Leżałam na czymś miękkim, a mięśnie miałam tak odrętwiałe, jakbym nie używała ich od kilku dni.
Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam, to beżowy sufit pokryty kolorowymi wzorami.
Ściany pokoju wpadły w odcień różu i pomarańczy, a meble stojące pod nimi były wykonane z szarego drewna.
Usiadłam ostrożnie na łóżku i zerknęłam ze zdziwieniem na jedwabną pościel, którą byłam okryta.
Nagle moją uwagę przykuła sylwetka mężczyzny, który stał tyłem do mnie.
Ubrany jedynie w luźne spodnie, opierał łokcie na szerokim parapecie, a twarz miał schowaną w dłoniach. Jego plecy były pokryte bliznami, a skóra w niektórych miejscach była zaróżowiona.
Chłopak raczej nie podziwiał widoków za oknem...
Zeszłam z miękkiego materaca i ruszyłam powoli w jego stronę. Czułam delikatny ból w niektórych miejscach, ale bywało już gorzej, dlatego zignorowałam go. Obraz rozmywał mi się lekko przed oczami i mienił się dziwnymi kolorami, jednak dopisałam to do skutków ubocznych zbyt długiej śpiączki.
Brunet musiał być naprawdę zamyślony, bo nawet nie usłyszał, jak do niego podeszłam.
- Ethan? - wychrypiałam cicho i położyłam dłoń na jego barku.
Chłopak podskoczył zaskoczony i gwałtownie się obrócił, mierząc mnie uważnym spojrzeniem.
- Nie powinnaś wstawać, kładź się - powiedział.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego twarzy. Był strasznie blady, a pod oczami miał ciemne wory. Włosy straciły blask, a na policzkach miał kilkudniowy zarost. Wciąż wyglądał cudownie, ale teraz bardziej przypominał cień dawnego siebie.
Nie widząc żadnej reakcji z mojej strony, chłopak schylił się i wziął mnie na ręce, po czym skierował się w stronę łóżka.
- Ej, umiem sama chodzić - zaśmiałam się lekko, wciąż nieco zachrypniętym głosem. Najwyraźniej moje struny głosowe miały zbyt długi urlop, ale szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak długo byłam nieprzytomna.
- Daj spokój, od początku naszej znajomości lubiłaś, jak nosiłem cię na rękach - parsknął cicho i położył mnie ostrożnie na materac. - Jak się czujesz? - Na jego twarzy widoczna była troska.
- Nie najgorzej - odparłam zgodnie z prawdą. Zerknęłam na swoje ręce. Skóra na jednej z nich była dosyć mocno zaczerwieniona, ale to była tylko kwestia dni, nim wróci do swojego pierwotnego stanu. - Naprawdę czuję się dobrze, tylko... - urwałam, dotykając lekko palcami mojego policzka. Przejechałam po nim opuszkami, czując pod nimi dziwną fakturę. Zmarszczyłam brwi. - Potrzebuję lustra - rzekłam spokojnie.
Ethan spiął się i pokręcił głową.
- Mała, potrzebujesz odpoczynku, a nie lustra. - W jego oczach dostrzegłam niepokój i już wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Albo przyniesiesz mi lustro, albo sama je znajdę.
Widziałam, że chłopak walczył ze sobą, ale w końcu wstał i wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z niewielkim przedmiotem.
- Ann, to naprawdę nie jest dobry...
Wyrwałam mu z dłoni pozłacaną rzecz i zamarłam.
- O bogowie - szepnęłam przerażona - wyglądam... strasznie. - Głos mi się załamał, a do oczu zaczęły cisnąć się nieproszone łzy.
Brunet zabrał mi lusterko i odłożył je na bok, po czym usiadł przede mną i wziąwszy moją zdrową dłoń w swoje, zaprzeczył:
- Przestań. Nie wyglądasz strasznie. Twoje rany wciąż się goją... - urwał, zaciskając mocno zęby, po czym dodał: - Będzie lepiej.
CZYTASZ
Dziedzictwo Feniksa
FantasyW Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny Mag o niespotykanej dotąd mocy. Jedynym sposobem na ocalenie kraju, a nawet całego świata, jest pokonanie uzurpatora i znalezienie prawdzi...