Rozdział 34: Aaron

1.2K 65 526
                                    

To kolejne spotkanie, na którym Stella męczy wszystkich kwestią cywili.

– Uważam po prostu, że to, co zaplanowaliśmy, okaże się niewystarczające – upiera się.

– Czy oni nie mieli tylko przekazać nam informacji na temat tego, w co się pakujemy? – odzywa się Richard, patrząc na Zosię. – Dlaczego nadal pozwalasz im tak bardzo angażować się w planowanie? Niczego nie wnoszą.

Patrzę na niego z irytacją. Ale zanim zdążę się odezwać, Stella odkłada gruby, ciężki stos notatek z takim hukiem, że stół się trzęsie.

– Niczego nie wnoszą?! – krzyczy. – Czy mam panu wymienić punkt po punkcie, które kroki naszej strategii wyszły ode mnie, czy może nie będzie pan w stanie słuchać tak długo czegoś, co nie jest pana własnym głosem?

Conor szczerzy zęby i zaczyna klaskać. Farah kładzie rękę na jego dłoniach, żeby go uciszyć.

– Okej, Richard, weź łyczka meliski – rozkazuje Zofia.

– Nie potrzebuję...

– Weź. Łyczka. Meliski.

Richard mruczy coś pod wąsem, naburmuszony, ale posłusznie unosi kubek do ust.

Conor zaczął przynosić dla niego melisę kilka spotkań temu, co chyba początkowo miało być żartem, ale ostatecznie okazało się całkiem przydatne. Stał się znacznie bardziej przystępny w kwestii dysponowania swoimi jednostkami zmotoryzowanymi, choć nadal zdarza mu się powiedzieć coś nieprzyjemnego.

Conor patrzy na niego z rozbawieniem.

– Gdyby refluks żołądka był człowiekiem, to byłby tobą, Richie – oznajmia w końcu.

Nawet Farah jest pod wrażeniem tej wyszukanej obelgi.

– A tak na poważnie – wtrąca Hien. – Żadne z was nie pomaga mi z taktyką i szczegółowym planowaniem inwazji w takim stopniu, jak robi to Stella.

– Aaron i Milo dostarczyli niezliczoną ilość informacji na temat struktur władzy, specyfiki armii oraz budowy kopalni – dodaje Farah.

– A Axel ma najciekawszy umysł, jaki w życiu spotkałam – odzywa się łaskawie Zofia, podsumowując tę niecodzienną lawinę komplementów. – A spotykam mnóstwo ludzi.

Axel prostuje się z dumą, a Brian patrzy na Zofię, lekko urażony.

– Przepraszam najmocniej – wtrąca. – Mój też jest całkiem ciekawy.

Zofia szczerzy zęby i macha stopami przewieszonymi przez oparcie krzesła. Dzisiaj ma na sobie różowe trampki z pomponami.

– Nie bądź taki defensywny, Brian – mówi. – Pomyśl tylko, z jak różnych miejsc startujecie, a młody i tak cię dogania.

Brian nie jest zadowolony z tej uwagi, ale przecież nie może zaprzeczyć.

– Poza tym, mówimy o miejscu, które kiedyś było ich domem – odzywa się Conor, a ja jestem zaskoczony, że to właśnie on sprowadza rozmowę na rozpoczęty wcześniej temat. – Chyba nie byłoby to zbyt eleganckie z naszej strony, gdybyśmy nie pozwolili im uczestniczyć w tych spotkaniach, prawda? Fakt, że coś do nich wnoszą, to tylko bonus.

– A ty – wtrąca znów Zofia, patrząc na Stellę. – Mam dosyć wracania do rozmowy o tych ludziach. Zastosujemy wszystkie możliwe środki ostrożności, ale to oni będą zmuszeni dokonać wyboru. Musisz przestać udawać, że tak wiele znaczy dla ciebie moralność.

Na oburzonej twarzy Stelli pojawiają się wypieki. Jeśli kogoś w tym pomieszczeniu miałbym oskarżyć o udawanie osoby przejętej moralnością, Stella byłaby ostatnia na liście.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now