Rozdział 29

14K 701 35
                                    

Siedziałam już w samolocie do Sydney. Przez te kilkanaście dni, które spędziłam wraz z Ashtonem w Londynie, załatwiliśmy wszystkie sprawy. Odbył się pogrzeb moich rodziców, na którym była najbliższa rodzina, znajomi rodziców, Calum, Luke i Michael oraz Cassie i jej brat, Daniel. Chłopcy jeszcze tego samego dnia mieli samolot do Sydney, a moja przyjaciółka do LA wracała następnego. Mimo, że była przy mnie ten jeden dzień to, przez ten krótki okres czasu ciągle bywała przy mnie i wspierała. Dom, który mieliśmy w Londynie, sprzedaliśmy, a kilka najpotrzebniejszych rzeczy zostawiliśmy u cioci. Firma rodziców jak i reszta ich dotychczasowego majątku, została przepisana na mnie i mojego brata. Dlatego, że Ashton na stałe mieszkał w Sydney, a ja miałam zostać razem z nim, firmą zajmować miał się najlepszy przyjaciel rodziców, którego znaliśmy od dziecka. Mieliśmy do niego pełne zaufanie, dlatego poprosiliśmy go, aby wszystkim się zajął, bo my oprócz tego, że byliśmy daleko, nie wiedzieliśmy jak zajmować się taką firmą. Oczywiście ustaliliśmy, że jeśli będą jakieś bardzo ważne sprawy lub problemy to my zjawimy się w Londynie i pomożemy, jak tylko będziemy mogli.

Prawdę o tym, że moich rodziców zabito znałam tylko ja, Ashton, reszta chłopaków i Cassie. Reszta osób zna wersję, że nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Dlatego też jak tylko przylecieliśmy do Londynu, ja zaczęłam zajmować się sprawą z pogrzebem, a Ashton korzystając z tego, że auto było wywiezione na obrzeża miasta, szybko je sprzedał tak, żeby nie było żadnych wątpliwości.

Nie mogłam uwierzyć w to, że moich rodziców już nie ma. Pomimo wszystkich kłótni, cholernie ich kochałam. Nie umiem wyobrazić sobie tego, że już nigdy ich nie zobaczę, nie przytulę, nie powiem tego, że ich kocham i są dla mnie bardzo ważni. Nigdy to już się nie wydarzy. Przez jedną moją głupotę, zginęli moi rodzice. Osoby, które były dla mnie wszystkim. Teraz tak naprawdę został mi tylko mój brat i jego przyjaciele. Wiem, że miałam jeszcze Cassie, która zawsze będzie mnie wspierała, ale ona była tysiące kilometrów ode mnie, a jej wsparcie i pomoc mogłam mieć tylko przez telefon czy internet. Chociaż dobre i tyle niż nic.

Z moich oczy znów wypłynęły łzy, które od razu przetarłam dłonią. Spojrzałam na Ashtona, który szturchnął mnie ręką.

- Rosie, nie płacz, proszę - szepnął.

- Nie płaczę - pokręciłam głową.

- Właśnie widzę - mruknął. - Wiem, że jest ci ciężko, bo mi też, ale damy sobie radę, wszystko się ułoży. Mam nadzieję, że może być już tylko lepiej. - powiedział smutno.

- Ja też mam taką nadzieję, Ashton - powiedziałam cicho, patrząc mu w oczy.

Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową, wzdychając cicho. Bałam się. Cholernie się bałam tego, że oni nie dadzą nam spokoju, tylko nadal będą się chcieli mścić, zarówno na Ashtonie, jak i na mnie. Zabili nam rodziców. Na pewno t wszystko dobrze przemyśleli, bo wiedzieli, że po tym się załamiemy, to będzie jak wbicie noża prosto w serce.

Przymknęłam oczy w których po raz kolejny zbierały się łzy. Chciałam przespać pozostałych 15 godzin lotu, nie myśląc już o niczym. Miałam już wszystkiego dosyć. Kiedy zobaczyłam dzisiaj swoje odbicie w lusterku, przestraszyłam się sama siebie. Zapuchnięte oczy, sine usta, rozmazany makijaż, nie ułożone włosy. Próbowałam doprowadzić się do porządku, ale nawet makijaż nie pomagał. Kiedy wyglądałam w miarę, jak człowiek, pojechaliśmy od razu na lotnisko.

Spojrzałam na mojego brata, który z słuchawkami na uszach spał. Wyciągnęłam też swoje słuchawki, włączając muzykę i ułożyłam się wygodnie, próbując zasnąć. Z jednej strony chciałam, już zasnąć, bo codziennie spałam mało, ale z drugiej bałam się nadchodzącego snu. Bałam się , że koszmary, przez które nie śpię po nocach, dopadną mnie i teraz. Wpatrywałam się w zdjęcie, które przedstawiało szczęśliwych rodziców oraz mnie i mojego brata. Po chwili zasnęłam.

***

Odebraliśmy swoje bagaże i szliśmy w stronę wyjścia z budynku. Na parkingu, tak jak powiedział Ash, miał czekać na nas, któryś z chłopaków. Kiedy byliśmy już na zewnątrz rozejrzałam się. Na dworze już się ściemniało. Spuściłam głowę, idąc krok w krok za moim bratem i nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół mnie. Ocknęłam się dopiero kiedy nie czułam gruntu pod swoimi nogami. Dźwignęłam głowę i zobaczyłam twarz Caluma, którzy teraz mocno mnie ściskał. Wtuliłam się w niego.

- Calum - mruknęłam.

- Tak? - spytał.

- Dusisz mnie - powiedziałam i usłyszałam jak ktoś się cicho zaśmiał. Chłopak natychmiastowo postawił mnie na ziemi i przeprosił.

Zobaczyłam, że jest tu także Mikey jak i Luke. Przytuliłam się z Cliffordem, który podchodząc do mnie, od razu do siebie przyciągnął. Na końcu przywitałam się z Luke'iem tak samo jak witałam się z resztą chłopaków, po czym wsiedliśmy do auta. Mike za kierownicą, Ashton obok niego, a z tyłu ja i po obu moich stronach Calum i Luke.

Po 30 minutach weszliśmy do domu. ściągnęłam buty i chciałam wziąć swoją walizkę i zanieść ja do swojego pokoju, ale uprzedził mnie Ashton. Westchnęłam cicho i poszłam za nim na górę i weszliśmy do mojego pokoju.

- Odpocznij, siostrzyczko - spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło po czym poszedł do siebie.

Westchnęłam cicho i od razi wyciągnęłam czystą bieliznę i ciuchy do spania. Poszłam do łazienki i weszłam do kabiny. Przez długi czas stałam tylko pod ciepłą wodą i dopiero po chwili zaczęłam się myć. Zakręciłam wodę i owinęłam ręcznik wokół swojego ciała. Nie chciało mi się czekać na to, aż moje włosy wyschną same, dlatego też kiedy je wytarłam, wyciągnęłam suszarkę i zaczęłam je suszyć. Ubrałam się i wyszłam z pokoju, idąc na dół w zamiarze zjedzenia czegoś.

- O Rosie, dobrze, że zeszłaś - usłyszałam głos Michaela i odwróciłam głowę w stronę salonu. - Pewnie jesteś głodna, a przywieźli właśnie pizze.

Spojrzałam na stolik gdzie leżały 3 pudełka i uśmiechnęłam się lekko. Podeszłam i usiadłam na kanapie, od razu biorąc na talerzyk kawałek pizzy i zaczynając o jeść. Wszyscy zajęli się jedzeniem i rozmową ze sobą, a ja chwyciłam telefon i napisałam smsa do Cassie, że jestem już w Sydney.

- Jak się czujesz? - uniosłam głowę i spojrzałam na Luke'a, który siedział obok mnie.

- Dobrze - powiedziałam cicho i wymusiłam lekki uśmiech.

Pokiwał głową i więcej się już nie odzywał. Westchnęłam cicho i wzięłam drugi kawałek.

- Idę spać - poinformowałam wszystkich i wstałam, kiedy skończyłam jeść.

Poszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko, przykrywając kołdrą i mocno wtulając w poduszkę, a po chwili zasnęłam.

________________________

Przepraszam, że rozdział taki krótki i w ogóle takie lanie wody.

wgl miało dzisiaj nie być rozdziału bo się wkurzyłam bo jak już kończyłam przepisywać to wszystko mi się usunęło i musiałam od nowa...

15 komentarzy = rozdział w piątek

Dirty Secrets  // 5SOSWhere stories live. Discover now