Rozdział 13: Stella

1.1K 79 670
                                    

Dosyć szybko porzucam obawę, że pomysł z piciem to niebezpieczny błąd. Po dwóch drinkach stwierdzam, że było warto, skoro dzięki temu mogę obserwować przezabawne zjawisko, jakim jest Aaron pod wpływem alkoholu.

Nie przesadzał, kiedy mówił, że ma słabą głowę. Już po pierwszym drinku widziałam, jak stopniowo znika wieczne napięcie w jego mocnych barkach, a na policzkach pojawia się delikatny rumieniec.

Doznał jakiejś transformacji. W życiu nie słyszałam, żeby mówił tak dużo i tak swobodnie.

Nigdy też nie widziałam, żeby tyle się uśmiechał.

Nie jestem pewna, czy to od alkoholu wiruje mi w głowie, czy może od tych wszystkich uśmiechów. Akurat mnie zazwyczaj nie było łatwo się upić.

– Zaraz, moment – mówi Ivan, chichocząc. – Macie stołówkę? Dla całej zony? I tam musicie jadać? Zawsze?

– Cóż, wojsko ma swoją – uściśla Aaron. Siedzi na łóżku polowym obok Ivana, uginając nogę w kolanie. – Reszta się zgadza.

– Nie do końca. – Milo opiera się o poduszki, które ułożyłam dla nas na podłodze. – Teoretycznie można jadać posiłki w domu, ale jest to źle widziane.

– Moja rodzina czasem jada w domu – stwierdza Aaron. Czarne włosy zmierzwił dłonią już tyle razy, że sterczą mu we wszystkich kierunkach.

– Tak, ale ty jesteś księciem – przypomina mu uczynnie Axel. Patrzę z niepokojem na brata, który zazwyczaj stroni od trunków, a kiedy już coś pije, to zachowuje się identycznie jak na trzeźwo.

– Racja. – Aaron opiera głowę o ścianę i uśmiecha się do sufitu. – Nie mogę się odnaleźć w tych rozmowach z proletariatem.

– To tylko taki przytyk, tak? – upewnia się Ivan. – W rzeczywistości nie jesteś księciem?

– Oczywiście, że nie. Chociaż mamy rodowe godło – dodaje Aaron po namyśle. – Jest na nim jakiś ptak.

Ivan znów chichocze.

– Skoro wszyscy przyjechali do New Energy z całego świata, to wiecie, skąd pochodzicie? – pyta. – Wolno wam o tym mówić?

Raczej pogardza się ludźmi kurczowo trzymającymi się przeszłości. New Energy jest przyszłością. Xyron jest przyszłością. Aczkolwiek nie ma żadnego odgórnego zakazu. Chyba.

Nie wolno trzymać w domu „zbyt wielu" pamiątek rodzinnych, ale nigdzie nie skonkretyzowano, co oznacza zbyt wielu.

– Cóż, ja jestem od założycieli, więc Stany Zjednoczone – mówi Aaron. Jego słowa lekko się ze sobą sklejają. Uśmiecham się pod nosem.

– Stella i ja jesteśmy ze Szwecji – dodaje Axel. – Zarówno od strony Astrid, jak i od strony taty.

– Wyglądacie jak bliźnięta – zauważa Ivan. – Stella jest starsza, tak?

– Dwa lata.

– Milo pochodzi z Nowej Zelandii – odzywam się.

– Cóż, nie do końca. – Szklanka Aarona niebezpiecznie przechyla się w jego dłoni. – Nazwisko przyjechało z Nowej Zelandii, czyli ci pradziadkowie od strony jego taty.

– A rodzina od strony mamy przyjechała z Włoch – uzupełnia Milo. – Ale u ciebie też tylko nazwisko jest ze Stanów, nie? Rodzina Charlotte to Szkoci, jeśli dobrze pamiętam.

– Zgadza się. – Aaron kiwa głową i na myśl o matce uśmiecha się znacznie szerzej, tym samym rozwiewając nieprzyjemną atmosferę, którą wywołuje każda wzmianka o Robercie Scotcie.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now