Rozdział 8

7.3K 567 425
                                    

*Nieznany

W powietrzu unosił się zapach pieczonego mięsa, a konkretnie królika, którego złapałem wczoraj, szukając Nathaniela.

Teraz stworzonko obracało się nad ogniskiem, a wszystko dzięki prostemu zaklęciu.

Podniosłem wzrok i napotkałem spojrzenie fioletowych oczu.

O bogowie, co to za oczy! Owszem, fioletowe tęczówki to typowa cecha elfów, ale te były inne. Czasem miałem wrażenie, że ich właścicielka mogła zajrzeć w głąb mojej duszy i przejrzeć mnie na wylot.

- Możesz przestać się tak gapić? - zapytałem zdenerwowany.

- Mogę - odpowiedziała, ale nie przerwała tej czynności.

- To, kurwa, przestań! - warknąłem, zaciskając pięści.

- Chciałeś pogadać. Jeśli ty nie potrafisz zacząć, ja chętnie to zrobię. - Patrzyła na mnie wyzywająco.

Jeszcze czego... To ja ją tu sprowadziłem i będziemy grać na moich warunkach. Problem w tym, że ciężko mi się przy niej skupić.

Było w niej coś... niepokojącego? Ciężko opisać mi to uczucie, ale najchętniej bym się jej stąd pozbył, gdybym tylko mógł.

- Kim jesteś? - zapytałem, zresztą już drugi raz, stanowczo.

- To zależy - odparła wymijająco.

- Przestań kręcić, po prostu odpowiedz - zażądałem

- Skąd mogę wiedzieć, czy jesteś godny zaufania? - Uniosła brwi. - A może potem wydasz mnie pierwszemu lepszemu łowcy?

- Posłuchaj, słonko... - mruknąłem, pochylając się trochę do przodu. - Gdybym chciał się ciebie pozbyć, to nawet bym po ciebie nie wracał. Więc jeśli chcesz zostać z nami, odpowiesz teraz na moje wszystkie pytania. Szczerze. - Położyłem nacisk na ostatnie słowo i dodałem: - Będę wiedział, jeśli skłamiesz.

Usłyszałem, jak dziewczyna nerwowo przełyka ślinę. Punkt dla mnie.

- Okej. Odpowiem na twoje pytania, ale oczekuję tego samego w zamian. - Wciąż próbowała zachować jakąś kontrolę nad całą sytuacją.

Skinąłem tylko głową. Nie wiedziałem, czy faktycznie to zrobię. Wszystko zależało od tego, jakich odpowiedzi mi udzieli.

- Jestem hybrydą, jak pewnie zauważyłeś - zaczęła ostrożnie. - No wiesz, elf, mag, niby wampir... Coś w tym stylu - przerwała i wpatrywała się we mnie, przygryzając dolną wargę.

Albo była zdenerwowana, albo głęboko się nad czymś zastanawiała. Postanowiłem się wtrącić.

- A moc lecznicza? Należysz do Zakonu Światła czy jak?

Dziewczyna jeszcze chwilę milczała, a gdy się w końcu odezwała, jej głos był cichy i niepewny.

- Nie. Do żadnego zakonu nie należę i nigdy nie należałam - zaprzeczyła. - Oprócz ras, które wcześniej wymieniłam... Właściwie to nie wiem, jak to wyjaśnić...

Powoli zaczynałem tracić cierpliwość. Chciałem wiedzieć na czym stoję, a ona mi tu coś kręciła.

- Stop! - Uniosłem dłonie, przerywając jej niezrozumiały dla mnie bełkot. - Powiedz mi po prostu, co w tobie jest takiego... dziwnego.

Białowłosa westchnęła.

- Moc Feniksa. - Dwa krótkie słowa, nic więcej.

Wytrzeszczyłem oczy. Feniksa?! Ona?! Przecież to kobieta! Jest słaba! Jak ona miała nam niby pomóc?!

Dziedzictwo FeniksaWhere stories live. Discover now