykonywał żadnych pedofilskich ruchów. Poza tym jestem dorosła, więc to już nie pedofilia – tłumaczę, na co dziewczyna potakuje głową, ale nie spuszcza ze mnie wzroku.

– Dotknął cię? Ale mów szczerze!

– Tak.

– Gdzie?! – woła wstrząśnięta, a ja znów się śmieję.

– Nigdzie tam, gdzie nie powinien. Wszystko jest dobrze. Naprawdę.

– W takim razie co ty z nim robiłaś? – dopytuje.

– Och! No nic takiego. Rozmawialiśmy o tobie i światłach, które gasił pilotem i straszył mnie – mówię, wnosząc ręce ku górze. Co za uparta dziewucha, ale z drugiej strony: to dobra cecha i podoba mi się jej zawziętość.

– Bawił się w Diabła, no nie?

– Uznajmy, że tak.

– Zabrał cię do pokoju? – pyta.

– Nie! Rany, Candido. Tutaj rozmawialiśmy. Tutaj!

– Skoro cię dotknął, ale nie zabrał do pokoju, to może pocałował cię, co?

No i trafiła w samo sedno, jednak w tym momencie, kiedy ona to mówi, jest mi wstyd. Mimo że dziewczyna zaznaczała mi, iż jej rodzice nie kochają się, to czuję się winna. W końcu Lucyfer jest żonaty. To największa przeszkoda, bym mogła snuć marzenia, gdzie on jest przy moim boku. Gdyby nie to - na pewno już dawno byłby obiektem moich najskrytszych pragnień.

– Wiedziałam! Tak się cieszę! To co, jesteście już razem?

– Uspokój się, kobieto! Nikt z nikim nie jest, a teraz wio na imprezę, bo jeszcze się rozmyślę.

Maska DiabłaWhere stories live. Discover now