Rozdział 7: Stella

1.2K 74 611
                                    

Aaron zdecydowanie przecenił mój zapał.

Ostatecznie uznałam, że naprawdę nie ma nic złego w zamykanym nocniku. Opróżniamy go kilka razy dziennie i wszyscy są zadowoleni.

No dobra, Axel go opróżnia. Sam zaoferował.

Jakąś godzinę po komunikacie na placu głównym, ja, Axel i Milo znajdujemy się w mojej piwnicy wraz z Ivanem. Rosjanin siedzi na łóżku po turecku i stara się skupić uwagę na Axelu, choć jego wzrok czasem strzela niespokojnie w stronę Milo.

Kiedy zobaczył go po raz pierwszy, miał jeszcze bardziej spłoszoną minę niż przy spotkaniu z Aaronem. Scott co prawda jest wysoki i umięśniony, ale on i Ivan są dość podobnych gabarytów. Jedyne rzeczy działające na niekorzyść więźnia to odwodnienie, głód i oczywiście bycie przykutym do kaloryfera.

Milo wywołuje nieco inny efekt, biorąc pod uwagę, iż nawet on sam o sobie mówi, że bardziej przypomina drzwi do stodoły niż człowieka.

Przynajmniej są to naprawdę przystojne drzwi.

– Co on właściwie chce osiągnąć? – pyta cicho Milo, kiedy oboje w milczeniu przyglądamy się działaniom Axela.

Odkąd usiadł na podłodze naprzeciwko Ivana, podnosi różne przedmioty, które zebrał wokół siebie i mówi, jak się nazywają. Następnie Ivan oferuje tłumaczenie na rosyjski.

Axel podnosi mój podręcznik do anatomii.

– Książka – mówi głośno i wyraźnie.

– книга – odpowiada niepewnie Ivan.

Axel kiwa głową.

– книга – powtarza. Wskazuje dłonią na Rosjanina i unosi zachęcająco brwi. – Książka.

Ivan marszczy brwi.

– Próbuje nakłonić go, żeby powtórzył słowo po angielsku – wyjaśniam Milo. – Nie wiem skąd w nim tyle ślepej nadziei, ale najwyraźniej uważa, że są w stanie nauczyć się nawzajem języka.

– Książka – mówi znów Axel.

Ivan jest skrępowany. Zaciska usta i potrząsa głową.

Mój brat wzrusza ramionami i odkłada książkę, po czym bierze w dłoń leżącą obok cytrynę. Zabawa trwa w najlepsze.

– To nadal lepsze niż nierobienie niczego – dodaję, nie chcąc, żeby moje słowa zniechęciły Axela. Kto wie, może jego korepetycje rzeczywiście przyniosą efekty.

Milo przenosi wzrok na moje kolana, gdzie spoczywa pistolet Aarona.

Kiedy Scott zasugerował skomplikowany plan prowadzania Ivana na wizyty w toalecie i wręczył mi broń, początkowo byłam zachwycona. Ostatecznie jednak uznałam, że to nadal zbyt niebezpieczne. Axel musiałby wejść z nim do toalety. Ivan, z tego, co wiemy, musi mieć za sobą jakieś fizyczne szkolenie i wie, jak obchodzić się z bronią. Jak łatwo byłby w stanie wytrącić ją z rąk mnie czy Axelowi, żeby potem użyć przeciwko nam?

Może i wydaje się niegroźny i dobrze patrzy mu z oczu, ale nadal nie możemy sobie pozwolić na ryzyko.

Po raz pierwszy dociera do mnie waga tego, co właściwie zrobiłam. Trzymam w domu zbiega. W mojej piwnicy mieszka obcy człowiek. A ja nie mam pojęcia, co z nim zrobić.

– Aaron tak po prostu ci to dał? – pyta Milo, nie odrywając wzroku od pistoletu. Zdążyłam jedynie mu o tym wspomnieć, kiedy tego ranka przedstawiłam go Ivanowi.

– Na wszelki wypadek – wyjaśniam. – Żeby było się czym bronić.

Sądzę, że miał również nadzieję, iż będę paradować z tym pistoletem na wierzchu, przy Ivanie, czym trochę go postraszę.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now