- Nie jesteś zmęczona? - Cichy głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia.
Pokręciłam przecząco głową, wtulając się bardziej plecami w jego klatkę piersiową.
Siedzieliśmy na kocu, który wzięliśmy z altanki i obserwowaliśmy, jak dwa ptaki kreślą dziwne wzory na tafli jeziora.
Wyglądem przypominały nieco dzikie łabędzie, jednak były trzy razy większe i mieniły się srebrem oraz turkusem. Od czasu do czasu z ich gardeł wydobywał się cichy śpiew, który przypominał mi życie na wsi, gdy byłam jeszcze dzieckiem.
W głowie wciąż miałam słowa Ethana sprzed kilku minut. Przez chwilę naprawdę uwierzyłam, że moja historia mogła mieć szczęśliwe zakończenie.
Przez chwilę...
Obiecałam mu, że zrobię dla niego wszystko i dotrzymam obietnicy. Nawet jeśli nie o takie wszystko mu chodziło.
- Drżysz - burknął chłopak i zaczął rozcierać moje nagie ramiona, które pokryte były gęsią skórką.
- Zimno jest... - wymamrotałam.
- Tobie zawsze jest zimno - parsknął. - Ja rozumiem, że chciałaś dla mnie ładnie wyglądać, ale zapamiętaj sobie, zdrowie przede wszystkim.
- Tak, wmawiaj sobie, jeśli to cię uszczęśliwia - prychnęłam rozbawiona jego uwagą.
- Tak się składa, że uszczęśliwia mnie coś innego - mruknął i oparł brodę na moim ramieniu.
Obróciłam nieco głowę, żeby mu się przyjrzeć.
Był przystojny jak zawsze. Czarne włosy opadały mu niesfornie na czoło, a w szmaragdowych oczach błyskały iskierki. Był doskonały w każdym calu.
No, prawie w każdym...
Tuż nad łukiem brwiowym miał niewielką, ledwo widoczną bliznę, a jego nos był nieco krzywy.
Zakładałam, że obie niedoskonałości powstały w wyniku jakiejś bójki, jednak zupełnie mi nie przeszkadzały. Nadawały mu nawet pewnego uroku.
- Poróbmy coś - zaproponowałam.
Brunet uniósł głowę i wyszczerzył się.
- Ja mam chyba nawet pomysł - rzekł, poruszając sugestywnie brwiami.
Trzepnęłam go w ramię, próbując ukryć uśmiech.
- Nie o takim czymś myślałam. Są inne sposoby na spożytkowanie energii.
Podniosłam się i patrzyłam na chłopaka z góry, czekając, aż się ruszy, lecz nic z tego. Rozłożył się na kocu i uśmiechał się bezczelnie.
- Ach tak? Na przykład jaki? - spytał.
- Pamiętasz, co mówił król? Mogę rozwinąć swoje umiejętności, jeśli tylko mi pomożesz. Niedługo wyruszamy do Dymiącego Lasu, przydałoby się poćwiczyć formę - rzekłam z entuzjazmem.
Chłopak jednak nawet nie kiwnął palcem.
- A co ja będę z tego miał? - drążył dalej.
- Wszystkie narządy na swoim miejscu - odpowiedziałam, uśmiechając się słodko.
Zobaczyłam, jak przez jego twarz przemyka cień obawy, ale szybko wziął się w garść.
- Nie dałabyś rady - rzucił stanowczo.
- Doprawdy? Tak jak wtedy, w Podziemnym Mieście? - Uśmiechnęłam się ze złośliwą satysfakcją.
- Miałaś farta. Przypominam, że za drugim razem to ja wygrałem.
YOU ARE READING
Dziedzictwo Feniksa
FantasyW Antarze panuje wojna. Prawowity władca zaginął w tajemniczych okolicznościach, a jego miejsce zajął Czarny Mag o niespotykanej dotąd mocy. Jedynym sposobem na ocalenie kraju, a nawet całego świata, jest pokonanie uzurpatora i znalezienie prawdzi...