34. like screams that are fire, rising up high

86 10 8
                                    


Blair Hudson lubiła się ładnie ubierać. Lubiła wyglądać zjawiskowo i wzbudzać zachwyty. Lubiła dostawać komplementy i niczym celebrytka opowiadać o kreacjach i butach, które miała na sobie, jednak ten wieczór absolutnie jej nie cieszył. Wpatrywała się w swoje odbicie z pewną niechęcią. Cieniutka, srebrzysta sukienka zasłaniał blizny i spływała gładko do ziemi, zakrywając wysokie buty z cieniutkimi paseczkami. W uszach ciążyły jej drogie kolczyki od Cartiera, a w dłoni dzierżyła małą kopertówkę w wiśniowym kolorze, współgrającą z kamieniami w kolczykach. Margaret uparła się, by włosy Blair były związane w eleganckiego koka, choć Blair wolała by spływały falami po plecach i zasłaniały te kilka małych, niewygojonych jeszcze ranek.

Pukanie do drzwi odpędziło ją od lustra. Krzyknęła „wejść" i usiadła przy toaletce, żeby nałożyć jeszcze odrobinę różu na policzki. Shane, jej brat, ubrany w smoking poprawiał właśnie spinki w mankietach. Spojrzała na niego w odbiciu lustra toaletki i uśmiechnęła się.

- Dobrze wyglądasz. – powiedziała, i natychmiast podniosła się, by poprawić jego przekrzywioną muchę. – Nie jak nerd.

- Dziękuję ci bardzo, Blair. Jak zawsze kochana i mało uszczypliwa. – fuknął Shane. – Masz nieciekawą minę. Co jest?

- Nie uważasz, że to nie jest na miejscu? Billy jest w szpitalu, przygotowujemy się do procesu Bakera, a matka Tracy urządza zbiórkę pieniędzy na walkę z rakiem. Nie żebym negowała zbieranie pieniędzy na walkę z rakiem ale...

- Przyda nam się chwila oddechu, tak? Erik powiedział, że przyjdzie. Billy ma w szpitalu opiekę, a rodzice uważają, że to pomoże nam zachować pozory normalności. Wyobrażasz sobie  co by było, gdybyśmy się tam nie pojawili? – Shane roześmiał się. – Ludzie zaczęliby gadać o rozpadzie rodziny.

- Przez to przeszliśmy już lata temu. – zauważyła Blair, przyklepując poły marynarki brata. – No, już. Przylizać ci włosy na ślinę? – zapytała przywołując na twarz uśmiech, za który ludzie daliby się pokroić.

- Użyłem żelu, ale dzięki. Mama mówiła, że pani Hood potwierdziła obecność Caluma.

Blair zesztywniała. Wiedziała, że Michaelowi udało się dotrzeć do Caluma, ale nie wiedziała, że Hood postanowił jednak zjawić się na tej maskaradzie. Blair z jednej strony się cieszyła, z drugiej potwornie bała. Właściwie, nie wiedziała czego się bała, ale miała potworne uczucie, że wszyscy Straceńcy w jednym miejscu nie mogą być dobrym rozwiązaniem.

- Samochód będzie za dwadzieścia minut. Ślicznie wyglądasz. – Shane ścisnął delikatnie dłoń siostry i opuścił jej pokój.

Blair rzuciła sobie jeszcze jedno spojrzenie w lustrze i zacisnąwszy palce na swojej kopertówce, stwierdziła, że jest gotowa. Na tyle na ile gotowa mogła być na imprezę, kiedy życie jej i jej przyjaciół przechodziło przez drastyczną fazę. Przez całą drogę do hotelu, gdzie zorganizowano bankiet, jej żołądek był ściśnięty, a widok palących przed wejściem chłopaków, w ogóle jej nie pomógł.

Wysiadła jak zwykle z gracją i podeszła do nich, czując na sobie palące spojrzenie Luke'a. Przez ostatnie dni myślała o jego prośbie i obietnicy. I myślała o rozmowie z Ashtonem, który uśmiechnął się na jej widok, aż oczy mu pojaśniały.

- Gdzie Calum?

Widok chłopaków w smokingach (przynajmniej Ashton i Luke mieli smokingi, bo Michael postawił na bardziej elegancką wersję swojego stylu) niemalże czuła się jak na balu maturalnym, tylko wtedy nie rozmawiali. Przyszła z Lancem Hartwigiem, i teraz sobie przypomniała, że od tamtej nocy nie rozmawiali.

ALL OVER AGAIN [5SOS]Where stories live. Discover now