18. Jak się nie przyjaźnić

536 68 111
                                    

      Gorg i Pilipix szli na czele pochodu. A raczej Gorg szedł, Pixie orbitował wesoło wokół niego, wygłupiając się. Powietrze co jakiś czas przeszywał śmiech ich obydwu.
      Zaraz za nimi, fascynującą rozmową o ziołach pochłonięci byli Arti i Idris. Ketra zaś – z milczącym Monkiem na grzbiecie – udawał, że go to interesuje, i też usiłował żywo w niej uczestniczyć, tuptając tuż przy rozweselonej tym faktem klaczce.
      Vitalio szedł na uboczu, sam, podobnie jak Canagan, tyle że wilk w przeciwieństwie do niego minę miał zadowoloną. Trzymał w ręku lianę, na której końcu – trochę przed nim i z boku – człapał lekko czerwony na twarzy Lloyd.
      Pochód zamykał Ted, idąc w niewielkim oddaleniu od reszty, mimo wszystko dość zmęczony nocną przygodą i przy okazji mający oko na łotrzyka.

      A przynajmniej taki był zamysł, bo jego oczy skutecznie przyciągał ktoś inny.
      Ktoś, dzięki komu spało mu się wyjątkowo dobrze, mimo że stosunkowo krótko.

      Powtarzał sobie w myślach, że ma się ogarnąć, że to mężczyzna, wilkołak, a kiedy te dwie rzeczy go nie przekonywały, to że znają się krótko, za krótko, by mimo natychmiastowego znalezienia wspólnego języka od razu zacząć do niego wzdychać!

      Nasłuchał się za dużo romansów. Wystarczyło, że ktoś był dla niego miły, a on już wyobrażał ich sobie po ślubie z gromadką dzieci i psem.
      No, choć zazwyczaj nawet w tych wyobrażeniach jedynym choć trochę realnym elementem był pies.

      Swoje preferencje odkrył stosunkowo niedawno, kiedy pracował przy uprawach w takim upale, że zarówno mężczyźni jak i kobiety pozdejmowali koszulki.
      Aż go odesłali wtedy do domu, bo wyglądał jakby dostał udaru, gdy zorientował się, że mając do wyboru odziane tylko w staniki piersi, nie mógł oderwać wzroku od płaskich klat i błyszczących w słońcu od potu, szerokich, męskich pleców.

      Wciąż nie opuszczało go zdezorientowanie. Jeszcze przecież nie aż tak dawno był beztroskim, zdziecinniałym gówniarzem, aż tu nagle uderzyło w niego dojrzewanie. To się stało zbyt szybko. Zbyt szybko przeszedł od dzieciaka do nastolatka z krwi i kości, nawet nie wiedział, kiedy to się właściwie stało.
      Nagle urósł, zmężniał, zaczął zdawać sobie sprawę z pewnych rzeczy, Vito zaczynał coraz częściej zabierać go ze sobą do chłopaków, których coraz lepiej rozumiał, a oni jego i bum. Z biegnącego za nimi gówniarza, krzyczącego: "poczekajcie!", stał się kimś im równym.

      I kimś, kto zamiast siadać na kolanach przyjaciela ojca, zaczął go unikać i oblewać się rumieńcem, kiedy tylko ten przychodził i zaczynał opowiadać "jak wyrósł" albo gorzej: "co to on kiedyś nie wyrabiał w jego towarzystwie".

      Ze swoją kochliwością zdążył już zebrać na koncie kilka szybkich zauroczeń, ale to... To było jakieś inne. Canagan był inny. I bynajmniej nie chodziło o to, że był półwilkiem, choć z jego pragnieniem normalności i to była lekka ironia.

      Ale tutaj, w zupełnie obcym miejscu i w towarzystwie różnych dziwów, takich jak kolorowy chochlik wylewający wiadra czułości na swojego faceta publicznie, nie przejmował się tym aż tak, jak w swojej wiosce, gdzie zawsze tylko patrzył z utęsknieniem na mężczyzn z daleka, próbując to w sobie stłumić.

      Może właśnie dlatego Canagan tak mu uderzył do głowy, pierwszy raz miał okazję być z atrakcyjnym w swych oczach mężczyzną w tak bliskich sytuacjach, Chryste, przecież nawet z nim spał, nic dziwnego, że mu odbija.

      A ten też nie pomagał, będąc tak poufałym, milutkim i dotykalskim w stosunku do niedawno poznanej osoby w całkowicie naturalny, a wręcz trochę olewczy sposób, powtarzając raz za razem to swoje "Teddy" w takiej intonacji, że brzmiało to inaczej niż w ustach wszystkich innych, którzy tak do niego mówili.
      A może to tylko on inaczej to odbierał? Może Can po prostu jest taki dla wszystkich, a on sobie wyobraża nie wiadomo co. Chociaż szarowłosy na bank też go polubił, tego był pewien, ale bardzo wątpił, że w ten sam sposób. I o dziwo nie rozchodziło się tu chyba nawet o płeć. Było coś, co martwiło go bardziej...

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Where stories live. Discover now