Rozdział 30: Aaron

1.5K 81 610
                                    

+18!

***

Mój nowy plecak wygląda futurystycznie i elegancko. Ten stary w zestawieniu z nim kojarzy mi się z potworem Frankensteina. Może tamto połączenie starego, wytartego materiału, prujących się szwów i metalowych rurek w różnych kolorach wywołuje ten efekt.

Nowy jest też o wiele lżejszy, mimo że całość pokrywa jakieś lśniące nowością, gładkie tworzywo, które również wygląda jak metal. Ma opływowy kształt i jest w kolorze głębokiej czerni.

– I co myślisz? – zagaduje Axel, obchodząc mnie dookoła. – Brian twierdzi, że ten design jest bardziej atrakcyjny. – Uśmiecha się radośnie.

Naprawdę nie wiem, jak urządzenie mogłoby wyglądać atrakcyjnie, ale Brian wydaje się równie specyficzny jak Axel.

Jesteśmy w sali rozmiarów boiska do koszykówki, którą Zofia udostępniła nam na szkolenia właśnie z plecakiem i wszystkim, co związane z moją mocą. Czarna podłoga, wypolerowana czymś nabłyszczającym, skrzypi przy każdym moim kroku, kiedy spaceruję z nowym urządzeniem. Naprawdę ledwo czuje, że tam jest.

– Bardzo wygodny – przyznaję, a mój głos niesie się echem po wielkim, pustym pomieszczeniu.

Axel z zadowoloną miną opiera się o szarą ścianę. Jasne włosy sterczą mu we wszystkich kierunkach, a białka jego oczu są lekko nabiegłe krwią. Całość dopełniają cienie pod oczami i domyślam się, że on i Brian musieli wieczorem być już tak blisko dokończenia plecaka, że byli zbyt podekscytowani, aby zostawić to na kolejny dzień.

Gdybym nie spał w łóżku jego siostry, zapewne słyszałbym, jak wraca do pokoju.

Ze Stellą śpi mi się lepiej. Miękko. Towarzysząca mi wiecznie panika siedzi wówczas gdzieś w zakamarku umysłu i nawet nie próbuje wypływać na powierzchnię. Mam czasem wrażenie, że mój organizm usiłuje nadrobić ostatnią dekadę płytkiego snu, koszmarów i stresu.

– Poprosiłem Briana, żeby guziki zrobił niebieskie – oznajmia, unosząc dumnie podbródek. – Pomyślałem, że będą podkreślały twoje oczy.

Wznoszę do nieba wspomniane oczy, rzeczywiście w kolorze guzików.

– Dlaczego są dwa? – pytam, zerkając na lewy naramiennik. Guziki są rozmiaru monet, ułożone jeden pod drugim w odległości pięciu centymetrów od siebie. – Poprzedni miał tylko jeden.

Axel, jakby tylko na to czekał, aż klaszcze w dłonie i podchodzi do mnie z niepokojąco podekscytowaną miną.

– Nic się ci nie stanie, jeśli je pomylisz – uspokaja mnie – ale założenie jest takie, że mają ci ułatwiać poszczególne czynności. Ten na górze jest do strzelania. Wrzuci w ciebie dużą, skoncentrowaną dawkę mocy i umożliwi strzelanie z dłoni. Pociski będą mocniejsze i większe niż przy starym plecaku, porównywalne do tego, którym rąbnąłeś, kiedy Stella władowała w ciebie trzy strzały z karabinu.

Uśmiecham się lekko, przypominając sobie dziką furię na jej twarzy. Tylko ja jestem na tyle głupi, żeby pragnąć dziewczyny, która strzeliła we mnie z ochotą, kiedy tylko ktoś ją zapewnił, że zaboli.

– A drugi?

– Drugi pomoże ci lepiej kontrolować to, co złapiesz – wyjaśnia Axel. – Wiem, że umiesz to robić bez plecaka, ale on ustabilizuje energię i będzie ci łatwiej. Przyda się w walce, bo nie będzie wymagało to aż tyle skupienia.

Kiwam głową, katalogując informacje. Mimo zapewnień Axela, że nic się nie stanie, jeśli pomylę guziki, mam nadzieję, że jednak nie zrobię tego w kluczowym momencie

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now