9. Jak nie robić pierwszego wrażenia

696 82 193
                                    

      – Co?  Vitalio spojrzał zaskoczony na chochlika.
      – No sam. Znaczy teraz z tobą EJ POBAWIMY SIĘ?! – Na jego twarz szybko wrócił, proszący tym razem, wyszczerz.

      Zaskoczył tym chłopaka jeszcze bardziej, ale ten po chwili się opamiętał.
      – Zwariowałeś? Nie!
      – No weeeeź, tak STRASZNIE mi się nudzi!
      – Chuj mnie to obchodzi! I chuj mnie obchodzi, że jesteś sam! To twoi kumple tak mnie urządzili, że teraz też jestem!
      – Rajuśku, nie wiem kto cię w co urządził, ale na pewno nie moi kumple, EJ TO PO TO SIĘ TAK GIMNASTYKUJESZ?  W trakcie mówienia chochlik popatrzył w górę i zauważył torbę.
      – Tak! To też sprawka podobnym tobie! I naprawdę nie mam teraz czasu na pogaduszki, muszę to ściągnąć!

      Brokatowe ślepia spojrzały na powoli wspinającego się nastolatka, na torbę, a potem znowu na nastolatka.

      – Nie... – Vito zbladł, widząc ten wzrok. Złośliwy duszek uśmiechnął się szatańsko niczym Grinch z kreskówki i powoli, z łatwością podleciał do torby.
      – Tego potrzebujesz?  zapytał, wyciągając po nią rękę i patrząc w dół na fioletowowłosego.

      – Zostaw! To moje! Sam po to wejdę!
      Diablik uśmiechnął się tylko jeszcze szerzej, postanawiając zmusić nowego kolegę do wspólnej zabawy.
      – Berek, złap mnie!  Zerwał torbę z gałęzi i odleciał.
      – EJ! NIE ŻADEN BEREK TYLKO MOJE!  Lio tak się oburzył i wychylił za nim, że aż zleciał z drzewa. Spadł na jedną, drugą, potem trzecią gałąź, i dopiero gruchnął o ziemię.

      – Oooooł...  jęknął gardłowo z bólu, łapiąc się za brzuch i skulając do pozycji embrionalnej. Był zdrów i cały, ale obolały to za mało powiedziane.
      Odetchnął głęboko kilka razy i podniósł się na łokciu, a potem kolanie, unosząc wzrok na trzymającego torbę i patrzącego na niego chochlika.
      – Oddawaj to, mały kurwiu...  wychrypiał, wstając i podchodząc do niego powoli, potykając się.

      Psotnik zachichotał.
      – Chodź i sobie weź.  Przesunął pasek od torby w dłoniach, zamachując nią, po czym wzleciał trochę wyżej.

~~*~~

      – Ihihihihi, hihihi...  zaśmiewał się topik, to opadając, to wzlatując ze spuszczoną w dół torbą i latając z nią w kółko, podczas gdy Vito – którego ból poupadkowy już puścił – ganiał za nim i wyskakiwał do swojej własności, ku wielkiej uciesze gagatka. A krzyczał na niego, groził i klął przy tym tak, że niektórych rzuconych przekleństw diablik nawet nie znał.

      W pewnym momencie do spiczastych uszu dobiegł jednak inny, dochodzący z lasku dźwięk, i ich posiadacz przestał się śmiać, odwracając głowę w tamtą stronę. Tę chwilę nieuwagi wykorzystał Vito, łapiąc za oberwaną gałąź drzewa, którą od dłuższej chwili miał na oku, i uderzając nią w małego gałgana. Zaskoczony elfik spadł na ziemię, upuszczając torbę, którą chłopak od razu przechwycił, po czym złapał za kołnierz lawendowej, koszulowej tuniki i przyciągnął jej nosiciela za fraki do siebie.
      – A teraz słuchaj, krasnalu! W tej chwili zabieraj stąd ten swój niebieski zadek albo tak ci przypierdolę, że... – Przerwał mu ogłuszający, mrożący krew w żyłach ryk.

      Obaj obrócili głowy, by zobaczyć, jak spomiędzy drzew wybiega brązowy, humanoidalny wilk w granatowej koszuli w kratę i czarnych, krótkich spodniach.

      Pół-zwierzę-pół-człowiek rzucił się na Vitalia, który nawet nie zdążył puścić chochlika, a został do tego zmuszony i przyciśnięty do ziemi. Wilkołak rozwarł najeżoną ostrymi zębiskami paszczę i ryknął prosto w przerażoną twarz szarookiego, zagłuszając krzyczącego coś topika i nie czując, jak ten ciągnie go za ramię. Jednak kamyk uderzający go w głowę już poczuł i usłyszał krzyk:
      – ZOSTAW GO!

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα