Rozdział 36

11.2K 579 46
                                    

Jakiś czas później Cassie z piskiem opon, zatrzymała samochód na jakimś parkingu. Od razu równocześnie wysiadłyśmy z auta, a ja rozejrzałam się dookoła.

Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi samochodowych. Spojrzałam więc w tamtym kierunku. Skip otworzył drzwi po swojej stronie na całą szerokość i po prostu wypadł z samochodu. Dosłownie przewrócił się na ziemie blady jak ściana.

- O kurwa... - szepnął cicho, oddychając głęboko.

Jednocześnie z drugiej strony wysiadł Luke. Temu udało utrzymać się na własnych nogach. Jednak oparł się o auto, stojąc na miękkich nogach.

- Ja pierdole... - zaklnął, przeczesując ręką włosy.

Zaśmiałam się, patrząc na nich. Ich reakcja wcale mnie nie dziwiła. Styl jazdy Cassie był dość specyficzny. Dziewczyna gustowała w szybkiej jeździe dlatego jeździła potocznie mówiąc, jak pirat drogowy. Ale trzeba było jej przyznać, że jeździła szybko, ale bezpiecznie. Tym bardziej nie mogłam uwierzyć, kiedy Skip poinformował mnie o jej wypadku. Przez całą drogę jechała autostradą znacznie szybciej niż pozwalały ograniczenia prędkości. Ja byłam przyzwyczajona do tego jak jeździ, dlatego nie wywarło to na mnie dużego wrażenia.

Cassie także zaśmiała się, dostrzegając ich. Uśmiechnęła się niewinnie w moją stronę.

- Co to było? - nadal roztrzęsiony Hemmings, spojrzał na nią, z szeroko otwartymi oczami. - Też tak jeżdzę, ale nie wiedziałem, że z tyłu tak to wygląda.

W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko szeroko. Po chwili razem ze Skip'em szli wzdłuż plaży, a ja podeszłam do Luke'a.

- Wszystko w porządku? - zaśmiałam się cicho.

- Mhm - mruknął. - Idziemy? - odepchnął się od samochodu i chwycił moją rękę.

Uśmiechnęłam się lekko i pociągnęłam go w stronę plaży.

- Ślicznie tu - powiedziałam cicho, a blondyn pokiwał.

- Podoba ci się w Los Angeles? - spytał.

- Bardzo - powiedziałam. - A tobie?

- Też, ale wole Sydney. Chciałabyś tu zostać?

- Nie wiem, chyba też wole Sydney - uśmiechnęłam się, kiedy to powiedziałam.

- Byłeś już tu kiedyś? - spojrzałam na niego.

- Pierwszy raz, a ty?

- Pierwszy raz - mruknęłam.

Po tej jakże inteligentnej wymianie zdań ruszyliśmy wzdłuż brzegu. W oddali majaczyły sylwetki Cassie i Skipa. Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu, pogrążeni we własnych myślach.

Zastanawiałam się nad moją obecną sytuacją.

- O czym myślisz? - spytał nagle Luke.

- O wszystkim. - przyznałam. - O tym co się stało przez ostatnie tygodnie. O tym co się zmieniło.

- Żałujesz tego, że przyjechałaś do Sydney? - spytał.

- Nie wiem, Luke - westchnęłam cicho. - Odzyskałam brata, ale straciłam rodziców, gdybym tu nie przyjechała to może nadal by żyli. No, a tak poza tym to chyba nie mam czego żałować.

- Przynajmniej poznałaś mnie - uśmiechnął się zadowolony. - Swojego prywatnego przewodnika. - dodał, wspominając początki.

Zaśmiałam się, dając mu sójkę w bok.

- Wkurzałeś mnie - przyznałam.

- Czym? - spytał niewinnie, kładąc dłoń na moich pośladkach.

- No na przykład tym - zaśmiałam się, odpychając go od siebie.

Chłopak parsknął śmiechem i próbował mnie przytulić. Nie pozwoliłam mu na to jednak, popychając go do tyłu. Nie zauważyłam nawet, kiedy chłopak wszedł do wody. Gdy woda sięgała do połowy jego łydek, popchnęłam go trochę mocniej, a on zachwiał się niebezpiecznie. W ostatnim momencie udało mu się utrzymać równowagę. Spojrzał na mnie, a w jego cudownych oczach dostrzegłam tajemniczy błysk. Powoli wycofałam się, aż w końcu z piskiem rzuciłam do ucieczki. Hemmings ruszył za mną. Przez chwilę goniliśmy się po piaski. W końcu Luke złapał mnie w pasie i podniósł mnie do góry, na co zareagowałam piskiem.

- Postaw mnie! - zażądałam ze śmiechem, ale chłopak udał, że mnie nie słyszy.

Zanim zdążyłam się zorientować, Luke wszedł do wody i szedł w głąb oceanu. Dla niego nie stanowiło to problemu, bo i tak miał już pochlapane ciuchy, ale dla mnie sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Hemmings złapał mnie inaczej, trzymając jak pannę młodą. Ciasno oplotłam jego szyję, trzymając się go kurczowo.

- Nie. - ostrzegłam, zobaczywszy, że chłopak patrzy na mnie z łobuzerskim uśmiechem. - Nie odważysz się! Luke, nie zro... - nie dokończyłam, bo Luke bezceremonialnie puścił mnie, przez co z głośnym pluskiem wpadłam do wody.

Wynurzyłam się z wody i spojrzałam na niego wśniekła.

- Nie żyjesz, Hemmings - warknęłam.

- Oj nie narzekaj, kochanie - zaśmiał się.

- Nienawidzę cię. - odgarnęłam mokre, kosmyki włosów z twarzy.

Popchnęłam go, a on nie spodziewając się tego, przewrócił się, wpadając pod wodę. Wyszłam na brzeg i ściągnęłam koszulkę, przylegającą do mojego ciała, po czym wycisnęłam z niej wodę. Poczułam dłonie na swoich biodrach, na co wywróciłam oczami, wiedząc, że to Hemmings. Chłopak nachylił się do mojego ucha.

- Wiesz, kotku... Mogłaś poczekać z tym striptizem, aż będziemy na osobności. - szepnął.

Zacisnęłam usta w cienką linię.

- Spadaj - powiedziałam i uderzyłam go mocno mokrą koszulką, na co zapiszczał jak mała dziewczynka.

Założyłam z powrotem  na siebie koszulkę i zaczęłam iść wkurzona wzdłuż brzegu, a po chwili chłopak, znów znalazł się obok mnie.

- Przez ciebie, idioto, musimy wszyscy czekać, aż my wyschniemy, bo ci się zachciało wrzucać mnie do wody, a Cass nie wpuści nas w takim stanie do auta.

- Ej, to ty mnie popchnęłaś pierwsza.

- Ale miałeś zamoczona tylko kostki czy coś...

***

Jakiś czas, później wracaliśmy już do domu. Kiedy Cassie zatrzymała już auto, wysiadłam z niego, nie zwracając uwagi na Hemmingsa, który mnie wołał. Weszłam do domu, a potem poszłam do pokoju, z zamiarem przebrania się.

_________________________

przepraszam jeśli są jakieś błędy czy coś, ale w ogóle nie mogłam się dzisiaj skupić na przepisywaniu.

25 komentarzy

@dirtysecretsff

#dirtysecretsff

zapraszam na this popular guy i sms o luke'u
















Dirty Secrets  // 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz