Rozdział 8

223 11 4
                                    


Jest 5:20 a ja nie mogę spać.
Wiem że tak czy siak nie usne więc zaczęłam się szykować.
Poszłam wsiąść prysznic i się ubrać. Dzisiaj ubrałam się w biały top na cienkich ramiączkach, czarną spódniczkę do połowy ud i czarne kozaki przez kolano.

Kiedy wyszłam z łazienki była 6:00. Postanowiłam że zrobię śniadanie dla siebie, Scott'a i mamy. Miałam zamiar dzisiaj odwiedzić Petera więc jak zrobię śniadanie mamie i przyniosę jej do pracy to będę miała pretekst dlaczego tam jestem. Postanowiłam zrobić kanapki, jajecznicę ze szczypiorkiem i herbatę dla Scotta o smaku owoców leśnych.

Kiedy wszystko zrobiłam i właśnie pakowałam jedzenie dla mamy, do kuchni wszedł niewyspany Scott.

- Mmm co tak pachnie? - powiedział dalej nie kontaktując

- Zrobiłam śniadanie, siadaj śpiochu. - powiedziałam śmiejąc się pod nosem

Scott spojrzał na mnie zszokowany ale usiadł. Położyłam na stół śniadanie dla niego i wróciłam do pakowania.

- Mmmm - mruknął Scott.

- Co? - spojrzałam na niego.

- Nie nic. Po prostu dawno nie robiłaś śniadań, przynajmniej nie dla mnie.

- Nie przyzwyczajaj się. - powiedziałam z lekkim uśmiechem który Scott odwzajemnił. - Dobra jadę do mamy, też zrobiłam jej śniadanie. - Powiedziałam pakując śniadanie do torby. - A ty nie spóźnij się do szkoły.

- Nie spóźnię się - powiedział. Kiedy miałam wychodzić z kuchni poczułam jak Scott łapie mnie za rękę. Odwróciłam się do niego i spojrzałam na niego pytająco - No bo wiesz.. Ty też wiesz o tych wilkołakach prawda? - zapytał na co kiwnełam głową, przysłuchując się bardziej. - Wiedziałaś że są też łowcy?

- Oczywiście że tak. Łowcy polują na na- przerwałam uderzając się w głowę w myślach za to, co chwilam powiedzieć - na was od tysiąca lat. - powiedziałam na co Scott skinął głową. - Coś jeszcze?

- Wsumie to tak. Skoro ty wiesz o świecie nadprzyrodzonym dłużej niż ja to może...  po szkole porozmawiamy o tym? - zapytał. Słyszałam że serce mu wali. Stresował się, i to bardzo.

- Jasne. - powiedziałam na co Scott się lekko uśmiechnął. - Ale ostrzegam. Nie na wszystkie pytania ci odpowiem jasne?

- Tak, tak jasne.

~~•~~

Właśnie przekroczyłam próg szpitalu w Beacon Hills. Spojrzałam w stronę recepcji i nie zobaczyłam mamy. Wzruszyłam ramionami i najpierw postanowiłam iść do Petera.  Weszłam do jego pokoju i westchnęłam. Nic się nie zmieniło. Cały czas patrzył przez okno. Usiadłam na krawędzi łóżka.

- Część Peter....

~~•~~

Byłam u Petera już 30 min. Zdążyłam mu opowiedzieć co się u mnie działo przez ostatnie dwa dni. Usłyszałam pukanie, a po sekundzie weszła pielęgniarka którą zachipnotyzowałam parę miesięcy temu. Przynosi mi to co chce a jak opuszczam szpital, zapomina. I tak w kółko od paru miesięcy.

- Pani McCall, zaraz przyjdzie inna pielęgniarka żeby zmienić panu Hale kroplówkę, więc niestety musi pani iść.

Kiwnełam głową na potwierdzenie.

- Do zobaczenia Peter - powiedziałam, pocałowałam go w policzek i poszłam. Na progu drzwi pielęgniarka dała mi torbę z tym co chcialam.

Przy recepcji zobaczyłam Melissę więc do niej podeszłam.

I'm a monster//Stiles StylinskiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant