17. Wszystko co dobre - szybko się kończy

7.2K 567 174
                                    

Kolacja upłynęła nam w niesamowicie szampańskich humorach, a mój incydent ze śpiewaniem do szczotki pozostaje tylko we wspomnieniach. Za każdym razem, gdy próbuję sobie to odtworzyć, uśmiech nie potrafi zejść mi z twarzy, a sam fakt, że z Lucyferem dogaduję się coraz lepiej... no cóż, nie pozostawia mi wiele do życzenia.

– Nie stresowałaś się, siedząc kilkanaście metrów nad ziemią?– pyta mężczyzna, kiedy wsiadamy do taksówki. Och, mowa o niesamowitej kolacji na ostatnim poziomie Wieży Eiffl'a. Jedno z najbardziej ekscytujących posiłków, których nie zmyję tak szybko z pamięci i nawet nie chcę tego robić. Będę dziękować Lucyferowi do końca życia, że to właśnie mnie zabrał na tę wycieczkę. Nigdy nie miałam okazji zwiedzić tylu wspaniałych miejsc w dwa dni.

– Zapomniałam o tym w trakcie jedzenia. Było przepyszne.

– Jadłaś ślimaki – mówi spokojnie Lucyfer, podczas gdy ja zaczynam się krztusić. Że co ja jadłam?! A przecież mu mówiłam, że obędzie się bez słynnych, tradycyjnych dań francuskich. Podstęp podstępem, ale nie mam co się czepiać, gdyż bardzo mi smakowało.

– Dziękuję, że mówisz o tym dopiero teraz.

– A zjadłabyś, gdybym powiedział o tym tam na górze?

– Nie...

– No właśnie. Jesteś wybredna, ale w rzeczywistości nawet nie próbowałaś, więc skąd poczucie, że jest niedobre? – pyta, marszcząc brwi.

– Może dlatego, że widziałam w życiu niejednego ślimaka i brzydzą mnie? Są oślizgłe i brzydkie! – oburzam się.

– Ty też jesteś wygadana, czasami opryskliwa, a jakoś spędzam z tobą czas i nie narzekam – wyznaje, śmiejąc się, więc uderzam go w ramię.

– Ktoś ci karze?

– Tak, moja podświadomość wysyła mi sygnały pod tytułem: Lucyfer! Bierz ją gdzieś, bo ma świetny tyłek!

– Gdzie ty mi patrzysz?! – pytam, po raz kolejny oburzona.

– Przypomnę ci coś: jestem facetem. – Posyła mi złośliwy uśmiech, a potem wysiada z samochodu, by odebrać nasze bagaże, które czekają już przed hotelem, pilnowane przez jakiegoś pracownika.

Opieram się na miękkich fotelach samochodu i przymykam powieki. Jest mi smutno opuszczać ten niesamowity kraj, ale mus to mus. Czas wrócić do szarej rzeczywistości, gdzie też jest cudownie, jednak obawiam się jednego. Czy powrót do tego naszego świata oznacza, że kontakt z Lucyferem również się straci? Tego bym nie chciała. Bardzo go polubiłam i sądzę, że moglibyśmy jeszcze bardziej się zaprzyjaźnić, choć... Czy ja bym chciała, by był moim przyjacielem?

Ty byś wolała wpakować mu się do łóżka, Auroro, woła moja przeklęta podświadomość, ale wykluczam tę myśl. To znaczy... nie do końca wykluczam, bo jest prawdopodobna, ale nie do zrealizowania. Lucyfer nie dał mi dużo znaków, że jest mną jakoś bardziej zainteresowany. To prędzej ja zgrywałam jedną z najgorszych podrywaczek, jakie istniały na Ziemi, i gdyby robili konkurs na tę najgorszą - wygrałabym w życiu choć raz!

– Nad czym myślisz? – Z mojego planowania wyrywa mnie głos mężczyzny.

– A nad tym, jak cię poderwać – mówię niby poważnie, podczas gdy mina Lucyfera zmienia się diametralnie i od razu chcę to wycofać. – Wiesz, że żartuję, prawda?

– Nie byłbym tego taki pewien...

– Boże! Lucyferze, przecież nie podrywam cię, ani nie zamierzam. Lubię cię, ale nie w takim sensie – kłamię, nie chcąc wkopać się jeszcze bardziej.

Maska DiabłaWhere stories live. Discover now