Rozdział 10: Aaron

1.2K 75 711
                                    

– Jeśli dalej będziesz na to nalegał, to niedługo będziesz cały fioletowy – komentuje Milo, odkładając broń na stół. – A ja, zdaje się, mówiłem, że nie chcę już tego robić.

Jesteśmy u niego w salonie. Zgodził się jeszcze jeden raz przetestować moją dziwaczną wytrzymałość, tym razem przy użyciu karabinu o większej mocy.

– Szybko się goję – zauważam, kiedy unoszę koszulkę. Większość starych siniaków prawie całkiem straciła kolor. – Obiecuję, że to był ostatni raz.

– Uważam, że powinniśmy...

Ktoś łomocze w drzwi wejściowe. Milo unosi brew, chowa mój karabin do walizki, w której go tu przytargałem i wychodzi na korytarz. Idę za nim.

Za drzwiami stoi Stella. Jak zwykle nie jestem na nią gotów.

Ma wypieki na twarzy, oddycha szybko, a jej szare oczy błyszczą jak w gorączce. Wygląda, jakby tu przybiegła. Za nadgarstek trzyma Axela, który sprawia takie wrażenie, jakby siostra przywlokła go tu siłą. Ja i Milo musimy mieć równie zagubione miny jak młodszy Lindqvist.

– Co się stało? – wypluwam z siebie, zanim zdążę ugryźć się w język. To Milo powinien się odezwać.

Stella otwiera usta. Zamyka je z powrotem. Potrząsa głową.

– Musicie wrócić do mnie – sapie. – Musicie coś zobaczyć. Nie... nie wiem... – Brakuje jej powietrza.

Milo uspokajająco kładzie jej dłonie na ramionach. Próbuję nie zgrzytać zębami.

Stella jest zirytowana, a ja zastanawiam się, dlaczego jeszcze tu stoimy.

– Telly, co musimy zobaczyć? – pyta Axel.

Niecierpliwość wygrywa. Wychodzę z domu, mijam rodzeństwo i kieruję się do furtki.

– Pojedźmy moim autem – rzucam przez ramię.

Nie odwracam się, żeby sprawdzić, czy za mną idą, ale słyszę ich szybkie kroki. Stella wypuszcza z ulgą powietrze.

– Mieszkamy trzy domy stąd – zauważa rozsądnie Axel.

– To idźcie piechotą. – Przewracam oczami. – Nie będę później znowu wracał tutaj po auto. Jest już ciemno.

To był strasznie długi dzień.

Wszyscy w ciszy pakują się do samochodu. Milo i Axel lądują na tylnym siedzeniu, Stella siedzi obok mnie. Jej lniana koszulka jest rozciągnięta, opada z lewego ramienia. Zmuszam moją dłoń, żeby pozostała na kierownicy.

Dziewczyna odzywa się dopiero gdy ruszamy.

– On mówi – mamrocze. – Ivan mówi po angielsku.

Prawie wjeżdżam w płot sąsiadów.

Serce mi przyspiesza. Zanim udaje mi się zareagować, głowa Axela pojawia się pomiędzy naszymi fotelami.

– Co?! – krzyczy Milo.

– Dzięki moim korepetycjom? – pyta z nadzieją Axel, a ja nie umiem powstrzymać krótkiego parsknięcia śmiechem.

Stella spogląda na niego z niedowierzaniem.

– Nie – odpowiada uprzejmie. – Podobno mówi po angielsku od piętnastego roku życia, a teraz ma dwadzieścia siedem.

Każdy włos na moim ciele staje dęba.

– Rozmawiałaś z nim? – Milo wypowiada na głos moją niespokojną myśl.

– Trochę. – Stella wzrusza ramionami. – Dlatego zgarnęłam Axela po drodze i po was przyszłam. Zadawał mi pytania i rozmawialiśmy o tym, co jest na Zewnątrz i... wszystko było trochę przytłaczające. Nie chciałam rozmawiać z nim sama. – Nie patrzy na nikogo, odwraca głowę w stronę okna. – To... dużo informacji do przyjęcia. Jak na jeden raz. Dla jednej osoby.

Nie każdy bohater nosi plecakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz