Rozdział 39: Aartella

861 60 1K
                                    

Żabeńki, rozdział jest długi, przynajmniej jak na moje standardy, znacznie dłuższy niż normalnie. Może się coś zacinać albo uciąć – chyba że wattpad tylko mi takie rzeczy robi xd polecam odświeżyć przy czytaniu. Może być więcej błędów, bo jest czwarta rano, a ja chcę JUŻ.

TW – jest tutaj dosyć brutalna śmierć jednej z postaci. Starałam się nie opisywać jej jakoś bardzo graficznie, ale mind your triggers.

Aaron

Nie mogę oddychać.

Tracę czucie w palcach.

– Aaron. – Twarz Ali pojawia się gdzieś przed moimi zasnutymi czerwienią oczami. – Aaron, oddychaj.

Oddycham, ale ogień trawi mi płuca.

– On ma Stellę – wyduszam z siebie, jakby nie wszyscy usłyszeli komunikat z głośników. – Ona...

Zataczam się lekko do tyłu i w ostatniej chwili łapię równowagę.

Nie wiem, skąd wzięła się tu Zhao, ale trzyma mnie za łokieć. Jest zdyszana i różowa na twarzy. Pewnie przybiegła tu, gdy usłyszała komunikat Jordiego.

Komunikat, w którym poinformował mnie, że zabije Stellę.

Zaraz zwymiotuję.

– Nie pozwól, żeby wszedł ci do głowy – odzywa się Brian, a ja mrugam zawzięcie, usiłując zrozumieć sens jego słów.

Nie umiem wyłączyć paniki. Oszaleję.

Ale to, że nie mogę jej wyłączyć, nie oznacza, że mam pozwolić jej wygrać. Jeśli się nie uspokoję na tyle, żeby myśleć, to stracę wszelkie szanse, żeby ją uratować.

Zaciskam dłonie w pięści, usiłując powstrzymać ich drżenie.

Wszedł mi do głowy? – warczę. – To nie była magiczna sztuczka, Brian. Powiedział dość wyraźnie, że nie zobaczę jej żywej, jeśli... – Urywam, bo zaciska mi się gardło.

Patrzę na Zofię i wiem, że mam w oczach czystą desperację.

Twarz Karpińskiej wygląda jak wykuta w kamieniu.

– Nie – mówi twardo.

Palce Zhao wbijają się w mój łokieć.

– Kim ty w ogóle jesteś? – prycha.

W zamieszaniu, jakie wybuchło po komunikacie Jordiego, Zośce najwyraźniej nie przyszło do głowy, że ponowne zakrycie twarzy będzie konieczne. Ja sam nie spodziewałem się, że tak prędko przybiegnie tu Mei.

– Wiedziałam, że w końcu zrobi się niezręcznie – wzdycha Zośka, zerkając bezradnie na swoją zbroję.

– Aaron, nie daj mu się zmanipulować – wtrąca Hien, stając na krok przed Zofią, jakby w ten sposób mógł ją zasłonić przed Mei i sprawić, że zapomni, jak wygląda jej twarz. – Wiedzą, że przegrywają. Teraz gdy dołączył do nas Oddział Siedemnastu i Zośka w tej durnej zbroi, właściwie nie mają żadnych szans na zwycięstwo i są tego świadomi. Nie ma znaczenia, ile armii z innych zon przybędzie im na pomoc.

Zamglonym spojrzeniem zerkam na pole bitwy. Oddziały New Energy wycofały się jeszcze bardziej, powoli znikając pomiędzy budynkami, zapewne w celu przegrupowania pod Laboratorium. Bitwa cichnie, może ze względu na zapadający zmrok i potrzebę regeneracji sił, jednak z pewnością szantaż Jordiego jest równie istotnym aspektem. Nasi czekają na rozkaz kolejnego natarcia, tamci czekają, aż się poddamy. Trwamy w uprzejmym zawieszeniu.

Kontynuowane są jedynie walki zaczepne na ulicach. Żołnierze w liniach frontu pilnują baz. Nasza strona tworzy polowy garnizon.

– To co sugerujesz? – odzywa się w końcu Axel, a jego głos lekko się łamie przy ostatniej sylabie. – Mamy ją tam zostawić? Może ją zabić w każdej chwili.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now