Rozdział 15: Stella

1.1K 79 940
                                    

Kiedy wracamy do domu, wciąż jestem nieco roztrzęsiona po rozmowie w samochodzie. Próbuję objąć rozumem wszystkie wnioski i pomysły Axela.

Wybuch w Laboratorium. Ciężarna Charlotte Scott. Cholera wie ile innych ciężarnych kobiet. Bum – dzieci z supermocami.

Potrząsam głową, usiłując odgonić natrętne myśli. Zerkam niepewnie na Aarona, który z nieodgadnioną miną wprowadza psy do naszego korytarza. Nigdy nie rozmyślałam o tym wypadku. Jakoś nie zastanawiałam się nad tym, że dla Charlotte mogło się to skończyć znacznie gorzej – Aarona mogłoby tu w ogóle nie być.

Nie wiem, czy po tym wszystkim sama zrezygnowała z kariery naukowej, czy może Robert to na niej wymógł. Obie opcje są tak samo prawdopodobne.

Zdaję sobie sprawę, że członkowie Zarządu nie mogą wiedzieć o konsekwencjach tamtego promieniowania, ale ile się domyślali? Próbuję odrzucić tę możliwość. Skoro naukowiec kalibru Charlotte nigdy nie przedstawił takiej teorii, to jakim cudem oni mieliby to zrobić?

– Trzymajcie je mocno – proszę Axela i Aarona, kiedy zdejmują buty, nie puszczając smyczy. – Nie wiem, czy Yoko jest w domu.

– Kupiłam dla niej jedzenie – słyszę nagle z kuchni. Zaraz potem na korytarzu pojawia się Astrid.

Mrugam zaskoczona. Nie ma na sobie szlafroka, a jej włosy są związane w niskiego koka, więc zakładam, że wybiera się do pracy.

Minę ma neutralną, pozbawioną gniewnego grymasu, przez co prawie jej nie poznaję.

– Um, dzięki – dukam. – To miło z twojej strony.

Nawet nie poinformowałam jej, że mamy teraz kota. Może Axel z nią rozmawiał, choć robi to jeszcze rzadziej niż ja.

– Dzień dobry, kapralu Scott – wita się, a jej usta rozciągają się w... uśmiechu?

Aaron również wydaje się zbity z tropu i nie mogę się temu dziwić. Spotkali się zaledwie kilka razy, ale przecież do niego również nie zwracała się zbyt uprzejmie.

– Dzień dobry, subiekcie Lindqvist.

George warczy ostrzegawczo, a ja klękam i drapię go za uszami. Aaron zerka na psa ze zdziwieniem.

– Idę do pracy – mówi Astrid, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. – Milo też wpadnie?

Nie wiedziałam, że w ogóle kojarzy jego imię. Zawsze nazywa go „chłopakiem górników".

– Tak, niedługo – mówię powoli. – Miłego... miłej zmiany? – próbuję.

Astrid znów się uśmiecha, a potem zmierza do mnie z determinacją w oczach. Unoszę się z klęczek, a ona obejmuje mnie tak, jakby robiła to przed każdym wyjściem do pracy. Wytrzeszczam oczy i niepewnie odwzajemniam uścisk.

Kiedy mnie puszcza, natychmiast robi krok w stronę Axela, na co ten w panice cofa się lekko i wpada na Aarona.

Po jego minie widzę, że najchętniej schowałby się za Aarona.

Nie jestem zaskoczona. Zawsze wiedziałam, że matka obwinia mnie bardziej, ale jednak na mnie nigdy nie podniosła ręki. Axel nie był dość szybki.

Scott kładzie mu dłonie na ramionach i przygląda się Astrid z uprzejmym spokojem.

– Miłego dnia, subiekcie Lindqvist.

Astrid ma urażoną minę, ale jednak szybko się otrząsa, macha niezręcznie na pożegnanie i wychodzi. Axel wbija wzrok w drzwi, a ja wiem, że w jego głowie tli się mimowolna iskierka nadziei. Muszę jak najszybciej ją ugasić.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now