Rozdział 24

5.5K 452 375
                                    

Staliśmy na środku korytarza, czekając na dalszy bieg wydarzeń.

Odwróciłam się plecami do Ethana, trzymając w prawej ręce miecz, który od niego dostałam. Jego ciężar w dłoni sprawiał, że czułam się nieco lepiej.

Odgłosy szurania były coraz bliżej, jednak wciąż nie byłam w stanie dostrzec zagrożenia.

Nagle nastała cisza.

Wytrzymałam oddech z nadzieją, że usłyszę cokolwiek, ale oprócz bicia naszych serc, nie słyszałam zupełnie nic.

Wtem coś runęło na nas z góry i w ostatniej chwili udało mi się uskoczyć w bok. Odwróciłam się szybko, a moim oczom ukazał się paskudny widok.

Stwór kształtem przypominał człowieka, jednak na tym podobieństwa się kończyły. Mierzył ponad dwa metry i był niezwykle umięśniony. Grube żyły wystawały spod zielonkawej skóry, a czarne oczy pokryte bielmem przyglądały nam się drapieżnie. Gdzieniegdzie okryty był jakimiś zakrwawionymi szmatami, a pazury groteskowo skręcały się do wnętrza dłoni. Twarz była płaska i pociągła z otworami zamiast nosa, co nadawało mu karykaturalny wygląd.

Cóż, zawsze mogło być gorzej.

Ledwo zdążyłam to pomyśleć, za mną pojawił się drugi taki stwór.

Cholera, wykrakałam...

Nie czekając na ich ruch, wymierzyłam broń w serce jednej z tych kreatur. Stwór zrobił unik, jednak za wolno, gdyż ostrze przecięło mu skórę na żebrach. Ryknął głośno i ruszył do ataku, który z łatwością odparłam.

Słyszałam, że za mną Ethan również walczył z drugą istotą.

Wyprowadzałam cios za ciosem, cały czas będąc w ruchu. Udało mi się kilka razy drasnąć bestię, jednak ta szybko się uczyła i z każdym kolejnym ciosem coraz lepiej ich unikała. Jak tak dalej pójdzie, to zyskają nad nami zbyt dużą przewagę, a na to nie mogliśmy sobie pozwolić.

Zrobiłam krok do tyłu, a moje plecy zetknęły się z plecami chłopaka.

- Nie damy rady osobno, musimy zająć się najpierw jednym, potem drugim. Dasz radę je przez chwilę odciągnąć? - zapytałam, jednocześnie odpierając atak.

- Jasne, nie ma sprawy - powiedział lekko. - Ale błagam, pośpiesz się...

Wzięłam zamach na potwora przede mną, po czym szybko uskoczyłam w bok. Ethan w tym samym momencie zaatakował obie istoty, ściągając w pełni ich uwagę na siebie.

Wyczułam, że te bestie były naturalnie odporne na słabsze ataki magiczne, dlatego zaczęłam splatać silne zaklęcie.

Po chwili, która wydawała się nieskończonością, krzyknęłam:

- Padnij!

Mój towarzysz bez wahania padł na ziemię, a ja cisnęłam zaklęciem w najbliższego potwora. Nie spodziewał się tego.

Stwór ryknął, gdy jego ciało stanęło w ogniu. Korytarz wypełnił wrzask i smród palonego mięsa. Zielona skóra czerniała z każdą sekundą, spływając po jego ciele, aż w końcu została tylko sterta kości i popiołu.

Nie było czasu, by cieszyć się sukcesem, gdyż wciąż pozostawał drugi przeciwnik. W błyskawicznym tempie znalazł się obok mnie i wbił szpony w ramię. Poczułam, jak rozrywa mi skórę i mięśnie. Wrzasnęłam z bólu, a on drugą łapą rozszarpał mi bok.

Nogi się pode mną ugięły i upadłabym, gdyby nie to, że stwór wciąż mnie trzymał.

Kątem oka zobaczyłam, jak Ethan rzuca się na przeciwnika, który od razu mnie puścił i zajął się nowym zagrożeniem.

Dziedzictwo FeniksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz