Rozdział 29

5.1K 438 274
                                    

Spędziłam z Ethanem resztę wieczoru.

Po naszej poważnej rozmowie zeszliśmy na luźniejsze tematy. Mówiliśmy o wszystkim, a zarazem o niczym.

Gdy słońce zaczęło zachodzić, wróciliśmy do zamku. Kiedy już oboje staliśmy pod drzwiami, chłopak spojrzał na mnie niepewnie, dlatego bez wahania przytuliłam go na pożegnanie i z cichym dobranoc weszłam do pokoju.

Zoe jeszcze nie było i wróciła dopiero pół godziny później. Jej oczy błyszczały, a oddech był nierówny, jakby przebiegła maraton.

Spojrzała ma mnie i uśmiechnęła się szeroko.

- Już wiem! Szarlotka! - krzyknęła, a ja nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać nad jej stanem psychicznym.

- Szarlotka? - powtórzyłam.

- Dokładnie, szarlotka! Rozmawiałam długo z Nathanielem i co prawda trochę zobaczyliśmy z tematu... Podły cwaniak... - Dwa ostatnie słowa wyburczała pod nosem, ale szybko odzyskała zapał i kontynuowała: - Dowiedziałam się, że Ethan nie lubi szarlotki!

Zmarszczyłam brwi. Teraz to już naprawdę nie rozumiałam, o co jej chodziło.

- Zoe, proszę cię, wytłumacz mi, co ma do tego wszystkiego szarlotka?

Księżniczka westchnęła i pokręciła głową.

- Ja nie wiem, z tobą to jak z dzieckiem. Nic nie rozumiesz, a to takie oczywiste. - Wywróciła oczami. - Upieczemy szarlotkę!

- Ale przecież sama przed chwilą powiedziałaś, że Ethan jej nie lubi - mruknęłam niepewnie.

Chyba naprawdę byłam jakaś ułomna, bo dalej nie rozumiałam tej kobiety.

- No właśnie, dlatego ją upieczemy! A właściwie ty upieczesz - zarządziła.

- Okej, nie ma sprawy, upiekę tę szarlotkę, jeśli chcesz, ale błagam, wyjaśnij mi w końcu, o co w tym wszystkim chodzi? - jęknęłam, patrząc na nią błagalnie.

- Oj, Annael, to naprawdę proste. Ethan nie lubi szarlotki, dlatego ją upieczesz i poczęstujesz go. Jeśli serio cię uwielbia, to zje ją ze smakiem i poprosi jeszcze o dokładkę! - pisnęła podekscytowana, a ja ledwo powstrzymywałam wybuch śmiechu.

- I to jest ten twój genialny plan? A nie pomyślałaś może o tym, że jeśli już, to zje ją tylko dlatego, bo jest dobrze wychowany? - parsknęłam. - Poza tym Ethan nie dba o pozory, jest do bólu szczery i nie sądzę, żeby się aż tak poświęcał...

Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem.

- Ty naprawdę siebie nie doceniasz. - Pokręciła głową. - Mówię ci, zje to ciasto i kropka. I masz rację, dla byle kogo by tego nie zrobił, bo nie dba o sztuczne pozory, ale nie jesteś dla niego byle kim. Dlatego idziemy teraz do kuchni i bierzemy się za ciasto!

Zoe wybiegła z pokoju, a ja ruszyłam szybko za nią.

Lepiej mieć tę wariatkę na oku.

Kuchnia okazała się dużym oraz przytulnym pomieszczeniem. Panował tu uporządkowany chaos, taki nieład artystyczny, ale wszystko było jakimś cudem pod ręką.

Stanęłam przy dziewczynie, która właśnie wykładała jakieś składniki na blat.

- Czy ty w ogóle wiesz, jak upiec szarlotkę? - spytałam ostrożnie.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

- A ty nie? - W jej głosie słyszałam autentyczne zdumienie.

Utkwiłam wzrok w mące, którą właśnie wsypywała do miski.

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now