7. Jak nie postępować z chochlikami

633 75 111
                                    

      Dalsza podróż minęła już spokojnie i oszczędziła chłopakom większych przygód. Droga obyła się bez przeszkód, żadnych więcej rzek czy mostów, a jedyne napotkane na niej stworzenia nie były wrogo nastawione.
      Słońce właśnie zachodziło, kiedy zmęczeni po całym dniu kłusów i galopów Ketra z Dunkierką szli sobie spokojnie stępem, a siedzący na ich grzbietach chłopcy grali wraz z tym pierwszym w sto pytań, grze polegającej na zgadnięciu o czym myśli dana osoba poprzez zadanie stu pytań właśnie, na które odpowiedź mogła brzmieć tylko tak lub nie.
      Szybko zmarnowali większość z nich, rzucając nieprzemyślane pytania jeden przez drugiego i ani się obejrzeli, jak z całej setki zostało im tylko pięć, więc teraz mocno się zastanawiali nad tymi ostatnimi.

      Vitalio – znów siedzący przodem do Monka, którego to myśli próbowali odgadnąć – podrapał się po głowie wciąż obandażowaną (mimo że rana zdążyła się już podgoić) ręką i zastanowił na głos:
      – Dobra, to co tam już wiemy... Jest większe od goblina, ale mniejsze od cyklopa, żywe, kolorowe ale i niekolorowe zarazem... 
      – Może chochlik z depresją  wtrącił Arti, wyrywając tym śmiech z ust reszty. Monk też zachichotał, lecz zaraz to ukrócił, dodając:
      – Nie. Zostały cztery pytania.  

      – Arti! 
      – No co? i tak nie zgadniemy, na świecie jest masa przeróżnych stworzeń o których może myśleć, a nawet wymyślić własne, jaak... większy od goblina, ale mniejszy od cyklopa, zmieniający kolory, latający potwór spaghetti...
      – Ej, właśnie: czy to jest prawdziwe?  wciął się w tę sceptyczną wypowiedź Vito. 
      – Yep. 
      – Prawdziwe i zmienia kolory?  zdziwił się Teddy. 
      – Czemu nie, dziwniejsze są rzeczy na tym świecie  stwierdził Ketra. – Tyle że może powinniśmy wziąć pod uwagę, że Monk większość życia spędził w głębinach i prawdopodobnym jest, że to o czym myśli widział właśnie tam, a więc wciąż możemy nie mieć o tym pojęcia. 
      – Czy ktoś z nas widział już to coś?  spytał na to szatyn.  
      – Tak. A wliczając potwora spaghetti, to było przedostatnie pytanie, teraz musicie zgadywać.  

      – Dobra, skupienie. – Lio klasnął w dłonie. – Najpierw ustalmy, potem zapytajmy. Arti, cicho siedź. 
      – Co? Czemu? 
      – Bo zmarnowałeś najwięcej pytań.
      Kartis już miał zaprotestować, ale po krótkim zastanowieniu wzruszył tylko ramionami i w duchu przyznał mu rację, postanawiając usłuchać i siedzieć cicho.
      Pozostała trójka zaczęła żywo dyskutować między sobą, jednak nie mogli dojść do niczego konkretnego.

      – ...ie no, przecież mówił, że to widzieliśmy. 
      – Poprawka, że KTOŚ z nas to widział. Obstawiam Ketrę, my tam mało dziwnych stworzeń widujemy jako ludzie.
      – Ale ja też nie przypominam sobie, żebym widział coś takiego. 
      – Może za bardzo skupiamy się na sobie, skupmy się na Monku, to jego myśli mamy odgadnąć. Pytanie brzmi: o czym może myśleć Mon...
      – Czy to Vitalio?  wtrącił nagle Arti w wypowiedź Teda.

      Reszta jęknęła cięrpiętniczo. 
      – Artiii...! 
      – Miałeś się nie odzy...
      – Tak  uciszył wszystkich syren. 

      – Że słucham?  zdziwił się Ketra. 
      – Arti zgadł. 
       O, serio?  Czarodziej rzucił to pytanie intuicyjnie, jak całą resztę. 
      – Tak. Chodziło o Lio. 
       Co? Ale... Ale przecież ja nie zmieniam kolorów!  
       Nigdy tak nie powiedziałem. Arti zapytał czy jest kolorowe, a ty jesteś cały szaro-bury, tylko włosy masz fioletowe, więc odpowiedziałem i tak i nie.

Saga Nici 2: Poróżnieni. |boys love story|Where stories live. Discover now