Rozdział 27

164 12 0
                                    


- Wyszłem tylko na 15 minut a ty już zdążyłaś zniknąć. - zaśmiał się Damon.

- Jadę do szkoły.

- Do szkoły?

- Mhm.

- Do Stiles'a?

- Nie. - westchnęłam. - Do Lydii. Muszę się zapytać jak się czuje.

- Pytałaś się wczoraj.

- Ale wczoraj to wczoraj a dzisiaj to dzisiaj.

- Moim zdaniem powinnaś iść do Stiles'a i powiedzieć mu co czujesz.

- Jeśli ktoś ma mi doradzać o miłości, to na pewno nie ty.

- Dlaczego nie? Mam 178 lat!

- Racja ale przez całe te życie byłeś zakochany w Katherine Pierce a teraz jesteś zakochany w dziewczynie twojego brata która wygląda identycznie jak ona. Naprawdę chcesz mi doradzać?

- Nie jestem zakocha-

- Muszę kończyć papa! - rozłączyłam się, po czym wysiadłam z auta. Wzięłam głęboki wdech. Co masz robić? Szukać Lydii. Co jeśli zobaczysz Stiles'a? Uciekać? Tak. Cudowny pomysł. Przekroczyłam próg szkoły w Beacon Hills. Kiedy znalazłam się przy szatni chłopaków, usłyszałam znajomy głos.

"Nie, nic nie widziałem." - wyjąkał Jackson przez co zmarszczyłam nos, zastanawiając się czego Derek chce od Jacksona.

"Co to było? Zwierzę? Puma?"

"Nic nie wiedziałem. Przysięgam, nie kłamie."

"Uspokój się, i powtórz."

"Że nie kłamie?"

"Że nic nie widziałeś." - zaczęłam się przysłuchiwać jak bije serce Jacksona. - "Spokojnie"

"Nic nie widziałem. Mówię prawdę."

"Jeszcze jedno." - weszłam powoli do szatni. Zobaczyłam jak Derek złapał Jacksona za włosy, żeby spojrzeć na jego kark. - Powinieneś pójść z tym do lekarza.

- Derek. - zwróciłam mu uwagę, przez co oby dwoje się na mnie spojrzeli. - Zostaw go w spokoju. - Derek spojrzał na niego ostatni raz, po czym zaczął się kierować do wyjścia.

- Skąd go znasz? - zapytał Withmore.

- Nie twój interes. - powiedziałam zaczynając wychodzić, jednak zatrzymał mnie jego głos.

- Tobie też sprzedaje dragi? - zapytał przez co się odwróciłam w jego stronę.

- Co?

- Wiem że sprzedaje twojemu braciszkowi. - uśmiechnął się cwanie. - Tobie też sprzedaje?

Czy on serio jest taki głupi?

- Oczywiście że tak. - odpowiedziałam przez co spojrzał na mnie zszokowany. - Morfina, heroina, amfetamina, kokaina, LSD. Ma wszystko. A co, chciałbyś trochę? - zapytałam. Zaczęłam się śmiać, nie mogąc już wytrzymać. - Oj Jackson. - spojrzałam na zdezorientowanego blondyna. - To że Scott jest lepszy od ciebie nie znaczy, że coś bierze. - spojrzałam na pięści Jacksona które ścisnął. - Ojć zdenerwowałam cię? - uśmiechnęłam się sarkastycznie. - Cóż, do zobaczenia Withmore. - powiedziałam wychodząc z szatni.

~~•~~

- I jak? - zapytał Salvatore.

- Nie ma jej w szkole. - westchnęłam. - Właśnie do niej jadę.

- Widziałaś się z- przerwałam mu, nie chcąc znowu tego słuchać.

- Nie. Na szczęście. - zaparkowałam auto przed Domem Lydii. - Muszę kończyć.

I'm a monster//Stiles StylinskiWhere stories live. Discover now