Rozdział 4

226 11 0
                                    


Scott POV

- Nie wiem jak to zrobiłem porostu, czas jakby spowolnił i złapałem piłkę.

Poszłem że Stiles'em do lasu bo zgubiłem inhalator i przy okazji znaleźć ciało.

- A to nie wszystko. - powiedziałem. - Słyszę głosy z daleka i czuję zapachy.

- Zapachy? - pyta Stiles. - Naprzyklad jakie?

- Na przykład twoja miętowa gumę w kieszeni. - odpowiadam.

- Wcale nie - mówi Stiles i zaczyna ją szukać. Po pięciu sekundach ja znalazł. - Wiec to się zaczęło po ugryzieniu?

Stiles POV

- Wiec to się stało po ugryzieniu? - pytam.

- Może to zakażenie. - mówi Scott - Podwyższony poziom adrenaliny.

- Wiesz co, wiem co ci jest, to konkretne schorzenie. - mówię podtrzymując śmiech.

- Serio? - pyta.

- Tak, nazywa się likantropia.

- To coś poważnego?

- Bardzo, ale tylko raz w miesiącu.

- Tylko raz w miesiącu?

- Yhm, podaczas pełni - zacząłem wyczeć.
Scott walnął mnie w klatkę piersiową a ja zacząłem się śmiać. - To ty słyszałeś wycie.

- Coś się ze mną dzieje.

- Wiem stajesz się wilkołakiem. - spojrzał na mnie morderczym wzrokiem- Okej przecież żartuje. Ale nie dziw się jak zobaczysz że przetapiam srebro.

Scott się zatrzymał i wskazał palcem na puste miejsce.

- Tutaj było ciało, w tym miejscu, jelenie pędziły i upuściłem inhalator. - schylił się i zaczął grzebać.

- Może morderca zabrał ciało - pomyślałem na głos.

- Miejmy nadzieję że inhalator zostawił.

Odwróciłem się i zobaczyłem jakiegoś gościa patrzącego na nas. Skądś go kojarzę.
Poklepałem Scotta po ramieniu, odwrócił się i go zobaczył. Wstał patrząc się na niego. Tajemniczy typ zaczął się do nas zbliżać. Zaraz, zaraz TO DEREK HALE.

- Co tu robicie? - zapytał.

- Scott, Stiles? - usłyszałem bardzo znajomy mi głos.

Andrea POV

Po szkole od razu wsiadłam w auto i pojechałam do Dereka. Tak, jestem nadal wkurzona i NADAL NIE WIEM JAK TO SIE STAŁO. Laura zaginęła, a my jeszcze jej nie znaleźliśmy. Zaparkowałam przed spalonym domem rodziny Hale i odrazu do niego weszłam.

- Derek? - cisza - Derek.

- An? - usłyszałam głos Dereka za sobą więc odrazu się odwróciłam. Podeszłam do niego i się mocno wtulłam, odwzajemnił uścisk.- Co ty tu robisz?

- Wiesz czemu Derek, nie udawaj głupiego. - powiedziałam odsuwając się od niego.

~~•~~

Siedzę na spalonej kanapie i mam łzy w oczach. Laura nie żyje.

- Chodziło o jej ciało. - powiedziałam sama do siebie.

- Co? - zapytał Derek nie rozumiejąc

- Wczoraj Stiles przyszedł do Scotta mówiąc że doszło do zabójstwa i znaleźli tylko połowę ciała..... Chodziło o jej, prawda? - zapytałam a Derek skinął głową. - To gdzie druga połowa?

- Zakopałem.

- Ale ty skromny - wytarłam łzy i założyłam maskę obojętności. Po chwili usłyszałam szelest, Derek też bo wstał powiedział "sprawdzę to" i wyszedł.

Po pięciu minutach postanowiłam iść za nim, bo nie wiadomo kto to.
Doszłam na miejsce i tego kogo zobaczyłam. Napewno się nie spodziewałam.

- Scott, Stiles? - zapytałam.

- Andrea?! - powiedzieli obydwaj równocześnie.

- Co ty tu robisz?! - zapytał wkurzony Stiles.

- A wy? - odpowiadam pytaniem na pytanie.

- To teren prywatny. - przerwał Derek.

- Nie wiedziałem. - powiedział Scott - Po prostu coś zgubiłem i...i - zaczął się jąkać na co prychnełam, a Derek cały czas na niego patrzył czekając na odpowiedź - i... Wsumie nieważne cho- nie dokończył bo Derek coś do niego rzucił, jak się okazało był to inhalator.

- Czyli już masz swoją zgubę - powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie. - Więc możecie już iść.

- Tak... Możemy... - powiedział Stiles cały czas się na mnie patrząc.

- I już nigdy więcej tu nie przychodzicie, chodź Ana - powiedział Derek. Poszłam w jego stronę.

- No to do zobaczenia chłopcy. - powiedziałam obojętnie.

I'm a monster//Stiles StylinskiWhere stories live. Discover now