Rozdział 9: Stella

1.2K 84 903
                                    

Leżę na łóżku i opieram nogi o ścianę.

– Czyli w sumie nic się nie stało? – podsumowuje Axel. – Oparliście się razem o drzewo i w zasadzie tyle?

– Cóż, kiedy tak to ujmujesz, to brzmi zupełnie inaczej, niż moja histeryczna, półgodzinna opowieść – przyznaję. – Ale tak, to tyle.

– To cała historia?

– Tak.

Axel kiwa głową i odwraca się znów w kierunku Ivana, do którego monologował, zanim wróciłam do domu po pracy. Kontynuuje w miejscu, w którym skończył, jakbym nigdy się nie odezwała.

– Potem kiedy miałem siedem lat, pozwolono mi przeskoczyć o jedną klasę do przodu – mówi rzeczowo. – Okazało się, że znacząco przewyższam poziomem moich rówieśników. Tata się nie zgodził, bo wiedział, że większe dzieciaki będą mi dokuczać. Nie chciał, żeby było mi przykro, więc powiedział, że podjął taką decyzję, żebym nie musiał rozstawać się z kolegami z klasy, chociaż wszyscy wiedzieli, że nie mam żadnych kolegów z klasy. Potem, kiedy miałem lat osiem, rozwaliłem sobie kolano, gdy Stella uczyła mnie jeździć na hulajnodze, chociaż skłamaliśmy rodzicom, że tylko się potknąłem, żeby Telly nie dostała kary. Kiedy miałem dziewięć lat...

– Halo, przepraszam? – wtrącam. – Czy moglibyśmy chociaż przez pięć minut skupić się na moim problemie, zanim wrócisz do opowiadania historii swojego życia?

Axel zerka przez ramię z oburzoną miną. Obraca w dłoniach jakieś urządzenie, przypominające kompas.

– To ważne!

– Z pewnością. – Przewracam oczami.

– Nie udawaj, że sama tego nie robisz. Ciągle do niego trajkoczesz o pierdołach.

To prawda. W ciągu ostatnich dni spędzałam cały wolny czas w piwnicy i opowiadałam Ivanowi o mnóstwie nieistotnych detali. Szczegółowo opisałam mój standardowy dzień w New Energy, wyliczyłam ulubione warzywa, przekazałam mu najnowsze plotki o innych mieszkających tu ludziach, wykrzyczałam się po tragicznej herbatce w domu Scottów i, podobnie jak Axel, streściłam w zasadzie całą historię swojego życia.

Och no i zaśpiewałam mu moje ulubione piosenki Beatlesów, mimo że Ivan przez cały czas zatykał uszy i kręcił głową z błagalnym uśmiechem. Cóż, nigdy nie twierdziłam, że śpiewam jak anioł.

– Mówiłeś, że powinnam do niego gadać – przypominam. – Że poczuje się swobodnie i będzie mu łatwiej nauczyć się języka.

– Owszem. – Axel kiwa głową. – Więc dlaczego nie pozwolisz mi również się tym zajmować?

– Pozwolę. – Przewracam oczami. – Po prostu próbuję przedstawić mój obecny problem jako priorytet.

Axel wzdycha i lekko obraca się na swojej pozycji na podłodze, tak aby móc widzieć zarówno mnie jak i Ivana. Wciąż obraca w palcach swoją dziwną zabawkę.

– W porządku – zgadza się. – Jaki masz problem?

– Cóż...

– Och, moment. – Unosi dłoń. – Wyjaśnię Ivanowi, o czym rozmawiamy, żeby nie czuł się wykluczony. – Zwraca się do mężczyzny. - Stella. – Wskazuje na mnie. – I Aaron. – Rozstawia szeroko ramiona i robi złą minę, co najwyraźniej w tym improwizowanym języku migowym ma oznaczać Aarona.

Następnie Axel obejmuje ramionami jakąś wyimaginowaną istotę, zamyka oczy i udaje, że ją całuje, cmokając przy tym głośno.

Rzucam w niego poduszką.

Nie każdy bohater nosi plecakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz