Rozdział 24: Aaron

1.2K 69 845
                                    

Kiedy kurz w końcu opada, puszczam Stellę i Axela. Wcześniej miałem wrażenie, że oboje popędzą prosto pod spadające głazy.

– Nie mogę uwierzyć, że moje psy są mądrzejsze od waszej dwójki – wyrzucam z siebie, kaszląc i odganiając chmury pyłu sprzed twarzy.

Stella już rwie się w stronę masywnej, kamiennej ściany, którą stworzyła lawina. Wciąż niewiele widać, a czołówka na mojej głowie mruga zawzięcie.

– Milo! – woła Stella rozpaczliwie.

Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że coś mogło mu się stać. Milo jest niezniszczalny. Kilka kamyczków nie mogło zrobić mu krzywdy.

– Milo! – krzyczy znów Stella.

Odpowiada jej niski, zbolały jęk.

Axel natychmiast po wybuchu osunął się na ziemię, zapewne chcąc oszczędzać kostkę. Teraz mruży oczy w ciemności. Pomagam mu wstać i całą trójką próbujemy zlokalizować, skąd dobiega głos Milo.

W końcu go znajdujemy, przy samej ścianie tunelu. Leży twarzą w dół, ale unosi dłoń i macha nią niezdarnie, najwyraźniej chcąc pomóc w poszukiwaniach. Widocznie nie ma siły lub ochoty, by unieść głowę.

Moje ciało zalewa ulga, kiedy widzę, że się rusza i oddycha. Nawet zniesmaczone jęki i burknięcia są lepsze niż cisza.

Nogi ma lekko przysypane gruzem i kilkoma kamieniami, ale nie wygląda to zbyt dramatycznie.

– Milo. – Stella przypada do niego natychmiast i potrząsa jego ramieniem. – Żyjesz? Gdzie boli?

Milo z wysiłkiem odwraca głowę. W ciemności widzę ciemne plamy na jego skórze, ale nie wiem, czy to rany, czy brud.

Opuszczam Axela na ziemię i całą trójką szybko zaczynamy rozgrzebywać kamienie, jednocześnie starając się nie naruszyć grubej ściany, jaką stworzyła lawina. Skupiam się na ignorowaniu dźwięków, które słyszę po drugiej stronie.

Po kilku minutach Milo jest odkopany. Stella prosi, żeby poruszył nogami, a Milo opornie wykonuje polecenie. Żadna z jego kończyn nie wydaje się zmiażdżona, co biorę za dobry znak. Pomagam postawić go do pionu, a Stella zarzuca mi jego ciężkie ramię na szyję. Muszę złapać go za nadgarstek, żeby mi się nie wysunął. Nabieram przekonania, że w życiu nie dźwigałem nic cięższego.

– Myślę, że nie masz złamań – stwierdza Stella, rozszerzając powieki Milo. Porusza głową, na której wciąż ma czołówkę. Chyba sprawdza, czy jego oczy śledzą światło, ale nie wiem, jaki jest wynik tego badania. – Dasz radę iść?

– Czuję się, jakbym złamał każdą kość w ciele – jęczy Milo, trochę bełkotliwie.

Jest to pierwsze zdanie, jakie od niego słyszymy, i choć samo w sobie może nie napawa dobrym samopoczuciem, to my znów oddychamy z ulgą.

– Nie zbadam cię teraz dokładnie – wyjaśnia Stella. – Pewnie jesteś potłuczony, ale powinieneś dojść do siebie.

– Czuję się też... trochę jak pijany – wyjaśnia Milo. Mówi bardzo powoli, jakby znajdowanie słów sprawiało mu problem. – Kręci mi się w głowie, kończyny mam jak z waty i tro... trochę mnie mdli.

– Możesz mieć wstrząs mózgu.

– Najwyżej narzygasz na Arona – dodaje Axel z podłogi. Po chwili zaciska dłoń na mojej nogawce i próbuje się podciągnąć, kompletne niewrażliwy na to, że po pierwsze: zaraz ściągnie mi spodnie, po drugie: dźwigam już jednego, wielkiego chłopa. – Słuchajcie, skoro wszyscy żyjemy, to powinniśmy się pospieszyć. Słyszycie to?

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now