Rozdział 11

178 9 1
                                    

Andrea POV

Był już wieczór a Scotta nie było w domu, jednak się tym nie przejmowałam.
Wykąpałam się, zrobiłam wieczorna rutynę i już miałam się kłaść ale ktoś zaczął do mnie dzwonić.
Podeszłam do biurka na którym leżał telefon, na wyświetlaczu widniał napis "Mój krwiopijca🧛❤️" i już wiedziałam kto to.

- Witam krwiopijce.

- Witam zabójczynie. - przewróciłam oczami na to jak mnie nazwał.

- Dawno nie dzwoniłeś. Wszystko w porządku?

- Taaa. Nie uwierzysz kto wrócił żeby uprzykrzać mi i Stefanowi życie.

- Damon, jest mnóstwo takich osób. - mimowolnie się uśmiechnęłam.

- Fakt.

- Więc kto to?

- Wredna, mała dziwka.

- Żartujesz.

- Nie, nie żartuje. Przeklęta Pierce.

- Wiecie co knuje?

- Niestety nie. Na początku myślałem że chce zabić Elenę, ale kiedy miała okazję, nie zrobiła tego. Pewnie znowu ma jakiś plan co do niej.

- Dobra, wiem że dacie radę.
Jak będą jakieś komplikacje, to wiesz że możesz do mnie dzwonić tak?

- Ta.

- Więc powiedz mi Salvatore...jak tam z Eleną? - Damon nie lubi tego tematu, mówi że do niej nic nie czuje, ale ja wiem że prawda jest inna.

- A jak ma być? Bez zmian. Cudowna Elena Gilbert jest nadal z zwierzęciożercą. - Prychnął. Zaśmiałam się z przezwiska, jakie nadał Damon swojemu bratu. - An?

- Tak?

- Panujesz nad tym?

- Tak.

- Żywiłaś się kimś?

- Nie.

- Boisz się że wtedy nie przestaniesz?

- Tak.

- Więc.. pijesz z woreczka.

- Tak.

- To dobrze, już myślałem że zwierzętami.
A czy kogoś zabiłaś przez ten czas kiedy się nie widzieliśmy?

- Nie Damon, nikogo nie zabiłam. Obiecałam sobie że nie stanie się to, co w Mystic Falls.
Dziękuję że się o mnie troszczysz.

- No wiesz... Jesteś jedyną osobą której na mnie zależy więc się nie dziw.

- Wiesz że nie tylko mi.

- Nie chce o tym rozmawiać. - przerwał nim zaczęłam o tym rozmowę.

- No dobrze. - westchnęłam. - Pamiętaj że moje drzwi są dla ciebie zawsze szeroko otwarte.

- Pamiętam, i napewno skorzystam.

Rozmawiałam z niebieskookim jeszcze jakaś godzinę. Po rozmowie położyłam się spać.

~~•~~

- Co do cholery? - powiedziałam sama do siebie widząc jak policjanci zabierają Dereka do radiowozu. - Ej! - krzyknęłam idąc w ich strone. - Gdzie go zabieracie? O co jest oskarżony? Coś ty znowu zrobił Derek? - zaczęłam zadawać pytania.

- A panienka to? - zapytał policjant który trzymał Dereka.

- Oskarżyli mnie o zabójstwo. - wtrącił Derek. Spojrzałam na niego zdezorientowana, ten wskazał głową. Był wykopany dół obok spalonego domu. Wygląda na to, że tam zakopał Laure. Spojrzałam na niego jak na debila, chcąc żeby zrozumiał jak głupi był pomysł ją tu zakopać. - I spójrz kto znalazł ciało. - dodał znowu wskazując głową tylko o tym razem w inne miejsce. A kogo tam zobaczyłam? Oczywiście że McCall'a. Krew się we mnie zalała, zacisnęłam pięści żeby nie zrobić nic głupiego.

- On jest niewinny. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, dalej patrząc się na Scotta.

- Dowody wskazują inaczej - odpowiedział obojętnie policjant.

- Mam gdzieś wasze dowody, ja wiem swoje. - powiedziałam patrząc na niego z mordem w oczach. - Wyciągnę cię z tego rozumiesz? - spojrzałam na Derka, ten w odpowiedzi skinał głową. Zaprowadzili Hale'a do radiowozu a ja zaczęłam iść do Scotta. Kiedy mnie zobaczył jego serce przyspieszyło.

- Co ty do cholery zrobiłeś?!

- Złapaliśmy mordercę.

- My? No tak, oczywiście. - powiedziałam jeszcze bardziej wkurzona. - Pieprzony Scott McCall nigdzie nie ruszy się bez swojego przydupasa Stiles'a Stilińskiego.

- On nie jest przydupasem tylko moim przyjacielem. - powiedział próbując się nie zdenerwować.

- Oh doprawdy? - zapytałam sarkastycznie - To wyobraź sobie że Derek to mój przyjaciel a przez ciebie jest oskarżony o zabójstwo! - powiedziałam lekko krzycząc przez co kilka osób się na nas spojrzało.

- Uspokój się An...

- Mam być spokojna? - prychnełam. - Żałosne. To dlatego nie było cię wczoraj wieczorem w domu prawda?

- Tak... Nie moja wina że przyjaźnisz się z mordercą. Nie rozumiesz Andrea? Prubuje cię chronić.

- Chronić? Po pierwsze, nie potrzebuje nikogo kto by mnie chronił. Po drugie Derek nie jest morderc - nie zdążyłam dokończyć bo Scott mi przerwał.

- Co on do cholery robi? - zapytał patrząc na coś za mną. Po chwili się odwrócił, jakby chciał ukryć że tu jest i cokolwiek widział. Odwróciłam się i zauważyłam jak Stiliński wchodzi do radiowozu gdzie jest Derek.

- Idiota - westchnęłam.

Postanowiłam posłuchać.

- Chce żebyś wiedział, że się ciebie nie boje. - Powiedział Stiles. - Dobra, może się boje ale to nieważne. - Dodał na co prychnełam. - Chce wiedzieć jedno. Ta dziewczyna która zabiłeś była wilkołakiem? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Ale innego rodzaju prawda? Umiała się zmieniać w prawdziwego wilkołaka, a Scott nie umie. Dlatego ją zabiłeś?

- Nie ja stanowię problem a twój kolega. - odpowiedział Derek. - Jak myślisz co zrobią jak zmieni się w wilkołaka? Będą mu bić brawo? Tylko ty i An umiecie go powstrzymać. I szczerze ci radzę, zróbcie to.

I'm a monster//Stiles StylinskiWhere stories live. Discover now