Rozdział 11: Stella

1.2K 85 918
                                    

W głowie kręci mi się od nadmiaru wrażeń. Lubiłam to drzewo.

Po słowach Milo ponownie zapada nieznośna cisza. Całą trójką wpatrujemy się w zdemolowane podwórko. Aaron wciąż siedzi na ziemi i przygląda się we własnym dłoniom. Axel opiera się o drzewo jakby bardziej frontalnie, kurczowo. Może obawia się, że i to padnie na ziemię.

Łzy jeszcze nie zdążyły wyschnąć na mojej twarzy, wściekłość i wyrzuty sumienia z powodu strzału wciąż ze mnie nie uleciały, kiedy stało się... to. Kiedy Aaron wystrzelił fioletowe światło z dłoni.

Nie zdążyłam nawet poczuć dumy z własnego cela. Nie sądziłam, że trafię, stąd te trzy strzały – na wszelki wypadek.

W końcu odzywa się Axel.

– O ja pierdolę – oznajmia. Brzmi, jakby od pięciu minut wstrzymywał powietrze.

Drgam, zaalarmowana.

– Axel, co to za język? – warczę.

Przenosi na mnie wzburzone spojrzenie i unosi brew. No dobrze, może maniery mojego brata nie są w tej sytuacji naszym największym problemem.

Patrzę oskarżycielsko na Milo. Możliwe, że wściekam się jeszcze za poprzednie wyczyny, nie za obecną, dziwaczną sytuację, ale nie jestem w stanie się tym przejąć.

– Jak to się stało? – warczę. – Co z nim nie tak?

Aaron podskakuje i w końcu patrzy na coś poza własnymi rękami.

– Wszystko ze mną w porządku – burczy, urażony.

Przewracam oczami.

– Nie mamy pojęcia – dodaje Milo. – Jak powiedziałem, o tym nie wiedzieliśmy. Myśleliśmy, że jest po prostu odporny, ale wygląda na to, że może używać tego... – milknie i marszczy brwi.

– ... Ofensywnie – uzupełnia Aaron.

Nie podoba mi się kierunek, w jakim to zmierza.

– Nie jesteś militarną maszyną do zabijania – warczę.

Aaron znów gapi się na swoje ręce.

– Nie, nie jestem. – Zaciska dłonie w pięści i prostuje je z powrotem. – Ale chyba mógłbym być.

Prycham z irytacją.

Atmosfera nieco się uspokaja. Wszystkie stłumione emocje zaczynają powoli do mnie docierać. Głównie wyrzuty sumienia, nawet jeśli powtarzam sobie, że zasłużyli.

– Jakim cudem nie wiedzieliście, że to tak działa? – wtrąca Axel. – Rozumiem, że przeprowadzaliście testy, badania? I to nie wydarzyło się wcześniej? Nie wygląda, jakby zrobił to celowo. – Kiwa głową w stronę Aarona. – Raczej jakby musiał to wyrzucić.

– Nie wiem, czy nazwałbym to badaniami – przyznaje Aaron, a ja byłabym naprawdę wdzięczna, gdyby w końcu wstał z ziemi, pokazując tym samym, że w żaden sposób go nie uszkodziłam. – Po prostu strzelaliśmy.

Axel unosi brwi.

– I nie miało to na ciebie żadnego wpływu, oprócz tego, że nie umierałeś? Ach i wspomnieliście, że boli?

Przestępuję z nogi na nogę. Jeszcze pięć minut temu, w moim zaślepionym wściekłością umyśle, ten bonus z bólem wydawał się bardzo wygodny.

Aaron krzywi się i odwraca wzrok, ale Milo łapie jego spojrzenie. Unosi wymownie brwi. Scott wzdycha niechętnie. Następnie łapie materiał swojej koszulki na karku i zdejmuje ją jednym ruchem.

Nie każdy bohater nosi plecakWhere stories live. Discover now