27. Jak wygrać z cyckami

763 65 308
                                    

      – Pozamykał w klatkach? Ten słodziaczek?  dziwiła się Dagna, kucając nad przywiązanym już do drzewa Lloydem – o którego przywiązywanie wcześniej zapytała – i uszczypnęła pieszczotliwie policzek bruneta.

      – Tylko nie słodziaczek! I nie dotykaj mnie, szmaciuro!  szarpnął się ten, ale nic sobie z tego nie zrobiła, łapiąc już za oba policzki
      – Ooo, jak się złościsz jesteś jeszcze słodszy...  i tarmosząc je; pochylając się nad nim tak, że jej wielkie, odstające piersi prawie zatopiły się w jego nosie.

      – I gdzie z tymi cycorami?! Zabieraj ten plastik sprzed mojej twarzy, zanim mnie udusi! – Odwrócił głowę z obrzydzeniem, a ona wydęła usta w dzióbek z dziecinną pretensją
      – Eee...? One są naturalne...  Poprawiła z naburmuszeniem wyskakujące teraz już z koszuli Gorga, której użyła jako sukienki, piersi.

      – Ta, jasne, co ty myślisz że ja cycków nigdy nie widziałem? Pizde też sobie zrobiłaś?
      – Lloyd!  upomniał chłopaka siedzący przy ognisku Canagan, oburzony jego wulgarnością w stronę kobiety, a Monkowi ledwie udało się ukryć prychnięcie za odwróceniem głowy i zakryciem uśmiechu dłonią.

      Dagna tylko się zaśmiała.
      – No wiesz, żeby wilkołak był lepiej wychowany od ciebie?
      – Skąd wiesz, jak chowają się wilkołaki?  wystrzelił brunet, dostrzegając szansę, by zadać nurtujące go pytanie.

      – Hm?  Przekrzywiła głowę z nierozumiejącym uśmiechem.

      – Pytam, skąd możesz cokolwiek wiedzieć o wilkołakach  powtórzył, wpatrując się w nią uważnie. – Wiem jakie realia panują w miastach. Mało kto zdaje sobie sprawę, że legendy są prawdziwe, rząd dobrze dba, by jego stado głupich, nieświadomych, siedzących przed telewizorami owieczek czuło się bezpieczne, bo wtedy łatwiej je kontrolować, a takie stworzenia z reguły nie zbliżają się do większych skupisk ludzkich. Czemu nawet przez chwilę nie okazałaś zdziwienia na tych tu cudaków, sama mówiłaś, że jesteś z mias...
      – Z miasteczka  wtrąciła się, unosząc palec i poprawiając chłopaka, w którego wgapiały się wszystkie pary zdziwionych oczu.
      – Zresztą, mówiłam też, że wymykam się z niego tam, gdzie niekoniecznie powinnam. Widziało się już to i owo.  Wzruszyła ramionami, podpierając brodę na wierzchu dłoni i uśmiechając się do niego z lekko zmrużonymi oczami.

      Odwzajemniał to spojrzenie ze zmarszczonymi brwiami, nie zamierzając odwrócić wzroku pierwszy.

      Jednak i tak przegrał tę niemą walkę, gdyż dziewczyna znów się zaśmiała i wyciągnęła rękę, by ścisnąć palcami skórę tuż pod kącikiem przeciętego w tym miejscu blizną oka; niby w podobnie pieszczotliwym geście jak z policzkiem, tyle że ze dwa razy mocniej. Tak, że aż je zamknął i odwrócił ledwo powstrzymaną od wykrzywienia się z bólu twarz.

      – A w ogóle to coś ty taki podejrzliwy, tak się martwisz o swoich towarzyszy? Jakie to słodziutkie. – Uśmiechnęła się przyjaźnie, "tarmosząc go", w czym przeszkodził Canagan. Złapał za delikatną dłoń o długich paznokciach i odciągnął ją od lekko zaczerwienionego policzka ze słowami:
      – Wybacz, ale biorąc pod uwagę, że Lloyd jest związany i wyraźnie nie życzył sobie, byś go dotykała, nieładnie jest wciąż to robić.
      Zaskoczona z początku blondynka zaraz z powrotem się uśmiechnęła, zrywając z ziemi i unosząc obie dłonie.

      – O, tak-tak, przepraszam, ja to zawsze taka dotykalska jestem, opędzić się ode mnie nie można  zaśmiała się, znowu – według Lloyda (którego bolące miejsce pod okiem zostało pogładzone przez kciuk patrzącego na nią z niechęcią wilka) – tylko udając głupią.

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz