Rozdział 35: Stella

1K 70 516
                                    

Jest słoneczny poranek, a powietrze mamy dziś ciężkie, wilgotne. Mam nadzieję, że kiedy pojutrze dotrzemy do New Energy, to przynajmniej nie będzie padało.

Wpadam na Zofię przy wyjściu ze stołówki, a ona postanawia potowarzyszyć mi podczas spaceru na salę treningową. Przyzwyczaiłam się już, że niezobowiązujące rozmowy o pogodzie nie są w jej stylu.

- Czy ktoś z was by zaproponował zniszczenie tradycyjnej broni w zonie, gdybym się nie odezwała? - zagaduję, kiedy idziemy główną alejką, biegnącą przez sam środek bazy. - Czy po prostu pogodziliście się z faktem, że mogą zginąć? - staram się filtrować zgryźliwość z mojego głosu, ale nie do końca potrafię.

Zofia wzdycha, rozglądając się niespiesznie po swoich terenach. W powietrzu czuć atmosferę wyczekiwania, a wszystkie oddziały uwijają się jak mrówki, przygotowując się do ataku.

- Zdajesz sobie sprawę, że każdy żołnierz może zginąć, prawda? - unosi brew, patrząc na mnie ze zniecierpliwieniem. - Na tym polega wojna.

- Ale istniało proste rozwiązanie...

- Które zastosujesz i narazisz innych żołnierzy - ucina Zofia. - Ktoś będzie musiał zanieść ładunek wybuchowy. Udadzą się tam małą grupą i jeśli coś pójdzie nie tak, to staną się niesłychanie łatwym celem.

- Tak, ale...

- Jeśli spojrzysz na to z innej strony, to fakt, że nie przypisujemy twoim dziewiętnastu osobom większej wartości, tylko dlatego, że mają supermoce, jest bardziej etyczny - dodaje, uśmiechając się pod nosem. - Ty przenosisz zagrożenie na tych, których uznałaś za mniej wartościowych.

Otwieram usta, ale nie mam pojęcia, co powiedzieć. Zamykam je z powrotem. To prawda, że pomyślałam o tej broni tylko dlatego, że boję się o Aarona. Kto wie, czy w ogóle przeszłoby mi to przez myśl, gdyby nie był jedną z osób obdarzonych mocami.

- Dlatego odpowiedź na twoje pytanie brzmi: nie, prawdopodobnie żadne z nas by tego nie zaproponowało. Planując taktykę na bitwę, z góry zakładamy, że chcemy, aby jak najmniej osób po naszej stronie ucierpiało. To oczywiste, że taka jest myśl u podstaw. Stosujemy te środki zapobiegawcze, które jesteśmy w stanie zastosować. Ludzie z mocami również będą z nich korzystać, a do tego mają tę przewagę, że przy użyciu broni pierwszego wyboru nikt nie może zrobić im krzywdy.

- Wiem, ale... po prostu pomyślałam...

- Że chłopak, którego kochasz, ma słaby punkt, a władze New Energy mogą go niespodziewanie odsłonić - wcina się znów, patrząc na mnie przenikliwie. Jej ciemnoblond włosy są dziś związane w ciasnego koka, co wyostrza jej rysy twarzy i sprawia, że wygląda bardziej surowo niż zazwyczaj. - To ładne, ale niepraktyczne podejście. W przewidywania bitewne zawsze należy wkalkulować ryzyko.

Zatrzymujemy się pod drzwiami do sali treningowej, a ja patrzę spod byka na Zofię, czując się jak dyscyplinowane dziecko. I szczerze powiedziawszy, trochę mi tego w życiu brakowało.

- Twój brat to rozumie - dodaje.

Wzdycham, odwracając wzrok. Nie wiem, po co w ogóle wdawałam się z nią w dyskusję.

Zofia łapie mnie za szczękę ruchem wybitnie niedelikatnym i zwraca moją twarz w swoją stronę, zmuszając, żebym znów na nią spojrzała.

- To nie jest zła rzecz - mówi, zaciskając palce tak, że moje usta układają się w dzióbek i muszę wyglądać naprawdę idiotycznie. - Świadczy jedynie o tym, że ty i twój brat zawsze będziecie siebie nawzajem potrzebować. Każdy geniusz potrzebuje kotwicy. Sumienia. Błyszczysz na innych polach niż on, a w tej dziedzinie oba są potrzebne.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now