Rozdział 1

11.2K 767 287
                                    

Wszystko mnie bolało.

Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam, to niebo. Czy ja umarłam...? Ha! Jasne. Nie ma tak dobrze... Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że leżę, dlatego podjęłam próbę wstania. Szybko jednak odkryłam, że miałam związane ręce. Super.

Gdy wreszcie udało mi się jakoś usiąść, zaczęłam się rozglądać dookoła. Wnioskując po niewielkiej przestrzeni o drewnianych ścianach i podłodze z tego samego materiału, a także małym, zakratowanym okienkiem, za którym przewijał się krajobraz, domyśliłam się, że byłam w jakimś wozie. Wraz ze mną siedziało jeszcze kilka dziewczyn. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to że wszystkie były młode. Oprócz tego każda wyróżniała się urodą. Jedna z dziewczyn, która jako jedyna nie płakała, miała ciemną skórę, co w tych okolicach było naprawdę rzadkie. Krótkie, ciemne włosy podkreślały jej ostre rysy twarzy. Z jasnymi, zielonymi oczami wyglądała naprawdę egzotycznie. Patrząc na nią, widziałam dzikiego kota.

Dziewczyna siedząca obok była za to jej całkowitym przeciwieństwem. Jasna cera, błękitne oczy, blond włosy sięgające do łopatek i lekko szpiczaste uszy. Zapewne elfka albo jakaś elfia hybryda. Oprócz niej była tu jeszcze smocza potomkini oraz nimfa leśna. Reszta była ludźmi.

Zaczęłam się zastanawiać, po co komu tyle magicznych istot lub po prostu pięknych dziewczyn, jednak ból utrudniał mi logiczne myślenie. Dziewczyna o kocich rysach widocznie zobaczyła zdezorientowanie na mojej twarzy, bo odezwała się do mnie. Jej głos był ostry, jednak czysty i dźwięczny.

- Jesteś w powozie łowców niewolników, księżniczko, więc radzę ci odpoczywać, póki możesz. Twoje piękne życie od tej pory zamieni się w koszmar. - Uśmiechnęła się z ironią i dalej patrzyła mi w oczy. Czyżby czekała aż zacznę histeryzować? Niedoczekanie!

- Och, za to ty pewnie masz super plan, jak uniknąć takiego życia. Pomyślmy... Spory dekolt, długie nogi... Serio myślisz, że to twój klucz do wolności? - Spojrzałam wymownie na jej ubranie, które więcej odsłaniało, niż zakrywało, uśmiechając się przy tym kpiąco. Następnie przeniosłam wzrok na jej oczy, przygotowując się na wybuch. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy zamiast krzyku usłyszałam śmiech!

- Mam na imię Zoe - parsknęła dziewczyna, cały czas się śmiejąc pod nosem. Nie bardzo wiedziałam, co o tym myśleć, jednak postanowiłam grać w tę grę.

- Annael. Powiedz mi, z głową wszystko w porządku? Nie widzę powodu do śmiechu.

Zoe wzięła głęboki wdech. W jej kocich oczach błyszczały iskierki rozbawienia.

- Wybacz, proszę, ale nie wyglądasz na taką, która miałaby silny charakter. Szczerze mówiąc, czekałam, aż zaczniesz płakać. Tak jak te tutaj... - Wykonała ręką gest, wskazując dziewczyny chlipiące pod nosem. - Powiedz mi, kim jesteś? Twój wygląd jest doprawdy mylący, ale czuję, że w twojej krwi płynie magia. - Mówiąc to, pociągnęła lekko nosem, jakby... wąchała! A więc moje przeczucia się sprawdziły, ma w sobie coś z kota. Może jest zmiennokształtną?

- Cóż, ciężko ci mnie określić, bo jestem hybrydą... - Czekałam na jakąś reakcję z jej strony. Na ogół ludzie nie przepadają za hybrydami, jednak na jej twarzy widziałam tylko zaciekawienie, więc kontynuowałam: - Teoretycznie w moich żyłach płynie krew wielu ras, jednak w praktyce jestem magiem, elfem i tak jakby wampirem. I uprzedzając twoje pytanie, nie, nie piję krwi, uwielbiam zapach czosnku o poranku i mogę podziwiać się w lustrze. Tak naprawdę z wampira mam tylko zwiększoną odporność na ataki psychiczne oraz ostrzejsze niż u śmiertelnika kły. No i nie przepadam za zbyt długim przebywaniu na pełnym słońcu, ale to drobna niedogodność - westchęłam.

Podczas mojej wypowiedzi na ustach dziewczyny widniał lekki uśmiech, jednak nagle zmarszczyła brwi, jakby próbowała rozkminić jakąś łamigłówkę. Nie przerywałam jej, ale najwidoczniej nie wymyśliła nic sensowego, bo spytała:

- No dobra, ostre kły po wampirze, magia wiadomo skąd, białe włosy zapewne po elfach, ale... Nie jesteś może też przypadkiem potomkinią smoków?

Widząc moje zdezorientowanie, pospiesznie zaczęła tłumaczyć:

- No wiesz... Złociste oczy, przebłyski płomieni we włosach i twoja skóra. Ona przecież błyszczy, nawet ślepy by to zauważył.

Szybko spojrzałam w dół na swoje bose stopy. Matko jedyna, co się dzieje?! Przecież nigdy nie świeciłam! Zaraz, zaraz... Złote oczy?! Przecież moje oczy były fioletowe, a włosy całkowicie białe, ewentualnie ze srebrnymi przebłyskami, ale na pewno nie z ognistymi. Co się ze mną działo?

Zamknęłam oczy i skupiłam myśli. Próbowałam wejść w głąb siebie. Każdy elf i mag odbywa takie nauki, aby móc kontrolować swoje moce, więc nie był to dla mnie problem. Po chwili zobaczyłam siebie, stojącą w mroku. Powoli zaczęły się pokazywać stałe elementy mojego życia. Wielki dąb symbolizował moje elfie pochodzenie, które najbardziej we mnie dominowało. Szkarłatne liście symbolizowały wampira, natomiast kolorowe nici pięciu żywiołów biegnące pod korą drzewa, były symbolem maga.

Nagle drzewo dąb stanął w płomieniach. Ogień był wszędzie, jednak drzewu nic się nie działo. Usłyszałam głośny pisk. Brzmiał jak dźwięk wydawany przez orły. Zaczęłam się rozglądać, gdy na jednej z gałęzi dojrzałam wielkiego ptaka. Sprawiał wrażenie, jakby był cały z płomieni. Jedynie oczy mieniły się szmaragdowym blaskiem.

Ptak wzbił się w górę, a następnie zaczął pikować, aż wylądował przede mną. Był tak olbrzymi, że aby spojrzeć mu w oczy, musiałam lekko zadrzeć głowę. A nie należałam do niskich osób...

Przede mną stał feniks w czystej postaci. Gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, usłyszałam w głowie głos, potężny i głęboki, który od razu wywoływał u innych respekt.

Wraz z moim dziedzictwem spływa na Ciebie obowiązek zabicia Czarnego Maga. Będzie to niezwykle ciężkie, lecz z pewnością możliwe. Sama jednak nie dasz rady. Musisz znaleźć Sztylet Wieczności, a następnie udać się do Katakumb Podziemnego Miasta. Tam spotkasz Mędrca Zefarina, on podpowie ci, co dalej.

Po tych słowach Feniks zaczął powoli znikać w płomieniach ognia. Zanim odszedł, usłyszałam jeszcze tylko jedno zdanie:

Annael, nie tylko rozum się liczy. Pozwól czasem sercu dojść do głosu, a wtedy osiągniesz swój cel.

Otworzyłam oczy, wracając do rzeczywistości. Zoe patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, jednak nic nie mówiła. Zerknęłam na swoje stopy - były takie jak zawsze.

Spojrzałam mulatce prosto w oczy.

- Moje oczy... Jaki mają kolor? - spytałam nieco spięta, niecierpliwie czekając na odpowiedź.

Dziewczyna przez chwilę milczała, jednak po kilku sekundach przechyliła głowę i z nutką ciekawości w głosie powiedziała:

- Fioletowe.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now