Rozdział 14

182 10 0
                                    


Po bitwie i wielu innych trudnościach, udało nam się zrobić pizze. Połowę zjedliśmy a resztę zostawiliśmy tacie Stiles'a, który jeszcze nie wrócił z pracy.

- Dobra ja tu posprzątam a ty idź się umyć. - oznajmiłam kierując się do kuchni.

- O nie, nie, nie i jeszcze raz nie. - powiedział Stiles kierując się za mną. - Ja to rozpocząłem, więc ja to posprzątam.

- Przestań się ze mną kłócić i idź. Ja pójdę po tobie.

Po paru minutowej kłótni Stiles poszedł pod prysznic.

- Dobry wieczór. - przywitałam się z szeryfem Stilińskim który przed chwilą wrócił i przyszedł do kuchni. Kiedy mnie zobaczył zaczął się śmiać pod nosem. - Tak wiem, nie wyglądam zbyt ładnie. - powiedziałam również się śmiejąc. - Robiliśmy pizzę i nie obeszło się bez walki. Zostawiliśmy panu, jest na stole. - oznajmiłam kierując się na górę.

- Dziękuję.

- Nie ma za co, jeśli jej pan nie zje będzie mi bardzo przykro. -  zatrzymałam się żeby spojrzeć na szeryfa.

- Dziękuję.

- Już pan dziękował.

- Nie za to, ostatnio Stiles częściej się uśmiecha i ma lepszy humor. Wydaje mi się że to dzięki tobie. - powiedział z uśmiechem a ja poczułam ukłucie w sercu i zaczęłam żałować że chce zorganizować ten plan. Uśmiechnęłam się sztucznie, czego nie zauważył szeryf.

- Miło mi.

- O czym rozmawiacie? - zapytał Stiles schodząc ze schodów. Był ubrany w czarną koszulkę i spodnie od piżamy.

- Sekret. - oznajmił szeryf puszczając do mnie oczko na co się uśmiechnęłam.

- Dokładnie tak, sekret. - powiedziałam patrząc na Stiles'a. - Idę się umyć.

~~•~~

- Już jestem - powiedziałam wchodząc do pokoju Stiles'a, ubrana w za dużą koszulkę Damona i krótkie spodenki. Brunet spojrzał na mnie od góry do dołu, po czym ruszył się niespokojnie przez co się uśmiechnęłam. W pokoju były już przygotowane przekąski. - Mogłeś na mnie zaczekać, pomogła bym ci.

- Chciałem żeby wszystko było gotowe zanim wrócisz. - powiedział uśmiechając się do mnie. - Więc co oglądamy?

- Zaczekaj chwilę. - powiedziałam kierując się do mojej torby z rzeczami. Czułam cały czas na sobie wzrok Stiles'a. Po chwili wyjęłam małe pudełeczko które podałam Stiles'owi.

- Co to?

- Nie zadawaj pytań tylko otwórz i to załóż. - powiedziałam siadając obok niego. Otworzył pudełeczko w którym znajdowała się bransoletka która miała go chronić, jednak ten o tym nie wiedział. Zobaczyłam jak się uśmiecha.

- Jakaś okazja? Czy jest dzisiaj jakieś święto a ja o tym zapomniałem? Nie..to nie możliwe żebym o czymś zapomniał. -  mówił zestresowany, zaśmiałam się cicho z jego reakcji.

- Nie ma żadnego święta. To prezent ode mnie, tylko obiecaj mi coś. - złapałam dwoma rękami Stiles'a za rękę w której nie było bransoletki, mocno ją ściskając. - Nigdy jej nie zdejmuj, proszę. - Patrzyłam mu cały czas w oczy, powstrzymując się spojrzenia na jego usta.

- Obiecuję. - powiedział uśmiechając się do mnie i zakładając bransoletkę. - To co? Oglądamy?

- Jasne.

~~•~~

- Śpisz? - zapytał się Stiles.

- Tak Stiles, śpię więc daj mi spokój.

- Nie mogę usunąć. Zawsze śpię na środku. - powiedział szeptem. Westchnęłam odwracając się w jego stronę, siadając na łóżku i patrząc na jego twarz którą było widać przez księżyc.

- A jak ci będzie wygodnie Stiliński? - zapytałam również szeptem.

- Nie wiem. - odpowiedział zakłopotany. Spojrzałam na budzik który pokazywał godzinę 4⁴⁶.

- Wiesz co? Czasem mam ochotę cię zabić. - nie czekając na jakie kolwiek słowo położyłam się kładąc głowę na klatce piersiowej chłopaka,  obejmując go jedną ręką w talii. Chłopak na mój gest odrazu się spiął. - Rozluźnij się, przecież nie gryzę. - brunet mnie posłuchał i po około minucie się rozluźnił. - Może tak być? Bo jeśli mam być szczera to mi jest wygodnie.

- Tak, tak może być.

~~•~~

Powoli otworzyłam powieki czując ciepło koło siebie. Nadal leżałam na klatce piersiowej Stiles'a, który trzymał rękę na mojej talii. Mimowolnie się uśmiechnęłam patrząc na jego twarz. Miał lekko otwartą buzię, co wyglądało komicznie. Powoli, starając się nie obudzić chłopaka wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 8⁵⁴.  Wzięłam swoje rzeczy po czym skierowałam się do łazienki.
Spiełam włosy w koka żeby mi nie przeszkadzały w malowaniu się. Kiedy się ogarnęłam wróciłam do pokoju bruneta, który siedział na łóżku nie kontaktując.

- Dzień dobry. - przywitałam się z uśmiechem. Brunet spojrzał w moją stronę a kiedy mnie zobaczył, odrazu się uśmiechnął.

- Dzień dobry. Ktoś cały czas do ciebie dzwoni od jakiś 10 minut. Nie wiem kto to, ale obudził mnie. Akurat wtedy kiedy wstałem, przestał dzwonić. - powiedział wstając z łóżka. - Idę do łazienki się ogarniać.

- Jasne. - uśmiechnęłam się. Kiedy brunet wyszedł z pokoju, podeszłam do mojej torby z której wyjęłam telefon. 4 nieodczytane wiadomości i 16 nieodebranych połączeń. Odrazu weszłam we wiadomości.

Od: Mój krwiopijca🧛❤️

Andrea? Żyjesz?

Od: Mój krwiopijca🧛❤️

Błagam odbierz.

Od: Mój krwiopijca🧛❤️

Albo chociaż napisz że wszystko okej.

Od: Mój krwiopijca🧛❤️

Odbierz ten pieprzony telefon albo nie ręczę za siebie.

Zmarszczyłam brwi zastanawiając się o co chodzi. Damon zawsze się o mnie martwi, ale nigdy tak do mnie nie wypisywał. Po chwili zaczął do mnie dzwonić, odrazu odebrałam słuchawkę.

- Damon? Wszystko okej?

- Nie umiesz odebrać tego pieprzonego telefonu? - zapytał wściekły.

- Przepraszam księciunia ale nie zawsze go mam przy sobie.

- Masz rację, przepraszam. Widziałaś się ze Stefanem?

- Nie? Dlaczego miałabym?

- Wyłączył człowieczeństwo, bardziej to został do tego zmuszony. Powiedział że zabije wszystkie dla mnie ważne osoby. A ty jesteś jedną z nich, więc chciałem zapytać czy wszystko okej i żebyś na siebie uważała.

- Nic mi nie jest. Żyje tylko..jak to ZOSTAŁ zmuszony? Przez kogo? - zapytałam ale odpowiedziała mi cisza. - Damon?

- Klaus... Andrea, to zrobił Klaus. - kiedy usłyszałam jego imię, zesztywniałam a mój oddech stał się nierówny. W ciągu sekundy wróciły wspomnienia, tak samo jak łzy.

I'm a monster//Stiles StylinskiWhere stories live. Discover now