Rozdział 40: Aartella jeszcze raz

867 71 990
                                    

Tak jak ostatnio, rozdział jest trochę dłuższy niż moje normalne i mi trochę ścina, więc jeśli wattpad was również nienawidzi, to polecam odświeżać przy czytaniu <3

***

Stella

Przez chwilę jestem całkiem sama.

Byłam pewna, że umieram, bo przecież to jedyne logiczne następstwo strzału, który otrzymałam.

Miało być szybko, miałam zniknąć, i nie mieć już żadnej myśli, bo nie wierzę w nic po, a wciąż uważam, że rzadko się mylę.

Ale jednak pojawia się myśl. Myśl, która twierdzi, że to nie przypomina zwykłej utraty przytomności, a już na pewno nie jest jak zasypianie.

Bardziej... dryfowanie. Wciąż tu jestem. Wciąż gdzieś jestem.

Znajomy głos – przepełniony bólem krzyk – ciągnie mnie na drugą stronę. Na pierwszą stronę?

Ale ostatecznie wcale nie mam wyboru.

Wciągam łapczywie powietrze i rozchylam powieki.

Siadam. Axel trzyma mnie za ramiona i nie odrywa ode mnie spojrzenia wielkich, szarych oczu. Nie wiem, które z nas jest w większym szoku.

Żyję.

W powietrzu czuć smród spalenizny.

Widzę Aarona przy rozbitej ścianie szklanej kopuły. Roberta nie ma.

Skoro to on do mnie strzelił, to domyślam się, co działo się później.

Aaron stoi tyłem do nas, a jego ramiona drżą. Otwieram usta, żeby się odezwać, ale Axel mnie uprzedza.

– Uh... Aaron?

Odwraca się i patrzy prosto na mnie. Mruga kilkukrotnie, a potem jeszcze raz, powoli. A zawsze twierdził, że to Axel mruga jak sowa.

Biegnie w moją stronę i pada na kolana, prawie wpadając na Axela.

– Co... – chrypi, ujmując moją twarz w dłonie. I nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś będzie na mnie patrzył w ten sposób. Jakbym była cudem, odpowiedzią na wszystkie pytania. – Jak...

Oczy mu wilgotnieją. I nie ma w nich pytań, tych wszystkich pytań, które tłoczą się w mojej głowie, jest tylko wdzięczność i ulga.

Potrząsam głową.

– Nie wiem. Nie rozumiem.

– Co do chuja? – odzywa się Zośka.

Przypominam sobie, że towarzyszy nam tu całkiem sporo ludzi. I wszyscy gapią się na mnie, jakby nie do końca dowierzali w ten widok. Prostuję lekko plecy.

– Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że żyjesz – uściśla Karpińska. – Ale jak to możliwe? Wszyscy widzieliśmy, co w ciebie trafiło i to nie była kula. Poza tym nie masz ran postrzałowych.

Wzruszam ramionami. Kręci mi się w głowię.

Aaron i ja robimy to, co robimy zawsze, kiedy nie znamy odpowiedzi. Patrzymy na Axela.

– Daj mi chwilę. – Mój brat marszczy brwi. Ani na moment nie puścił mojego barku.

Orientuję się, że więcej osób z towarzystwa aktualnie mnie dotyka, jakby chcąc potwierdzić moją materialność. Zofia unosi do zmarszczonej w skupieniu twarzy kosmyk włosów, który uciekł z mojej korony warkoczy. Milo trzyma dłoń na mojej łopatce, a Aaliyah zagląda Aaronowi przez ramię, wspierając rękę na moim kolanie. Zhao trzyma moją stopę i usiłuje odepchnąć Aarona na bok, jakby był firanką, ale on klęczy przy mnie jak posąg, nawet nie zauważając jej wysiłków.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now