Rozdział 3

243 13 0
                                    


Stiles cos do mnie mówił ale to zignorowałam i zajęłam się bardziej Lydią. Naprawdę za nią tęskniłam.

Właśnie siedziałam na lekcji i czułam cały czas palący na sobie wzrok Stiles'a. Po chwili ktoś wszedł do klasy ale to zignorowałam.

- Klaso oto nowy student. Allison Argent. - Kiedy usłyszałam to nazwisko, automatycznie podniosłam głowę w górę. Zobaczyłam brunetkę o piwnych oczach. Wyglądała na miła ale cóż, pozory mylą.
Usiadła za Scottem a ten odrazu się odwrócił i dał jej długopis. Scott ty jebany debilu.

~~•~~

- Bombowa kurtka, skąd ja masz? - powiedziała Lydia do Argent. Jestem cały dzień wkurzona przez to że Scott zmienia się w wilkołaka, jeszcze Argentów mi brakowało.

- Moja mama zaopatrywała butik w San Francisco.

- A ty, jesteś naszą nową przyjaciółka. - powiedziała Lydia na co przewróciłam oczami.

- Halo może mnie ktoś zapyta o zdanie. - powiedziałam machając w ich stronę ze sztucznym uśmiechem. Ale jestem tak dobra w granie uczyć, że tego nie widać.

- Oj bez przesady. - Lydia machnęła ręką. W ciągu sekundy pojawił się ten chuj Jackson. Soryy po prostu go nie lubię. - Oooo hej Jackson. - powiedziała całując go. Znowu przewróciłam oczami. Skupiłam się żeby usłyszeć o czym rozmawia Scott i Stiles. "Możecie mi powiedzieć jak ta nowa to zrobiła, że jest tu od pięciu minut a już zwróciła na siebie uwagę Andreii i Lydii." powiedziała jakąś dziewczyną z ciemniejsza skórą "Ponieważ jest ładna? A ładne osoby trzymają się razem." Powiedział Stiles na co się uśmiechnęłam pod nosem.
Zaczęłam znowu się wsłuchiwać w rozmowę Lydii i Allison.

- Więc, w ten weekend jest impreza.

- Impreza? - spytała Allison patrząc na mnie. Jakbym miała ją przed tym uratować. Zaśmiałam się cicho i wzruszyłam ramionami.

- W piątek, chodź. - powiedział Jackson.

- Nie mogę to nasz rodzinny wieczor, ale dzieki. - serce jest zabiło szybciej. Kłamała a ja nie lubię jak ktoś mnie okłamuje, chociaż sama to robię cały czas.

- Jesteś pewna? Wszyscy przyjdą po meczu. -powiedziałam. Muszę ją mieć na oku. Wydaje mi się że nie wie o nadprzyrodzonym świecie i o tym kim jest jej rodzina.

- Meczu? - zapytała - futbolowym?

- Futbol w Beacon to kpina. - prychnał Jackson - Tutaj gramy w lacrosse, mamy trzecie mistrzostwo z rzędu. - pochwalił się a Lydia cicho zachichotała.

-Dzieki kapitanowi. - uśmiechnęła sie.

Nie rozumiem jej. Jest bardzo mądra a udaje głupią. Najlepiej rozszarpała bym Jacksonowi gardło ale nie mogę bo Lydii na nim zależy, a mi na niej.

- Za parę minut mamy trening, wpadniesz? - Zapytał Jackson.

- Chciałam- przerwała jej Lydia.

- Super, chodź - złapała ją i mnie za rękę ciągnąć za sobą. To cała Lydia. Jeśli czegoś chce, musi to dostać.

~~•~~

Scott POV

- Jeśli będziesz grał, to z kim będę siedział i gadał na ławce. - powiedział Stiles - Chcesz to zrobić kumplowi?

- Nie mogę całego życia spędzić na ławce. - powiedziałem - W tym sezonie zagram.

Zobaczyłem Lydie, An i Allison, najwiekszą uwage jednak skupiłem na nowej uczennicy.

- McCall - usłyszałem trenera i odrazu się otrząsnąłem.

- Tak?

- Stoisz na bramce. - powiedział i rzucił mi rzeczy.

- Nigdy tego nie robiłem. - powiedziałem.

- Wiem, parę bramek podniesie morale drużyny. Zawsze tak robimy po wakacjach. - powiedział.

- A co ze mną?

- Ty, osłaniaj twarz. - powiedział i walnął mnie w ramie. - RUCHY NO JUŻ! - krzyknął.

Andrea POV

Siedzę na trybunach z Lydią i Allison ale wsłuchuje się w rozmowę Scotta i Trenera.
"A co ze mną?" Spytał Scott. "Ty, osłaniaj twarz" powiedział i walnął go w ramię. Zaśmiałam się cicho. "RUCHY NO JUZ!" krzyknął.

Scott poszedl na bramkę.

- Kto to? - spytała Allison wskazując głową na Scott'a. Postanowiłam się nie odzywać, wiem że Lydie nie interesuje moja rodzina, bo ją o to poprosiłam więc zapewne nie wie że to Scott o którym jej opowiadałam.

- Ten? - zapytała Lydia - Sama nie wiem a bo co?

Widzę że Scott podsłuchuje.

- Chodzi ze mną na angielski. - powiedziała z uśmiechem.

Po chwili trener gwizdał gwizdkiem a Scott się schylił zasłaniając uszy. Kurwa.

Zaczęła się gra a ten nadal tak stał. Jeden z drużyny rzucił piłka a Scott dostał w głowę. Idiota. Na szczęście miał kask, ale tak czy siak się wywalił.
Każdy zaczął się śmiać.
"Łapiesz piłkę głową McCall" ktoś krzyknął.
Gra znowu się zaczęła, ale następną piłkę Scott złapał. Zdziwił się, tam samo jak Stiles. Potem kolejna osoba, a Scott znowu złapał piłkę i kolejną i kolejną i kolejną, każdy był zdziwiony, a ja wiedziałam co to oznacza.

- Jest dobry. - powiedziała Allison.

-Bardzo dobry. - odpowiedziałam.

Potem Jackson się wepchnął i to on miał rzucać. Ups szczur się wkurwił.

"O boże" Scott powiedział do siebie.
Każdy patrzył z zaciekawieniem. Po chwili Jackson ruszył, oczywiście musiał się popisać jak to on.
Rzucił piłkę a Scott.... No tak jak myślałam ją złapał.
Każdy zaczął krzyczeć, ale najbardziej skupiłam się na krzyku Stiles'a. Krzyknął "TO MÓJ KUMPEL!!" Spojrzałam na niego i wyglądał na szczęśliwego.
Automatycznie się uśmiechnęłam. Brakuje mi go..
Kurde. Za bardzo się rozmarzyłam. Stiles jakby wyszuł mój wzrok i spojrzał na mnie. Uśmiechnął się do mnie i widziałam jak się rumieni. Wyglądał uroczo... Dobra stop. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Scotta.
Każdy nadal krzyczał. Lydia wstała I zaczeła piszczeć. Jackson na nią spojrzał z pogardą i od razu przestała.

I'm a monster//Stiles StylinskiOnde as histórias ganham vida. Descobre agora