15. i'm trying to find our way back home

94 8 7
                                    



Ashton obserwował śpiącego Michaela, a Michael wiedział, że Ash go obserwuje, więc udawał, że śpi.

Calum siedział w salonie będącym również sypialnią Ashtona, nadal zbyt zszokowany, żeby bezpiecznie wsiąść na kierownicę i wrócić do Dzielnicy Snobów. To nie mieściło im się w głowie. Luke napisał wiadomość, że znalazł Blair i Tracy i że wszystko spoko, a potem gwałtownie zamilkł, i tyle było po nim słuchu.

- No dobra. – mruknął Ashton opadając na wersalkę w salonie. Wziął swoją butelkę z piwem i pociągnął duży łyk, nim zaczął mówić dalej. – Myślisz, że Hudson ma racje? Nic nam się nie stanie?

- No co ty. To pewnie Robert pierdoli głupoty, że jego broń nie wystrzeliła, a tak naprawdę to on zabił własną siostrę. On po prostu chybił. Tamten facet gonił Julię i...

- A jeśli to prawda, Cal? Wiesz, że było tam sporo dymu, nie do końca widzieliśmy co i jak. Byliśmy dzieciakami, ale... Nie tylko Robert miał broń. To był huk kilku pistoletów i zlał się w jeden...

- Pieprzysz głupoty, Ashton. – mruknął Calum, sięgnąwszy po swoje piwo. Może nie wróci już do domu. Może wróci rano, a na razie prześpi się na kanapie z Ashem, albo na materacu. Nie chciał być teraz sam. – Chyba nie uważasz że...

- Oni mieli broń i nacisnęli wtedy spusty. – Ashton był bardzo poważny i Calum nie pamiętał, kiedy ostatnio jego przyjaciel wykazał taką powagę. To zawsze Ash podnosił ich wszystkich na duchu, rozbawiał i wspierał. – Pamiętam to.

- Nie. Gówno pamiętasz. – Calum pokręcił głową. – Zostaje na noc frajerze, więc pościel mi łóżko, a rano obiecuję, że zrobię śniadanie, ale już nie mów, że cokolwiek pamiętasz.

Tracy nie pamiętała, by kiedykolwiek obudziła się tak obolała. Kto do cholery wymyślał tak niewygodne sofy, na których nie dało się przespać nocy? Ranek był słoneczny i przyjemny. Z łazienki dobiegał dźwięk prysznica, ale jej to w ogóle nie przeszkadzało. Drzwi do sypialni Blair pozostawały zamknięte.

Tracy chwyciła za klamkę i pociągnęła ją, ale drzwi nie ustąpiły. Szarpnęła jeszcze raz i uderzyła w nie otwartą dłonią.

- Cholera, Blair! Od kiedy zamykasz łazienkę?! – znów załomotała. – Naprawdę? To przez to, że wolę laski i już o tym wiesz? BLAIR DO KURWY NĘDZY... Luke?

Przez swoją litanię nie usłyszała zakręcanej wody i teraz stanęła oko w oko z Lukiem Hemmingsem z nagą klatą i ręcznikiem obwiązanym wokoło bioder. Patrzył na nią zdziwiony lekko mrużąc oczy, jakby zastanawiał się co usłyszał.

Drzwi od sypialni Blair otworzyły się już po chwili i stanęła w nich sama panna Hudson, bawełnianej koszulce i spodniach do jogi.

- Kurwa. – mruknęła Tracy. – Czuję się jak w wakacje na Florydzie, a nie powinnam się tak czuć. Ktoś chce mi powiedzieć, co tu się dzieje?

- Słyszałem...

- Potem. Wypad z łazienki. Potrzebuję prysznica i zaraz się zsikam.

Luke posłusznie opuścił łazienkę. Blair z uniesionymi brwiami jeszcze chwilę patrzyła na drzwi, za którymi zniknęła Tracy a potem przeniosła spojrzenie na nagą, jeszcze mokrą skórę Luke'a i mimowolnie, naprawdę mimowolnie oblizała swoje miękkie wargi.

- Czy ty się na mnie gapisz, Hudson? – spytał Luke unosząc obie brwi.

- Absolutnie nie. Włóż coś na siebie, a ja zrobię kawę.

Blair przez moment współczuła Tracy bo wiedziała, że kiedy przyjaciółka uświadomi sobie, że właśnie zwierzyła się Luke'owi wpadnie w histerię, ale od tego dzieliło ich jeszcze kilka dobrych minut jak nie pół godziny.

Kiedy Luke wszedł do kuchni ubrany w cichy w których przyjechał poprzedniego dnia kawa czekała już na stole. Chwycił jeden kubek, wsypał do niego dwie łyżki cukru, czego Blair nienawidziła i upił łyk słodkiego naparu rozciągając usta w uśmiechu.

- Jak Floryda, co? – zaśmiał się gardłowo, i siegnął po telefon. – Kurwa mać.

- Leigh?

- Ta. – mruknął, szybko wystukując wiadomość. – Wcisnę jej jakiś kit i będzie spoko.

- Ile razy mi wciskałeś 'jakiś kit'? – Blair wbiła w niego wyczekujące spojrzenie. – No co? Teraz się nie wścieknę, tylko chcę wiedzieć. – wskoczyła na blat kuchenny z kubkiem w dłoni i założyła nogę na nogę.

- Ty zawsze wiedziałaś, nawet jak to robiłem. – Luke wzruszył ramionami i uśmiechnąwszy się nostalgicznie upił trochę kawy. – Spróbowałem chyba trzy razy i za każdym razem słyszałem 'Luke, jesteś pewien?' i wtedy nie byłem już taki pewien.

Blair wyszczerzyła do niego zęby. I tu go miała. Zawsze wiedziała, no poza sprawą z Julie. Może to było zbyt absurdalne, by mogła się tego domyślić, albo... Nie wiedziała, czy istnieje jakieś „albo". Po prostu spieprzyła sprawę, i nie mogła wiele więcej powiedzieć na ten temat.

- Musimy coś sobie wyjaśnić. – Tracy pojawiła się w kuchni z ręcznikiem zawiązanym na głowie i bardzo zawziętym wyrazem twarzy. – Luke, na razie nikomu nie mówisz, dobra? I nie, nie wezmę cię nigdy do trójkąta, więc możesz powściągnąć swoją wyobraźnie...

- Nawet nie chciałem tego proponować...

- A teraz powiedzcie mi proszę... – Tracy wzięła trzeci kubek z już trochę wystudzoną kawą, ale ona właśnie taką kawę kochała najbardziej. – Co tu się dzieje do jasnej cholery? Spaliście ze sobą...? Czy nie wiem, tak po prostu wpadłeś wziąć do nas prysznic bo w całym Bostonie zabrakło wody?

- Luke przyjechał wczoraj w nocy, bo nie odbierałam telefonu. Chciał sprawdzić, czy żyjemy. – odpowiedziała za niego Blair.

- I nic nie powiem. – Luke dopił szybko kawę i wstał. – Będę leciał, mam zajęcia za trzy godziny.

- Odprowadzę cie. – powiedziała cicho Blair i wstawła ich kubki do zlewu. – Idziemy zaraz na śniadanie, Tracy?

- Tylko wysuszę włosy.

Opuścili z Lukiem mieszkanie i powoli zeszli po schodach w ciszy. Blair nie czuła potrzeby rozmawiania, podobnie jak Luke. Wyszli na spokojną uliczkę przy której Luke zaparkował auto, całe szczęście, motocyklem jeszcze nie jeździł.

- Nie jedziesz na weekend do Bostonu? – spytał, opierając się o maskę. Wyciągnął jednego papierosa i odpalił go zręcznie. – Mógłbym cię podrzucić.

- Chyba nie wytrzymałabym w domu. Tu mogę udawać, że Julia nam się nie wydarzyła.

- Ale się wydarzyła.

- Tak, dużo rzeczy nam się wydarzyło, Luke. – Blair oparła dłoń na masce auta obok nogi Luke'a. – I należą do przeszłości, ale ona jakimś cudem wraca. A raczej Robert... Wiem, że potem specjalnie nie chcieliście o tym opowiadać ale...

- Nie ma o czym. – Luke pokręcił głową, wypuszczając dym. – Serio. Nie ma o czym. Wracaj już do domu, bo się przeziębisz. – wrzucił papierosa do kanalizacji i otworzywszy drzwi posłał Blair najładniejszy uśmiech na świecie. – A jak będziecie iść na to śniadanie to lepiej się ubierz. Jest dość chłodno.

- Do zobaczenia, Luke. – mruknęła Blair unosząc dłoń.

Luke otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, a potem zamknął je i otworzył ponownie, zastanowiwszy się nad swoimi słowami.

- Do zobaczenia, Blair.

Blair patrzyła jak samochód Luke'a znika za zakrętem a potem wróciła do domu, gdzie Tracy z wysuszonymi już włosami uśmiechała się do niej głupio.

- Więc, Luke Hemmings spędził tu noc, tak?

- Nie musisz się przypadkiem ubrać? – prychnęła Blair i poszła do swojego pokoju.

Na zewnątrz faktycznie było chłodno.

more Blake content
coraz bardziej mi się do podoba! dawajcie znac co myslicie!

ALL OVER AGAIN [5SOS]Where stories live. Discover now