6. Jak się przyjaźnić

616 78 157
                                    

      – VIVI!
      To były sekundy. W jednej Vitalio stał bezpiecznie na górze, a w drugiej już leciał w dół, próbując złapać się mostu, ale raniąc tylko o jego ostre końce i wpadając z krzykiem do wody, której prąd natychmiast porwał go ze sobą, zabarwiając się przez chwilę lekko na czerwono.

      Monk poderwał się z siadu, potknął, przewrócił i natychmiast z powrotem wyrwał do biegu, bez zastanowienia wskakując za przyjacielem do rwącej rzeki.
      – Monk, czek... Szlag! – Ketra przeklął i zerwał się do galopu wzdłuż jej brzegu. Ted błyskawicznie wskoczył w siodło, ciągnąc za sobą Artiego za rękę, w której ten nie trzymał książki, i wciągając go na grzbiet Dunkierki w biegu.
      – Masz na to jakieś zaklęcie?!  krzyknął do czarodzieja, gdy ten siedział już za nim.
      – Szukam!  Kartis próbował kartkować targane przez wiatr strony.

      Tymczasem w wodzie odbywała się walka.

      Monk od początku nie obawiał się zbytnio myśli wpadnięcia do wody, nawet do tak rwącej, w końcu był syrenem i wciąż miał skrzela, nie utopiłby się przecież. Jednak szybkość nurtu zaskoczyła nawet jego.
      To przez to zabójcze tempo, mimo że wskoczył do rzeki nie dużo później od Vitalia, zdążyła utworzyć się miedzy nimi spora odległość. Zbyt spora.

      Próbując do niego dopłynąć, przekonał się, jak niepomocne są w tym rozłączone, nieopływowe i nie tak umięśnione jak ogon nogi bez płetwy na końcu. Był to pierwszy raz, gdy starał się płynąć z ich pomocą, i to w tak ostrych warunkach, ale po początkowym zamotaniu, zaraz przestał wymachiwać kończynami naprzemiennie zupełnie bez ładu i składu. Zamiast tego ustawił się, wyciągając ręce złożone w daszek przed siebie i złączając nogi, po czym zamachał nimi jednocześnie – wolniej, a z większą siłą – poddając się nurtowi.
      Ten szybko sam doprowadził go do miotającego się, walczącego o każdy oddech i desperacko usiłującego utrzymywać głowę na powierzchni chłopaka, który właśnie przegrał być może ostatnią próbę i zniknął pod taflą.

      Brunet zanurkował, złapał go pod pachami i wypłynął razem z nim. Vitalio wziął głęboki wdech, zaraz się rozkaszlując.
      – Monk!  wykrztusił.
      – Jestem, trzymaj się mnie!
      Objął trytona za szyję, a ten obrócił się i z całej siły próbował pokonać nurt rzeki, złapać się brzegu, zatrzymać, jednak prądy były dużo silniejsze i tylko popychały ich dalej, albo ześlizgując jego rękę, albo obrywając kawałki chwytanego gruntu.

      – Pomocy!  krzyknął, dostrzegając pędzących za nimi przyjaciół. Trzymający się najbliżej Ketra, cały czas cwałując, obracał się właśnie do biegnącej za nim, zadyszanej Dunkierki, krzycząc do jej jeźdźców, aby coś mu podali. Ted obejrzał się na Artiego, który – skupiony na swojej księdze i ze świstem wiatru w uszach – nie usłyszał, co próbowali do niego powiedzieć, ale akurat wtedy coś znalazł.
      – Mam coś!  wykrzyknął i trzymając falującą kartkę tak, aby mógł odczytać zaklęcie, wyciągnął drugą rękę, zaczynając je recytować.
      Z obu stron brzegu, na rzece sporo przed chłopakami, zaczęły wyrastać gałęzie i splatać się w tamę. Jednak nawet gdyby konstrukcje czarodzieja były solidne, to nie wziął pod uwagę, jak szybko do owej chłopcy dotrą. Nim zdążyła się uformować, zabójczy nurt rzucił nimi w jej środek i zniszczył.

      Usiłujący płynąć w przeciwną stronę Monk w ogóle ją zauważył dopiero chwilę przed zderzeniem, obracając głowę za wyciągniętą ręką Artiego. Zdążył jedynie krzyknąć, nim chłopak za nim łupnął srogo w niedokończoną tamę, rozwalając ją.   
      Syren spróbował jeszcze złapać za wystającą z brzegu złamaną gałąź, ale tylko wyrwał ją z korzeniami, gdy nagle poczuł, jak ręce Vito ześlizgują mu się po plecach.
      Fioletowowłosy zemdlał przy uderzeniu potylicą o drewno. Wpadł pod wodę, a Monk zaraz po niego zanurkował.

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang