Rozdział 16: Aaron

1.1K 75 1.2K
                                    

Leżę na kanapie, a długie, jasne włosy łaskoczą moje policzki. Wzdycham.

– Hej – mówi łagodnie. Jej dłonie suną w górę mojej klatki piersiowej, szyi, aż palce nikną we włosach. Odchylam głowę.

– Stella – wyrzucam z siebie. Głaszczę jej miękkie uda. Wyżej, wyżej, wyżej. – Nie powinno cię tu być. – Oddycham płytko.

Usta całujące moją szyję.

Zaciskam dłoń na jej biodrze. Drugim ramieniem obejmuję ją w talii.

– Doprawdy? – szepcze. Coś ją bawi.

Jest za daleko. Desperacki dźwięk wydostaje mi się z gardła.

– Tak. Ja... wygoniłem cię.

Mrużę oczy we mgle, próbując dostrzec, co ma na sobie.

Czerwona sukienka. Czerwona wstążka we włosach. I może przeniosłem się w czasie o pięć lat, a ona zabrała mnie do siebie po Paradzie.

– Nigdy się nie nauczysz, Aaron? – wzdycha, tuż przy moim uchu. Drżę. – Ja zawsze wracam.

Prostuje się nagle, a jej dłoń wędruje na moje gardło. Zaciska palce.

Szare oczy patrzą na mnie z rozbawieniem, kiedy ich właścicielka mnie dusi. Porusza biodrami, a moje mimowolnie odpowiadają podobnym ruchem. Nie mogę złapać powietrza.

Otwieram usta. Chcę powiedzieć, żeby przestała i żeby nie przestawała.

Zamiast tego kaszlę.

Budzę się. Otwieram gwałtownie oczy i walczę o powietrze.

Odpycham ciężar na szyi i próbuję zorientować się w otoczeniu. Jest popołudnie, zamknąłem oczy „na pięć minut" po pracy.

Kwestia duszenia się wyjaśnia. George postanowił zdrzemnąć się razem ze mną. Na moim gardle.

Spycham go ze złością i zerkam na siebie. Zasnąłem na kanapie z jedną dłonią na brzuchu, drugą na podłodze. Ringo śpi w moich nogach, Paul wiernie trwa przy głowie, a John ulokował się na podłodze, wpychając łeb pod moją dłoń.

Powoli wyrywam się ze szponów sugestywnego snu, zirytowany, że George musiał mnie obudzić.

– Cześć.

Zrywam się do pozycji siedzącej i patrzę na drzwi.

Stella stoi w progu, uśmiechając się z wyraźnym dyskomfortem.

– Jezu, jak długo tam stoisz? – chrypię.

– Niedługo – zapewnia i podchodzi bliżej. Dyskretnie szczypię się w przedramię, upewniając się, czy aby na pewno już nie śpię. – Nie chciałam cię budzić.

– Och i zamiast tego postanowiłaś zafundować mi zawał serca? – rzucam, tłumiąc histeryczny śmiech. Jestem bardzo wdzięczny losowi za koc, zakrywający mnie od pasa w dół. Zaciskam powieki i usiłuję myśleć o czymś obrzydliwym.

– Wszystko w porządku? – pyta Stella, a jej głos wcale mi nie pomaga.

– Mhm – mruczę. – Daj mi chwilę, żeby... się obudzić.

Psy zbierają się leniwie ze swoich pozycji i ruszają jej na powitanie. W międzyczasie uspokajam się na tyle, żeby usiąść z nogami na podłodze i odrzucić koc na oparcie.

– Um – dukam, kiedy George pozbywa się resztek godności, kładzie się na plecach i domaga się od Stelli głaskania po brzuszku. – Na litość boską, George...

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now