36. Jak kochać

760 69 233
                                    

      – Nie ma mapy, ZABRAŁ MAPĘ!  Idris zauważyła brak przedmiotu w swojej torbie i podniosła głos, oglądając się na nieśpiących już chłopaków; tym samym obaliła tezę, jakoby zniknięcie Ariela miało być tylko chwilowe.

      – Czyli co, znowu uciekł?  dziwił się Gorg.
      – Niby po co miałby to teraz robić?  podważył ten pomysł zły i niewyspany Vito, obudzony jak wszyscy przez Teda i Canagana, nie mogąc nawet usiąść, z powodu bolącego tyłka.
      – Lepsze pytanie brzmi: czy idziemy go szukać? Skoro wziął mapę, to znaczy, że odszedł z własnej woli...  Pilipix posłał niepewne spojrzenie Canaganowi, a ten już otwierał usta, ale ostatecznie tylko je zacisnął i opuścił głowę, łapiąc się za nasadę nosa i kręcąc głową na znak, że nie ma pojęcia.

      – Może...  zaczął Ted, ale przerwało mu nagłe, głośne i... znajome rżenie?
      Obrócił się.
      Brzegiem lasu, radośnie wymachując łbem, biegła do niego Dunkierka.

      – Dunia?  Podniósł ręce do pyska pochylającej się do niego klaczy, na którym nieumiejętnie zawiązane było ogłowie.
      – Dunia!  Rzucił się do jej szyi, przytulając dawno niewidzianą przyjaciółkę, a za nią dostrzegł wlekącego się brzegiem lasu, ciągnącego za sobą po ziemi jej sakwy, ziewającego Ariela.

      – Czekaj mała, poczekaj; masz, potrzymaj ją. – Spróbował odgonić się od konia i podał wodze stojącemu najbliżej, zdezorientowanemu Artiemu, by – cmoknąwszy grzbiet końskiego nosa ostatni raz – na chwilę zostawić zwierzę samo i pobiec przytulić Arielka.
      – Dziękuję, dziękuję, dziękuuujęęęęę...!  Ścisnął go mocno w ramionach i uniósł wysoko w górę.

      Zmęczony chłopak tylko wypuścił pas sakw i podniósł zgiętą w łokciu rękę do tedowej łopatki, niemrawo klepiąc najbliższe jej miejsce, do którego dosięgnął.
      Canagan podszedł do nich z powściągliwym uśmiechem na twarzy, a on spojrzał na niego znad ramienia w które był wciskany, po czym lekko ten uśmiech odwzajemnił.

      Nie trwało to jednak długo.
      – Ekhem, no już, wystarczy, odstaw mnie.  Poklepał mocniej Teda po ramieniu, a ten spełnił polecenie, trzymając acz jeszcze chwilę za te jego i wpatrując się z wdzięcznością w czarne ślepia... po czym znowu go do siebie przycisnął, tym razem nie podnosząc.
      Były łotr wzniósł oczy do nieba, acz nieznacznie odwzajemnił uścisk.
      – Jak ją znalazłeś?  zapytał Teddy w jego ramię, a Gorg dodał:
      – I czemu robiłeś to w nocy, żebyśmy wszyscy dostali kolejnego zawału z rana?

      Ariel westchnął i lekko odepchnął od siebie Teda, do którego od razu podeszła wyrywająca się Artiemu Dunkierka.
      – Oj no bo Misiek jojczał za nią pół nocy, do tego stopnia, że słyszałem to jojczenie w myślach nawet jak już zasnął, co zrobił tylko dlatego, bo Szarak go uspokoił, że pewnie jak każdy mądry koń próbowała wrócić do stajni i natkniemy się na jej ślad po drodze, tylko że ja nie byłem tak głupi by to łyknąć, no bo hej, który mądry koń próbowałby wrócić drogą, która się za nim zawaliła i o mało na niej nie zginął, nie? – zapytał retorycznie, mając na myśli most, o którym słyszał opowieść już wcześniej, a tulący szyję klaczy Ted nie wiedział, czy dalej ma być mu wdzięczny, czy może się obrazić.
      Uśmiech Canagana też jakby zmienił się w lekko zaciśniętą kreskę.

      – No i doszedłem do wniosku, że ten koń mógł pójść wszędzie, a skoro tak, to nigdy go nie znajdziemy, a tym samym jojczenie po nim nigdy się nie skończy. I wtedy pomyślałem, że w sumie może być ktoś, kto wie gdzie pobiegła i co się z nią stało. A nawet kilka takich ktosiów.

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن